Cześć :) Więc może zacznę od fajnych informacji i dobrych dla Was :) założyłam dwa nowe blogi:
http://nolove-bieberheart.blog.onet.pl/
http://bieberwings-angel.blog.onet.pl/
To dopiero początek moich nowych blogów bo jak na razie są tylko prologi, 1 rozdział i 2 rozdział więc serdecznie zapraszam :) Kolejną fajną informacją jest to, że dziękuję WAM z całego mojego serducha w 100% wypełnionego miłością do Was i Biebera. Kiedy odeszłam stąd na jakiś czas pojawiły się nowe komentarze co bardzo mnie zaskoczyło, ale mam nadzieje, że osoby, które dopiero zaczęły tutaj czytać nie obrażą się na mnie i przeniosą swoje zainteresowanie na tamte blogi :)
Następną informacją, tym razem złą, a może dla kogoś dobrą jest to, że...odchodzę (I'm all gone gone gone I'm all gone) :) No niestety odchodzę, ale jak już pisałam linijkę wcześniej można czytać moje wypociny na dwóch innych blogach, które mam zamiar powiększyć i założę jeszcze jakieś blogi haha! Onet uzależnia ;/
Jeśli ktoś chce ze mną popisać to tutaj jest moje GG: 6233239 :)
Co do spełniania moich marzeń to muszę powiedzieć, że na prawdę zaczynają ruszać :D Może następnym razem zdradzę coś więcej więc wchodźcie tu jeśli jesteście ciekawi :) Pozdrawiam, całuję i moooocno ściskam <3
#muchlove
czwartek, 9 grudnia 2010
sobota, 4 grudnia 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział XI "This is why I'm hot"
Szedłem ze spuszczoną głową bo wiedziałem, że będę musiał się długo tłumaczyć. Jeszcze tylko jeden dzień i może spotkam się z Jumi. Jak na razie muszę ochłonąć i pomyśleć nad tym co jej powiedzieć. Przeszedłem koło dziewczyny. Zaraz. Skądś ją znam-pomyślałem. Przystanąłem na chwilę wypuszczając parę z ust i odwróciłem powoli głowę.
-Justin?-usłyszałem.
-Jumi?-zapytałem.
Rzuciliśmy się sobie w ramiona.
-Słuchaj. To co niby ja napisałem, to tak na prawdę napisała to Jasmine. Owszem muszę się przyznać z niechęcią, bo obiecywałem Ci, ale musiałem to zrobić. Poobmacywaliśmy się trochę no i pocałunki też były, ale to tyle.-tłumaczyłem.
-Myślałeś, że ja jej w to uwierze? Oh przestań Justin. Wybaczę Ci, ale pod warunkiem, że wykonasz za mnie pewne zadanie.-powiedziała.-Zaopiekujesz się moim malutkim kuzynem. Ma na imię Justin więc będzie Ci łatwiej-uśmiechnęła się niewinnie.
-Hmm. Już dawno nie opiekowałem się ani dziećmi, ani zwierzętami, no ale muszę odpokutować.-zaśmiałem się.
-Czemu tam nie zostałeś? Przecież fanki będą smutne.
-W życiu należy się poświęcać, a z resztą zrozumieją mnie.-zapewniłem ją.
-Wiesz co? Mam ochotę to uczcić. Chodźmy gdzieś się napić piwa.-zaproponowała cwaniacko.
-Żartujesz? Nie mamy 21 lat. I gdzieś w krzakach może czaić się paparazzi-wystraszyłem się.
-Do odważnych świat należy panie Bieber więc jak? Skusisz się?
-Oh, no dobrze.-wziąłem ją za rękę i poszliśmy w stronę jakiejś knajpy. Postanowiłem wykorzystać sławę i przekupiłem śliczną ekspedientkę zdjęciem ze mną. Oczywiście zgodziła się sprzedać nam kilka piw.
Po kilkunastu minutach nie wiedzieliśmy co gadamy.
-Jumi. Chodźmy po jeszcze-oznajmiłem. I poszliśmy po następne, ale tym razem ekspedientka kazała mi pokazać swojego przyjaciela. Zapytałem Jumi o zgodę, a że była pijana bez wahania przytaknęła głową. Udaliśmy się z dziewczyną na zaplecze, gdzie zobaczyła oryginalnego penisa Justina Biebera.
-Mogę potrzymać?-zapytała.
-No jasne!-odparłem.
Kiedy wyszliśmy stamtąd ona dała mi dwa 6-paki piwa po czym ja i Jumi udaliśmy się do domu. Jej rodziców na szczęście nie było, a mieli wrócić za kilka dni, więc nic nam nie groziło.
Włączyłem sprzęt i puściłem "This is why I'm hot-Mims" i zacząłem tańczyć.
-No pokaż co potrafisz!-krzyknęła Jumi. Zrobiłem kilka rutynowych ruchów, które zazwyczaj publikuję podczas tańca, a potem zacząłem ściągać z siebie ubrania.
-Czekaj!-powiedziała moja dziewczyna. Zacząłem biegać po pokoju i zakładać ciuchy z powrotem.
Jumi podeszła do mnie i wkładając dłoń pod moją koszulkę powiedziała:
-Nie o to mi chodziło. Chciałam, żebyś poczekał na mnie-zaśmialiśmy się.
Przydusiłem ją do ściany i zacząłem całować po szyi.
-Yyy...Nie-powiedziała ni stąd ni zowąd Jumi.
-Ale, że co nie?-zapytałem odczepiając od niej moje wargi.
-Nic! Kontynuuj.-no i kontynuowałem. Chwyciłem ją za udo i lekko podniosłem jej nogę.
-Justin. Zmień piosenkę, tak aby pasowała w rytm naszych ruchów-uśmiechnęła się.
-Naszych ruchów czyli? Aaaa! Już wiem-i włączyłem "Teenage Dream" przy której zwykle zasypiam, ale dzisiejsza noc będzie bezsenna.
Odciągnąłem Jumi od ściany i popchnąłem na łóżko.
-FUCK!-pisnęła łapiąc się za głowę. No tak. Musiała walnąć się o szafkę.
-Już dobrze, a teraz pokaż na co Cię stać-wyrwała nagle kiedy kucałem przy niej. Zrzuciłem z siebie koszulkę zostając w samych spodniach i przygniotłem ją swoim ciałem...
This is why I'm hot. I'm hot cuz I'm fly you ain't cuz you're not! Haha mam odpał pewnie po coli czy tam pepsi z cytryną. Było śmiesznie mimo stania na przystanku przez 40 minut xD O Boże! Dzisiaj na VIVA POLSKA leci "Personality Justin Bieber" <3 o 22:00 więc oglądać! Postanowiłam, że zmienię tradycję i bohaterowie pogodzą się w parku, a nie na lotnisku jak to zwykle bywa :D Mam nadzieję, że takie krótkie bazgroły napisane pod wpływem właśnie piosenki Mims'a i Katy Perry się podobają ^^
PS: Jedyna przeróbka zdjęcia przez antyfanów JB którą jak najbardziej popieram *.* haha
-Justin?-usłyszałem.
-Jumi?-zapytałem.
Rzuciliśmy się sobie w ramiona.
-Słuchaj. To co niby ja napisałem, to tak na prawdę napisała to Jasmine. Owszem muszę się przyznać z niechęcią, bo obiecywałem Ci, ale musiałem to zrobić. Poobmacywaliśmy się trochę no i pocałunki też były, ale to tyle.-tłumaczyłem.
-Myślałeś, że ja jej w to uwierze? Oh przestań Justin. Wybaczę Ci, ale pod warunkiem, że wykonasz za mnie pewne zadanie.-powiedziała.-Zaopiekujesz się moim malutkim kuzynem. Ma na imię Justin więc będzie Ci łatwiej-uśmiechnęła się niewinnie.
-Hmm. Już dawno nie opiekowałem się ani dziećmi, ani zwierzętami, no ale muszę odpokutować.-zaśmiałem się.
-Czemu tam nie zostałeś? Przecież fanki będą smutne.
-W życiu należy się poświęcać, a z resztą zrozumieją mnie.-zapewniłem ją.
-Wiesz co? Mam ochotę to uczcić. Chodźmy gdzieś się napić piwa.-zaproponowała cwaniacko.
-Żartujesz? Nie mamy 21 lat. I gdzieś w krzakach może czaić się paparazzi-wystraszyłem się.
-Do odważnych świat należy panie Bieber więc jak? Skusisz się?
-Oh, no dobrze.-wziąłem ją za rękę i poszliśmy w stronę jakiejś knajpy. Postanowiłem wykorzystać sławę i przekupiłem śliczną ekspedientkę zdjęciem ze mną. Oczywiście zgodziła się sprzedać nam kilka piw.
Po kilkunastu minutach nie wiedzieliśmy co gadamy.
-Jumi. Chodźmy po jeszcze-oznajmiłem. I poszliśmy po następne, ale tym razem ekspedientka kazała mi pokazać swojego przyjaciela. Zapytałem Jumi o zgodę, a że była pijana bez wahania przytaknęła głową. Udaliśmy się z dziewczyną na zaplecze, gdzie zobaczyła oryginalnego penisa Justina Biebera.
-Mogę potrzymać?-zapytała.
-No jasne!-odparłem.
Kiedy wyszliśmy stamtąd ona dała mi dwa 6-paki piwa po czym ja i Jumi udaliśmy się do domu. Jej rodziców na szczęście nie było, a mieli wrócić za kilka dni, więc nic nam nie groziło.
Włączyłem sprzęt i puściłem "This is why I'm hot-Mims" i zacząłem tańczyć.
-No pokaż co potrafisz!-krzyknęła Jumi. Zrobiłem kilka rutynowych ruchów, które zazwyczaj publikuję podczas tańca, a potem zacząłem ściągać z siebie ubrania.
-Czekaj!-powiedziała moja dziewczyna. Zacząłem biegać po pokoju i zakładać ciuchy z powrotem.
Jumi podeszła do mnie i wkładając dłoń pod moją koszulkę powiedziała:
-Nie o to mi chodziło. Chciałam, żebyś poczekał na mnie-zaśmialiśmy się.
Przydusiłem ją do ściany i zacząłem całować po szyi.
-Yyy...Nie-powiedziała ni stąd ni zowąd Jumi.
-Ale, że co nie?-zapytałem odczepiając od niej moje wargi.
-Nic! Kontynuuj.-no i kontynuowałem. Chwyciłem ją za udo i lekko podniosłem jej nogę.
-Justin. Zmień piosenkę, tak aby pasowała w rytm naszych ruchów-uśmiechnęła się.
-Naszych ruchów czyli? Aaaa! Już wiem-i włączyłem "Teenage Dream" przy której zwykle zasypiam, ale dzisiejsza noc będzie bezsenna.
Odciągnąłem Jumi od ściany i popchnąłem na łóżko.
-FUCK!-pisnęła łapiąc się za głowę. No tak. Musiała walnąć się o szafkę.
-Już dobrze, a teraz pokaż na co Cię stać-wyrwała nagle kiedy kucałem przy niej. Zrzuciłem z siebie koszulkę zostając w samych spodniach i przygniotłem ją swoim ciałem...
This is why I'm hot. I'm hot cuz I'm fly you ain't cuz you're not! Haha mam odpał pewnie po coli czy tam pepsi z cytryną. Było śmiesznie mimo stania na przystanku przez 40 minut xD O Boże! Dzisiaj na VIVA POLSKA leci "Personality Justin Bieber" <3 o 22:00 więc oglądać! Postanowiłam, że zmienię tradycję i bohaterowie pogodzą się w parku, a nie na lotnisku jak to zwykle bywa :D Mam nadzieję, że takie krótkie bazgroły napisane pod wpływem właśnie piosenki Mims'a i Katy Perry się podobają ^^
PS: Jedyna przeróbka zdjęcia przez antyfanów JB którą jak najbardziej popieram *.* haha
poniedziałek, 29 listopada 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział X "Wal się!"
-Co robisz?-zapytała Jasmine opierając się o futrynę.
-Mogłabyś stąd iść?
-A niby czemu? Przecież nic nie robię-odparła. Wstałem, podrapałem się po głowie i podszedłem do niej.
-Teraz ładnie Cię o to proszę, ale zaraz stracę cierpliwość i skończy się dobry czas dla Ciebie.
-Oh na prawdę? To takie straszne.
-Wyjdź stąd do cholery!-wypchnąłem ją za drzwi po czym z hukiem je zatrzasnąłem.
-Justin otwórz!-waliła pięściami w drzwi.
-Zapomnij!-rzuciłem ściągając koszulkę (i tutaj zaczęłam piszczeć nie wiem czemu). Chciałem wziąć prysznic ale walizki z ubraniami miałem na dole. Musiałem zejść po nie do kuchni.
-Czemu Ty się tak nagle zmieniłeś?-zapytała chamsko.
-Widocznie miałem powód. Dla kogoś takiego jak Ty nie będę znowu marnował sobie życia-zbiegłem po schodach, wziąłem potrzebne mi rzeczy i skierowałem się do łazienki.
-Mogłabyś stąd iść?
-A niby czemu? Przecież nic nie robię-odparła. Wstałem, podrapałem się po głowie i podszedłem do niej.
-Teraz ładnie Cię o to proszę, ale zaraz stracę cierpliwość i skończy się dobry czas dla Ciebie.
-Oh na prawdę? To takie straszne.
-Wyjdź stąd do cholery!-wypchnąłem ją za drzwi po czym z hukiem je zatrzasnąłem.
-Justin otwórz!-waliła pięściami w drzwi.
-Zapomnij!-rzuciłem ściągając koszulkę (i tutaj zaczęłam piszczeć nie wiem czemu). Chciałem wziąć prysznic ale walizki z ubraniami miałem na dole. Musiałem zejść po nie do kuchni.
-Czemu Ty się tak nagle zmieniłeś?-zapytała chamsko.
-Widocznie miałem powód. Dla kogoś takiego jak Ty nie będę znowu marnował sobie życia-zbiegłem po schodach, wziąłem potrzebne mi rzeczy i skierowałem się do łazienki.
*Z PERSPEKTYWY JASMINE*
Usiadłam na skraju łóżka Biebera, podpierając rękoma głowę. Nagle zaciekawiło mnie pewne zdjęcie na pulpicie jego lap-topa. Wstałam i bez zastanowienia zasiadłam przed nim. Otwarte było też okno MSN(czyt: mesendżera). Kliknęłam więc i przeczytałam pewną ciekawą wiadomość od nijakiej Jumi:
"Mam nadzieję, że jeszcze jesteś w stanie opanować się i nie doszło do niczego między Tobą, a tą całą jędzowatą Jasmine".
O! Ktoś tu będzie miał problemy-pomyślałam i zaczęłam wystukiwać te oto słowa do Jumi:
"Właśnie już to zrobiłem. Ona jest przecież boska. Z Tobą nie mógłbym sobie pozwolić na takie igraszki. Jasmine nieziemsko krzyczy kiedy jest jej dobrze. Ty nigdy nie będziesz taka jak ona."
Z dumą odeszłam od urządzenia i zbiegłam na dół do kuchni. Uśmiechałam się pod nosem gryząc banana. Po schodach zszedł Justin.
*Z PERSPEKTYWY JUSTINA*
Niech się udławi tym cholernym bananem. W ogóle kto pozwolił jej tutaj być?-pomyślałem posyłając jej przy tym znaczące spojrzenie. Miałem ochotę podejść i wetknąć jej tego banana w tą sztuczną twarz. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej parówkę. Oparłem się o blat przy którym stała JV i z siłą przeżuwając odgryziony kawałek pomyślałem: A co mi tam!-i wsadziłem jej banana do ust.
-Justin! Chcesz, żebym się zakrztusiła?-krzyknęła wypluwając całą zawartość owoca z ust.
Jako że nic tu po mnie udałem się do swojego pokoju dreptając po schodach jak pingwin. Przeżuwając nadal ostatni kęs parówki usiadłem przed komputerem i przeczytałem dziwną wiadomość od Jumi:
"Myślałam, że jesteś inny! Ale nie! Następny drań, który nie potrafi dotrzymać zwykłej obietnicy. Skoro tak Ci z nią dobrze to może bądź z nią i omijaj mnie szerokim łukiem sukinsynu!"
Moja mina po przeczytaniu tych szokująco dziwnych i niezręcznych słów była mniej więcej taka "O.O" czyli krótką mówiąc bezcenna. Myszką przesuwając wiadomości do góry, natknąłem się na wiadomość, którą pewnie i to na 100% napisała bezczelna Jasmine. No to się teraz suka nie pozbiera-pomyślałem zamykając lap-topa. Zszedłem do kuchni i zobaczyłem zadowoloną minę Villegaski.
-Czy Ty wiesz co zrobiłaś? Jak mogłem się zgodzić na trasę koncertową z Tobą? No ale to nie ja się zgodziłem tylko Scooter. No tak romans z Twoją agentką musiał jakoś zaowocować tylko szkoda, że tak źle-stanąłem przy niej i przystawiłem do jej gardła nóż w którym odbijała się moja twarz.
-Jeszcze raz coś zrobisz to pożałujesz suko! To moje życie i w nim nie ma dla Ciebie miejsca! Pogódź się z tym wreszcie, a jak nie to o spokojnym życiu możesz tylko pomarzyć!-warknąłem i puściłem ją odkładając nóż na miejsce. Napisałem do Scootera, że nie chcę tu być i nie zagram tu koncertu. Wyjaśniłem, że jak najszybciej muszę być przy Jumi i nie interesują mnie fanki. Uległ moim namowom i zabrałem sprzed nosa Jasmine swoje walizki posyłając jej ostatnie złowrogie spojrzenie i wybiegłem z domu wsiadając w pospiechu do limuzyny.
-Jadę do Ciebie Jumi-zadzwoniłem do niej i nagrałem się na pocztę głosową, bo telefon miała wyłączony.
*Z PERSPEKTYWY JUMI*
Kilkanaście razy odtwarzałam wiadomość, którą zostawił Justin. Za każdym razem kiedy naciskałam na przycisk który miał ją uruchomić miałam łzy w oczach. Kocham go i to bardzo. Nie widzę świata poza nim, ale on tego nie rozumie. Chcę tylko przytulic się do niego i zapytać DLACZEGO?! Może to tylko zwykłe nieporozumienie, które da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Chodziłam po parku patrząc jak delikatnie spadają płatki śniegu. Tyle ile ich spadło, to właśnie liczba uderzeń serca, którymi darzę Justina. To łzy bólu. Przystanęłam na chwilę i zobaczyłam w oddali postać. Sposób poruszania się tej osoby był mi bardzo dobrze znany i nawet rysy twarzy mogłam rozpoznać z kilku metrów...
Hej! Co u Was? :) Mnie męczy uporczywy katar i kilka innych rzeczy...żal po prostu żal i tyle! Chętnie zabiłabym kilka osób, ale nie w opowiadaniu, a w życiu codziennym. Widzę tą krew która sika po ścianach, ahhh...okay. Obudź się Daria! Mam nadzieję, że się podobało xD
sobota, 27 listopada 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział IX "Nic się nie dzieje"
Kiedy tylko otworzyłem drzwi limuzyny, zobaczyłem twarz Jasmine. Od razu miałem ochotę zwymiotować, a jeszcze kilka tygodni temu zrobiłbym wszystko, by powpychać mojego przyjaciela w jej czarną dziurę czy jej się to podoba czy nie. Zadzwoniłem do Jumi, ale niestety ma wyłączony telefon. Miejmy nadzieję, że to nie przeze mnie-pomyślałem wyhaczając walizki z rąk Kenny'ego.
-Justin słodziaku!-rzuciła się na mnie Jasmine. Czy ona zawsze musi tak piszczeć?-pomyślałem przewracając oczami. Zawiesiła się na mojej szyi i przyglądała mi się jakbym obiecywał jej kanapkę.
-Czemu się tak patrzysz?!-burknąłem.
-Ty wiesz dlaczego kotku-zaczęła ciągnąć mnie za rękę do niewielkiego domku, gdzie razem mieliśmy spędzać najbliższych kilka dni.
-To jak?-"wypięła" swoje piersi przed moimi oczyma.
-Srak! Odczep się ode mnie...-szturchnąłem ją nieschludnie przechodząc obok niej. Postawiłem walizki w najlepszym miejscu dla nich.
-O widzę, że pan Bieber ma ochotę sobie pogwiazdorzyć. No prosze, prosze-podeszła do mnie i złapała mój tyłek.
Strzepnąłem z siebie jej rękę, posłałem znaczące spojrzenie i pobiegłem do toalety. Czy ona zawsze będzie robić sobie nadzieje? Czy nadal będzie chwalić się swoją głupotą? Tego nikt nie wie, ale ja wiem jedno. Na prawdę kocham Jumi, skoro nie ulegam namowom Jasmine. To może oznaczać tylko jedną rzecz: Jest dobrze i oby tak zostało.
-No Justin! Wiem, że tego chcesz. Patrz tylko-pokazała mi swoją fioletową koronkową bieliznę.
-OMG! Czy Ty na prawdę myślisz, że jestem aż tak głupi, że jak pokażesz mi fioletowe majtki to zacznę piszczeć na ich widok tak jak Ty na widok moich opadających spodni?! Daruj sobie-sapnąłem wyciągając sok z lodówki.
-Odpuść sobie. Przecież jesteś wolnym ptakiem, możesz robić wszystko na co masz ochotę, więc dlaczego nie zrobisz tego o co Cię proszę i czego Ty na prawdę chcesz?!-stanęła blisko, kiedy ja odchylałem głowę do tyłu przełykając smaczny sok wsunęła rękę pod moją koszulkę. Łaskotała mnie, a sok wskięznął zamiast lecieć prosto do moich ust, poleciał wzdłóż moich cudownych mięśni.
-Nie rób. To łaskocze-zacząłem hihotać. Złapałem ją za tyłek, przysunąłem do siebie i pocałowałem brutalnie w usta. Podniosłem i położyłem na kuchenny blat, nad którym na metalowym wieszaku wisiały garnki, rondle i inne rzeczy w które musiałem uderzyć głową, ale nie zwracając na to nie wiadomo jakiej uwagi kontynuowałem całowanie JV. Pochyliłem się nad nią i całowałem w szyję, a ona owinęła swoje nogi na moich plecach.
STOP! Co Ty do cholery robisz?!-pomyślałem i odsunąłem ją od siebie z prędkością światła. Jasmine jednak nie miała zamiaru odpuścić i złapała mnie za rękę.
-To się nie działo Jasmine-powiedziałem jej.
-Teraz wszyscy się dowiedzą o Twojej drugiej twarzy!-krzyknęła. Złapałem ją za nadgarstek i uderzyłem z całej siły w policzek.
-Pierdol się szmato!-odszedłem od niej. Przecież jak Jumi się o tym dowie to mnie zabije. Pattie i reszta wsadzą mnie do psychiatryka lub na jakiś odwyk. Nie mogłem się opanować i tyle. Nie, to się nie stało. Nie mogło się stać!-rzuciłem telefonem o ścianę.
-Te iPhone'y! O dupę je rozbić! Nie wytrzymują lekkiego wstrząsu-powiedziałem podnosząc go, ale nadal działał. Los chciał, że wyświetliło się zdjęcie uśmiechniętej Jumi. Odłożyłem go na bok, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w ręce.
-Albo zepniesz dupsko i przestaniesz ulegać tej chorej umysłowo dziwce, albo Jumi się o tym dowie i już nigdy się do Ciebie nie odezwie-mówiłem do siebie. Dostałem sms-a od...Jumi. Prosiła abym wszedł na skype'a.
-Hej. Jak leci?-zapytała słodko, kiedy zobaczyłem jej twarz.
-No nie jest tak źle. Myślałem, że będzie gorzej, ale puki co wytrzymuję z Jasmine.
-Na pewno wszystko w porządku?-zapytała.
-W jak najlepszym. Po prostu miałem ciężką podróż i nie mam humoru.
-No nie wydaje mi się-mruknęła.-Tu, za oknem pada śnieg-ucieszyła się.
-Tak? Tutaj co prawda jest zimno, ale jeszcze nic z nieba nie zleciało...no oprócz rozmowy z Tobą-uśmiechnąłem się. Nagle usłyszałem kroki skierowane do mojego pokoju.
-Przepraszam. Muszę kończyć. Porozmawiam kiedy indziej dobrze?-mówiłem ze strachem w oczach.
-Justin. Coś się stało? Kto tam jest? No dobrze, porozmawiamy potem-odparła i zniknęła z monitora.
Siedziałem na krześle z wyrzutem sumienia. Nie dość, że obiecywałem jej, że nigdy więcej tego nie zrobię (no przynajmniej nałogowo) to na dodatek kłamałem przed jej pięknym obliczem. Jak mogłem?! Z myśli wyrwała mnie...
Coś tam nabazgrałam :) Jakieś zupełnie bezsensowne bzdety, ale dzięki, że ktoś to w ogóle czyta ^^ Mam płytę i jest booooska! Szaleję do remixu somebody to love, który za pewne za niedługo pojawi się w klimacie xD Dzisiejszy czas spędziłam bardzo miło z Kasią :* Nie ukrywajmy...ONA JEST TAKA: OMG! Haha :) Było zabawnie i Bieberowo :D Nie przynudzam już i idę bo z nosa mi cieknie bezczelny katar -.-
PS: Przepraszam, za wszystkie błędy jakie tutaj są bo nie chciało mi się już czytać i poprawiać xD
PS#2:"Where are you now" to studyjne jest zajebiste ^^ Zakochałam się i do tego wzruszyłam ;]
ONLY YOU CAN TOUCH MY HEART!
-Justin słodziaku!-rzuciła się na mnie Jasmine. Czy ona zawsze musi tak piszczeć?-pomyślałem przewracając oczami. Zawiesiła się na mojej szyi i przyglądała mi się jakbym obiecywał jej kanapkę.
-Czemu się tak patrzysz?!-burknąłem.
-Ty wiesz dlaczego kotku-zaczęła ciągnąć mnie za rękę do niewielkiego domku, gdzie razem mieliśmy spędzać najbliższych kilka dni.
-To jak?-"wypięła" swoje piersi przed moimi oczyma.
-Srak! Odczep się ode mnie...-szturchnąłem ją nieschludnie przechodząc obok niej. Postawiłem walizki w najlepszym miejscu dla nich.
-O widzę, że pan Bieber ma ochotę sobie pogwiazdorzyć. No prosze, prosze-podeszła do mnie i złapała mój tyłek.
Strzepnąłem z siebie jej rękę, posłałem znaczące spojrzenie i pobiegłem do toalety. Czy ona zawsze będzie robić sobie nadzieje? Czy nadal będzie chwalić się swoją głupotą? Tego nikt nie wie, ale ja wiem jedno. Na prawdę kocham Jumi, skoro nie ulegam namowom Jasmine. To może oznaczać tylko jedną rzecz: Jest dobrze i oby tak zostało.
-No Justin! Wiem, że tego chcesz. Patrz tylko-pokazała mi swoją fioletową koronkową bieliznę.
-OMG! Czy Ty na prawdę myślisz, że jestem aż tak głupi, że jak pokażesz mi fioletowe majtki to zacznę piszczeć na ich widok tak jak Ty na widok moich opadających spodni?! Daruj sobie-sapnąłem wyciągając sok z lodówki.
-Odpuść sobie. Przecież jesteś wolnym ptakiem, możesz robić wszystko na co masz ochotę, więc dlaczego nie zrobisz tego o co Cię proszę i czego Ty na prawdę chcesz?!-stanęła blisko, kiedy ja odchylałem głowę do tyłu przełykając smaczny sok wsunęła rękę pod moją koszulkę. Łaskotała mnie, a sok wskięznął zamiast lecieć prosto do moich ust, poleciał wzdłóż moich cudownych mięśni.
-Nie rób. To łaskocze-zacząłem hihotać. Złapałem ją za tyłek, przysunąłem do siebie i pocałowałem brutalnie w usta. Podniosłem i położyłem na kuchenny blat, nad którym na metalowym wieszaku wisiały garnki, rondle i inne rzeczy w które musiałem uderzyć głową, ale nie zwracając na to nie wiadomo jakiej uwagi kontynuowałem całowanie JV. Pochyliłem się nad nią i całowałem w szyję, a ona owinęła swoje nogi na moich plecach.
STOP! Co Ty do cholery robisz?!-pomyślałem i odsunąłem ją od siebie z prędkością światła. Jasmine jednak nie miała zamiaru odpuścić i złapała mnie za rękę.
-To się nie działo Jasmine-powiedziałem jej.
-Teraz wszyscy się dowiedzą o Twojej drugiej twarzy!-krzyknęła. Złapałem ją za nadgarstek i uderzyłem z całej siły w policzek.
-Pierdol się szmato!-odszedłem od niej. Przecież jak Jumi się o tym dowie to mnie zabije. Pattie i reszta wsadzą mnie do psychiatryka lub na jakiś odwyk. Nie mogłem się opanować i tyle. Nie, to się nie stało. Nie mogło się stać!-rzuciłem telefonem o ścianę.
-Te iPhone'y! O dupę je rozbić! Nie wytrzymują lekkiego wstrząsu-powiedziałem podnosząc go, ale nadal działał. Los chciał, że wyświetliło się zdjęcie uśmiechniętej Jumi. Odłożyłem go na bok, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w ręce.
-Albo zepniesz dupsko i przestaniesz ulegać tej chorej umysłowo dziwce, albo Jumi się o tym dowie i już nigdy się do Ciebie nie odezwie-mówiłem do siebie. Dostałem sms-a od...Jumi. Prosiła abym wszedł na skype'a.
-Hej. Jak leci?-zapytała słodko, kiedy zobaczyłem jej twarz.
-No nie jest tak źle. Myślałem, że będzie gorzej, ale puki co wytrzymuję z Jasmine.
-Na pewno wszystko w porządku?-zapytała.
-W jak najlepszym. Po prostu miałem ciężką podróż i nie mam humoru.
-No nie wydaje mi się-mruknęła.-Tu, za oknem pada śnieg-ucieszyła się.
-Tak? Tutaj co prawda jest zimno, ale jeszcze nic z nieba nie zleciało...no oprócz rozmowy z Tobą-uśmiechnąłem się. Nagle usłyszałem kroki skierowane do mojego pokoju.
-Przepraszam. Muszę kończyć. Porozmawiam kiedy indziej dobrze?-mówiłem ze strachem w oczach.
-Justin. Coś się stało? Kto tam jest? No dobrze, porozmawiamy potem-odparła i zniknęła z monitora.
Siedziałem na krześle z wyrzutem sumienia. Nie dość, że obiecywałem jej, że nigdy więcej tego nie zrobię (no przynajmniej nałogowo) to na dodatek kłamałem przed jej pięknym obliczem. Jak mogłem?! Z myśli wyrwała mnie...
Coś tam nabazgrałam :) Jakieś zupełnie bezsensowne bzdety, ale dzięki, że ktoś to w ogóle czyta ^^ Mam płytę i jest booooska! Szaleję do remixu somebody to love, który za pewne za niedługo pojawi się w klimacie xD Dzisiejszy czas spędziłam bardzo miło z Kasią :* Nie ukrywajmy...ONA JEST TAKA: OMG! Haha :) Było zabawnie i Bieberowo :D Nie przynudzam już i idę bo z nosa mi cieknie bezczelny katar -.-
PS: Przepraszam, za wszystkie błędy jakie tutaj są bo nie chciało mi się już czytać i poprawiać xD
PS#2:"Where are you now" to studyjne jest zajebiste ^^ Zakochałam się i do tego wzruszyłam ;]
ONLY YOU CAN TOUCH MY HEART!
czwartek, 25 listopada 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział VIII "Będę się modlić, żeby jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczyć"
-Słuchaj. Wyjeżdżam, wiem, że obiecałem Ci spotykanie się kiedy tylko będzie taka możliwość, ale jak na razie mam tyle koncertów, że nie mam czasu nawet dla siebie.-powiedziałem jej przed wyjazdem, stojąc tuż przed hotelem i rozmawiając z nią.
-Ale obiecałeś! Matko, będę się modlić, żeby jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczyć. Proszę obiecaj mi, że już nigdy więcej nie będziesz uprawiał seksu z przypadkowymi dziewczynami dobrze?-ostrzegała.
-Chyba Ci mówiłem coś na ten temat, więc już odstawmy to w kąt i po prostu o tym zapomnijmy. Nawet nie wiesz jak trudno jest Cię tu zostawić, ale ja na to nie mam wpływu. Nie chciałem Ci o tym mówić, ale w końcu to powiem. Przez kilka tygodni będę zmuszony do koncertowania z Jasmine. Przykro mi. Dziękuję za wszystko Jumi-pocałowałem ją w czoło, wziąłem walizki i ruszyłem do limuzyny.
-Nie zapomnij o mnie-dodała jeszcze.
-Kocham Cię!-krzyknąłem, kiedy Kenny zamykał drzwi czarnej limuzyny z mojej strony. Jumi zaczęła biec za nami, ale zdążyła tylko dotknąć ręką szyby.
Zastanawiam się czy zniosę to wszystko, ale będzie koło mnie Jasmine, którą od kilku dni darzę tylko i wyłącznie chorą nienawiścią. To chyba dobrze, jednak na scenie będziemy musieli odgrywać te tępe scenki miłosne. Mam nadzieję tylko, że Jumi nie odbierze tego jako miłość, a z Jasmine muszę wyjaśnić kilka spraw, aby później nie żałowała swoich czynów, bo doskonale wiem do czego jest w stanie się posunąć. Bylebym i ja miał na tyle oleju w głowie, by przez ten czas spędzany z nią nie połakomić się na jej tłusty tyłek. Skończę z tym świństwem dla Jumi.
W kieszeni poczułem wibracje.
-Witaj kotku. Już nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę. Mam nadzieję, że zabawimy się trochę przez ten czas.-mówiła żałosnym głosem, który nie dawno był w stanie mnie podniecić.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać, ale jak przyjadę.
-Co się stało? Straciłeś ochotę na seks ze mną? Przecież podobało Ci się i chciałeś to powtórzyć-denerwowała się.
-Skończ już z tym. Powiem Ci wszystko w cztery oczy. Nie panikuj tak-rozłączyłem się.
Oby i następnym razem poszło mi tak sprawnie jak teraz. Gdybym nadal zamierzał być nimfomanem to w końcu Pattie i wszyscy inni by się o tym dowiedzieli. Wydaje mi się, że Jumi nauczyła mnie ogólnego szacunku do ludzi i nie wiem jak mogę jej za to dziękować, bo dziewczyna na prawdę ma większy wpływ na mnie niż sprawianie, że mój "przyjaciel" staje za każdym razem kiedy widzę jakąś gorącą laskę.
-Justin. Coś Cię gryzie?-wyrwała nagle Pattie.
-A nie, nie. Już tęsknię za Jumi i stąd ta cisza.-uśmiechając się do niej niewinnie. Przytuliła mnie do siebie i zaczęła głaskać po głowie. Chyba tego mi brakowało bo zacząłem szlochać, jak za dawnych lat kiedy Jeremy nas zostawił.
Ani moja mama, ani ja się nie odzywaliśmy. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jest dla mnie ważna. Przez ta całą sławę i poczucie, że mogę wszystko zapomniałem o najważniejszej osobie w moim życiu, którą jest moja mama.
-Już w porządku?-zapytała podnosząc moją głowę. Pokiwałem głową twierdząco, a ona otarła moje łzy.
Zasnąłem na jej kolanach, tak jak kiedyś, kiedy byłem malutkim chłopczykiem...
Hihi ^^ To by było tyle :) "NEVER SAY NEVER" to na prawdę działa gdy tylko się w to wierzy <3 Jutro premiera płyty i książki tak więc po szkole jadę na podbój empika haha! Nie mogę się doczekać <3 pisać czy się podobało :)
-Ale obiecałeś! Matko, będę się modlić, żeby jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczyć. Proszę obiecaj mi, że już nigdy więcej nie będziesz uprawiał seksu z przypadkowymi dziewczynami dobrze?-ostrzegała.
-Chyba Ci mówiłem coś na ten temat, więc już odstawmy to w kąt i po prostu o tym zapomnijmy. Nawet nie wiesz jak trudno jest Cię tu zostawić, ale ja na to nie mam wpływu. Nie chciałem Ci o tym mówić, ale w końcu to powiem. Przez kilka tygodni będę zmuszony do koncertowania z Jasmine. Przykro mi. Dziękuję za wszystko Jumi-pocałowałem ją w czoło, wziąłem walizki i ruszyłem do limuzyny.
-Nie zapomnij o mnie-dodała jeszcze.
-Kocham Cię!-krzyknąłem, kiedy Kenny zamykał drzwi czarnej limuzyny z mojej strony. Jumi zaczęła biec za nami, ale zdążyła tylko dotknąć ręką szyby.
Zastanawiam się czy zniosę to wszystko, ale będzie koło mnie Jasmine, którą od kilku dni darzę tylko i wyłącznie chorą nienawiścią. To chyba dobrze, jednak na scenie będziemy musieli odgrywać te tępe scenki miłosne. Mam nadzieję tylko, że Jumi nie odbierze tego jako miłość, a z Jasmine muszę wyjaśnić kilka spraw, aby później nie żałowała swoich czynów, bo doskonale wiem do czego jest w stanie się posunąć. Bylebym i ja miał na tyle oleju w głowie, by przez ten czas spędzany z nią nie połakomić się na jej tłusty tyłek. Skończę z tym świństwem dla Jumi.
W kieszeni poczułem wibracje.
-Witaj kotku. Już nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę. Mam nadzieję, że zabawimy się trochę przez ten czas.-mówiła żałosnym głosem, który nie dawno był w stanie mnie podniecić.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać, ale jak przyjadę.
-Co się stało? Straciłeś ochotę na seks ze mną? Przecież podobało Ci się i chciałeś to powtórzyć-denerwowała się.
-Skończ już z tym. Powiem Ci wszystko w cztery oczy. Nie panikuj tak-rozłączyłem się.
Oby i następnym razem poszło mi tak sprawnie jak teraz. Gdybym nadal zamierzał być nimfomanem to w końcu Pattie i wszyscy inni by się o tym dowiedzieli. Wydaje mi się, że Jumi nauczyła mnie ogólnego szacunku do ludzi i nie wiem jak mogę jej za to dziękować, bo dziewczyna na prawdę ma większy wpływ na mnie niż sprawianie, że mój "przyjaciel" staje za każdym razem kiedy widzę jakąś gorącą laskę.
-Justin. Coś Cię gryzie?-wyrwała nagle Pattie.
-A nie, nie. Już tęsknię za Jumi i stąd ta cisza.-uśmiechając się do niej niewinnie. Przytuliła mnie do siebie i zaczęła głaskać po głowie. Chyba tego mi brakowało bo zacząłem szlochać, jak za dawnych lat kiedy Jeremy nas zostawił.
Ani moja mama, ani ja się nie odzywaliśmy. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jest dla mnie ważna. Przez ta całą sławę i poczucie, że mogę wszystko zapomniałem o najważniejszej osobie w moim życiu, którą jest moja mama.
-Już w porządku?-zapytała podnosząc moją głowę. Pokiwałem głową twierdząco, a ona otarła moje łzy.
Zasnąłem na jej kolanach, tak jak kiedyś, kiedy byłem malutkim chłopczykiem...
Hihi ^^ To by było tyle :) "NEVER SAY NEVER" to na prawdę działa gdy tylko się w to wierzy <3 Jutro premiera płyty i książki tak więc po szkole jadę na podbój empika haha! Nie mogę się doczekać <3 pisać czy się podobało :)
środa, 24 listopada 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział VII "Zupełnie się wyciszam"
-Pojechałbym gdzieś odpocząć. Na takie małe wakacje-powiedziałem wracając z Jumi.
-A gdzie chciałbyś pojechać tym razem?-zapytała.
-Na Borneo bo jeszcze tam nie było mojego pięknego tyłka, ale oczywiście Twój też mógłby się tam znaleźć jeśli pozwolisz-zaproponowałem.
-Moi rodzice mnie nie puszczą.
-Wątpisz? Mam na tyle ładne oczy, że ich przekonam.
-Nie wiesz jacy oni są. Ty i ja nie jesteśmy razem więc nawet nie ma sensu, abyśmy spędzali ze sobą tyle czasu. Nie będziemy razem Justin. Lepiej będzie jak pojedziesz tam sam-odparła oschle.
-Czemu tak myślisz?
-Bo mnie nie pokochasz. Jestem dla Ciebie zbyt surowa.
-Never say never!-zaśmiałem się jak małpka.
-Możliwe, ale mimo tego i tak w to wątpię-burknęła.
Stanąłem na przeciwko niej i złapałem ukradkiem za zimną dłoń.
-Pamiętasz jak pokazywałem Ci gwiazdę?-zapytałem oczekując wyczerpującej odpowiedzi.
-Tak, pamiętam.
-Przypomnij sobie co wtedy mówiłem-zaglądałem w jej oczy co raz głębiej.
Stanąłem za nią i oparłem swe ręce na jej kościstych biodrach.
-Powiedz mi tylko, czy ja choć trochę zmieniam Ciebie, Twoje życie i postępowanie? Czy moje słowa dają Ci coś do zrozumienia?-zapytała nagle.
-Eh Jumi. Nie zauważyłaś jeszcze jak zachowuję się przy Tobie? Zupełnie się wyciszam, staram się odpowiednio układać zdania tak, by Cię nie urazić, choć nawet to mi nie wychodzi.
-Czyli jednak moje słowa mają dla Ciebie jakikolwiek sens? Miło mi to słyszeć.-odwróciła się gwałtownie i pocałowała delikatnie moje wargi.
-Nie zależy mi na tym, aby zmieniać Twoje dotychczasowe życie o 180 stopni, ale gdyby tak było powiedz mi o tym.-dodała szokując mnie jak zawsze swoimi mądrościami.
-Ale właśnie tak jest. Zmieniasz wszystko tak gwałtownie, że powoli nie nadążam za Tobą, ale to nic. Wiesz, że jesteś jedyną osobą, która tak na mnie działa? Nawet moja mama nie ma na mnie takiego wpływu jak Ty-zaczerwieniłem się.
-Wiesz Justin, czuję coś do Ciebie, ale to jeszcze nie jest zakochanie, ani nawet zauroczenie, to chyba moja opiekuńczość, ale obiecuję, że to się zmieni-przytuliła mnie.
-To było słodkie, a teraz chodźmy bo muszę odprowadzić Cię do domu-objąłem ją swoim ramieniem i kontynuowaliśmy naszą drogę do domu.
-Może Cię to zmartwi, ale za 2 dni wyjeżdżam stąd.-oznajmiłem z trudem wymawiając słowa.
-Nie! Proszę zostań.-stanęła na chwilę.
-Obiecuję, że będziemy się widywać jasne?-złapałem ją za brodę, a drugą ręką odgarnąłem jej włosy. Chyba się ucieszyła bo na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem...
Bla bla bla...taka sraka, że ja nie mogę...śnieg odebrał mi wenę skur*iel! -.- Pamiętajcie, że w piątek 26.11.2010 premiera "My worlds acoustic" oraz książki "Justin Bieber poznaj gwiazdę"! Koniecznie muszę posiadać te obydwie rzeczy, ale najpierw skołuję kasę w jakiś sposób. Być może kochana mamusia kupi mi książkę na urodzinki, lub pod choinkę, bo na płytę mam ^^ W piątek po szkole szybko jadę do empiku łiii! Nie mogę się doczekać <3 Tak w ogóle dostałam dzisiaj bardzo ciekawego linka na NK od pewnej fanki Biebsa, która ma "First Step 2 Forever: My story" i tłumaczy ją na język polski :) Podaję go tu:
http://justindrewbieberpoland.blogspot.com/2010/11/first-step-2-forever-my-story-part-1.htmlDziękuję tym którzy czytają moje drętwe wypociny, które na prawdę zdobywane są ciężką pracą :*
PS: JEGO OCZY NA TYM ZDJĘCIU SĄ TAK BŁYSZCZĄCE JAK MOJE PAZNOKCIE PO POMALOWANIU ^^ Jednym słowem cudo!
-A gdzie chciałbyś pojechać tym razem?-zapytała.
-Na Borneo bo jeszcze tam nie było mojego pięknego tyłka, ale oczywiście Twój też mógłby się tam znaleźć jeśli pozwolisz-zaproponowałem.
-Moi rodzice mnie nie puszczą.
-Wątpisz? Mam na tyle ładne oczy, że ich przekonam.
-Nie wiesz jacy oni są. Ty i ja nie jesteśmy razem więc nawet nie ma sensu, abyśmy spędzali ze sobą tyle czasu. Nie będziemy razem Justin. Lepiej będzie jak pojedziesz tam sam-odparła oschle.
-Czemu tak myślisz?
-Bo mnie nie pokochasz. Jestem dla Ciebie zbyt surowa.
-Never say never!-zaśmiałem się jak małpka.
-Możliwe, ale mimo tego i tak w to wątpię-burknęła.
Stanąłem na przeciwko niej i złapałem ukradkiem za zimną dłoń.
-Pamiętasz jak pokazywałem Ci gwiazdę?-zapytałem oczekując wyczerpującej odpowiedzi.
-Tak, pamiętam.
-Przypomnij sobie co wtedy mówiłem-zaglądałem w jej oczy co raz głębiej.
Stanąłem za nią i oparłem swe ręce na jej kościstych biodrach.
-Powiedz mi tylko, czy ja choć trochę zmieniam Ciebie, Twoje życie i postępowanie? Czy moje słowa dają Ci coś do zrozumienia?-zapytała nagle.
-Eh Jumi. Nie zauważyłaś jeszcze jak zachowuję się przy Tobie? Zupełnie się wyciszam, staram się odpowiednio układać zdania tak, by Cię nie urazić, choć nawet to mi nie wychodzi.
-Czyli jednak moje słowa mają dla Ciebie jakikolwiek sens? Miło mi to słyszeć.-odwróciła się gwałtownie i pocałowała delikatnie moje wargi.
-Nie zależy mi na tym, aby zmieniać Twoje dotychczasowe życie o 180 stopni, ale gdyby tak było powiedz mi o tym.-dodała szokując mnie jak zawsze swoimi mądrościami.
-Ale właśnie tak jest. Zmieniasz wszystko tak gwałtownie, że powoli nie nadążam za Tobą, ale to nic. Wiesz, że jesteś jedyną osobą, która tak na mnie działa? Nawet moja mama nie ma na mnie takiego wpływu jak Ty-zaczerwieniłem się.
-Wiesz Justin, czuję coś do Ciebie, ale to jeszcze nie jest zakochanie, ani nawet zauroczenie, to chyba moja opiekuńczość, ale obiecuję, że to się zmieni-przytuliła mnie.
-To było słodkie, a teraz chodźmy bo muszę odprowadzić Cię do domu-objąłem ją swoim ramieniem i kontynuowaliśmy naszą drogę do domu.
-Może Cię to zmartwi, ale za 2 dni wyjeżdżam stąd.-oznajmiłem z trudem wymawiając słowa.
-Nie! Proszę zostań.-stanęła na chwilę.
-Obiecuję, że będziemy się widywać jasne?-złapałem ją za brodę, a drugą ręką odgarnąłem jej włosy. Chyba się ucieszyła bo na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem...
Bla bla bla...taka sraka, że ja nie mogę...śnieg odebrał mi wenę skur*iel! -.- Pamiętajcie, że w piątek 26.11.2010 premiera "My worlds acoustic" oraz książki "Justin Bieber poznaj gwiazdę"! Koniecznie muszę posiadać te obydwie rzeczy, ale najpierw skołuję kasę w jakiś sposób. Być może kochana mamusia kupi mi książkę na urodzinki, lub pod choinkę, bo na płytę mam ^^ W piątek po szkole szybko jadę do empiku łiii! Nie mogę się doczekać <3 Tak w ogóle dostałam dzisiaj bardzo ciekawego linka na NK od pewnej fanki Biebsa, która ma "First Step 2 Forever: My story" i tłumaczy ją na język polski :) Podaję go tu:
http://justindrewbieberpoland.blogspot.com/2010/11/first-step-2-forever-my-story-part-1.htmlDziękuję tym którzy czytają moje drętwe wypociny, które na prawdę zdobywane są ciężką pracą :*
PS: JEGO OCZY NA TYM ZDJĘCIU SĄ TAK BŁYSZCZĄCE JAK MOJE PAZNOKCIE PO POMALOWANIU ^^ Jednym słowem cudo!
poniedziałek, 22 listopada 2010
"UNTIL I MET YOU" Rozdział VI "Pomóż"
-Coś przede mną ukrywasz-zatrzymała mnie swoją ręką kładąc ją na mojej klatce piersiowej.
-Wcale, że nie-odparłem robiąc głupią minę.-To, że jestem nimfomanem już wiesz.-dodałem.
-Nie chodzi już o to. Nie wierzę w to co robiłeś dzisiaj. Jakoś nie za bardzo mnie do tego przekonujesz-sapnęła.
-Przeleciałem Jasmine. Wystarczy?-powiedziałem nagle.
-Że co? Myślałam, że już z tym skończyłeś.-spojrzała mi w oczy. Odwróciłem głowę, bo wiedziałem, że ją ranię.
-Nie mogę przestać. Tak jak ze śpiewaniem i występowaniem, te dwie rzeczy mam we krwi-tłumaczyłem.
-Zacznij w końcu robić coś normalnego. Coś co da Ci satysfakcję i innym szczęście.Pomóż komuś i pokaż, że nie tylko jesteś gwiazdką, ale masz też dobre serce, bo dla Twoich wszystkich fanów to co robisz ma bardzo duże znaczenie-mówiła, próbując dojść w końcu do mojego rozumu. Słowa Jumi, nie lecą na wiatr, mają dla mnie jakieś znaczenie, ale nie musi o tym wiedzieć, no chyba, że się domyśla bo jest na prawdę mądrą dziewczyną i nie mam zamiaru jej wykorzystywać. To raczej tylko ona może sprawić, że znów się zmienię, że będę tym normalnym Bieberem.
-Chcesz kiedyś usłyszeć w telewizji słowa "16-latek Justin Bieber idol milionów dziewczyn jest nimfomanem!"?-zapytała, co mnie otrząsnęło z tego wszystkiego.
-Nie chcę. Przecież powinienem być dla nich autorytetem, inspiracją i bohaterem, a nie nastolatkiem dla którego liczy się tylko ruszanie tyłkiem w przód i w tył-zaśmiałem się.
-Dosyć Bieber! Obudź się!-zaczęła mną potrząsać.
-No dobrze, ja tylko się śmieję. Nawet już zębów nie mogę pokazać czy co?-parsknąłem. Dostałem w policzek.
-Jumi. Ty na prawdę jesteś stanowcza. Chyba będę dziękował Bogu, że mnie wyrywasz z tego seksoholizmu-przytuliłem ją do siebie.
-Dużo osób, które mnie znają często dochodzą do wniosku przy moich przemowach, że należy się zmienić. Oby i na Ciebie to zadziałało. Mogę na Ciebie liczyć?-zapytała.
-Um, możesz. Skąd to pytanie? To, że codziennie pcham swojego przyjaciela w zajebiste panienki(rozmarzył się) to nie znaczy, że już nie można na mnie liczyć-odparłem.
-No to dobrze, a teraz chodź. Zróbmy coś dobrego-Jumi pociągnęła mnie za rękę, a ja myśląc o Bóg wie czym uśmiechałem się.
-Oh Justin! Nie o to mi chodzi!-sprostowała moje grzeszne myśli.
Pojechaliśmy na zakupy do sklepu, aby spełnić życzenie Jumi. Kupiliśmy mnóstwo dobrych produktów do jedzenia. Przechodząc obok każdej półki nie było rzeczy, której nie wzięliśmy. Przy kasie sprzedawczyni popatrzyła na mnie badawczym wzrokiem, aż nagle wybuchnęła.
-Justin Bieber to Ty, tak?
-Tak, tak to ja.-uśmiechnąłem się.
-Proszę daj mi swój autograf, moja córka Cię uwielbia.-podała mi kartkę i długopis. W hotelowej kuchni ja i Jumi zaczęliśmy robić kanapki, które pakowaliśmy do papierowych toreb. Było tego tak dużo, że zajęło nam to 2 godziny. Do każdej z toreb dołączyliśmy kilka papierowych banknotów i ruszyliśmy w miasto. W każdym miejscu byliśmy w stanie dojrzeć kogoś bezdomnego. Serce mi się krajało kiedy ich widziałem. O tym właśnie jest moja piosenka "Pray". Nigdy nie przechodziłem koło takich ludzi obojętnie, bo cały czas miałem w głowie obraz kiedy to ja potrzebowałem pieniędzy, aby utrzymać mnie i moją mamę w jakimś normalnym stanie, choć ona zarabiała, ale to było za mało. Każdy człowiek mimo braku sił dziękował nam na swój sposób. Każdy z nich wysyłał do nas ciepłe spojrzenie i promienny uśmiech. Tak nie wiele może sprawić, że ci ludzie poczują się lepiej mimo tego, że nie dostali dachu nad głową, ani ciepłego pokoju. Nie mają rodzinnej atmosfery podczas świąt tylko zamartwiają się jak przetrwać do następnego Bożego Narodzenia. Każdy z tych ludzi dostał coś ciepłego do picia. Wszyscy wiedzieli kim jestem, a kiedy mówili te słowa "Jesteś wielki. Nie zmieniaj się." dochodziłem do wniosku, że tak na prawdę to oni powiedzą mi prawdę, bo nie ma najmniejszego sensu by skłamali choć trochę.
-Jestem z nas dumny-objąłem Jumi.
-A ja z Ciebie. Widzisz, tak mało dostali, a tak bardzo się cieszą-odparła i poszliśmy do hotelu. Robiło się powoli ciemno, a ja co raz bardziej zmęczony. Dziś zasnę z myślą o tym, że tych ludzi jakoś uszczęśliwiłem takimi drobiazgami. To tylko dzięki Jumi-pomyślałem patrząc się na nią...
To na tyle :) Jestem tak dumna z Justina, że nie macie najmniejszego pojęcia jak bardzo się cieszę :) Mam nadzieję, że się podoba ^^
-Wcale, że nie-odparłem robiąc głupią minę.-To, że jestem nimfomanem już wiesz.-dodałem.
-Nie chodzi już o to. Nie wierzę w to co robiłeś dzisiaj. Jakoś nie za bardzo mnie do tego przekonujesz-sapnęła.
-Przeleciałem Jasmine. Wystarczy?-powiedziałem nagle.
-Że co? Myślałam, że już z tym skończyłeś.-spojrzała mi w oczy. Odwróciłem głowę, bo wiedziałem, że ją ranię.
-Nie mogę przestać. Tak jak ze śpiewaniem i występowaniem, te dwie rzeczy mam we krwi-tłumaczyłem.
-Zacznij w końcu robić coś normalnego. Coś co da Ci satysfakcję i innym szczęście.Pomóż komuś i pokaż, że nie tylko jesteś gwiazdką, ale masz też dobre serce, bo dla Twoich wszystkich fanów to co robisz ma bardzo duże znaczenie-mówiła, próbując dojść w końcu do mojego rozumu. Słowa Jumi, nie lecą na wiatr, mają dla mnie jakieś znaczenie, ale nie musi o tym wiedzieć, no chyba, że się domyśla bo jest na prawdę mądrą dziewczyną i nie mam zamiaru jej wykorzystywać. To raczej tylko ona może sprawić, że znów się zmienię, że będę tym normalnym Bieberem.
-Chcesz kiedyś usłyszeć w telewizji słowa "16-latek Justin Bieber idol milionów dziewczyn jest nimfomanem!"?-zapytała, co mnie otrząsnęło z tego wszystkiego.
-Nie chcę. Przecież powinienem być dla nich autorytetem, inspiracją i bohaterem, a nie nastolatkiem dla którego liczy się tylko ruszanie tyłkiem w przód i w tył-zaśmiałem się.
-Dosyć Bieber! Obudź się!-zaczęła mną potrząsać.
-No dobrze, ja tylko się śmieję. Nawet już zębów nie mogę pokazać czy co?-parsknąłem. Dostałem w policzek.
-Jumi. Ty na prawdę jesteś stanowcza. Chyba będę dziękował Bogu, że mnie wyrywasz z tego seksoholizmu-przytuliłem ją do siebie.
-Dużo osób, które mnie znają często dochodzą do wniosku przy moich przemowach, że należy się zmienić. Oby i na Ciebie to zadziałało. Mogę na Ciebie liczyć?-zapytała.
-Um, możesz. Skąd to pytanie? To, że codziennie pcham swojego przyjaciela w zajebiste panienki(rozmarzył się) to nie znaczy, że już nie można na mnie liczyć-odparłem.
-No to dobrze, a teraz chodź. Zróbmy coś dobrego-Jumi pociągnęła mnie za rękę, a ja myśląc o Bóg wie czym uśmiechałem się.
-Oh Justin! Nie o to mi chodzi!-sprostowała moje grzeszne myśli.
Pojechaliśmy na zakupy do sklepu, aby spełnić życzenie Jumi. Kupiliśmy mnóstwo dobrych produktów do jedzenia. Przechodząc obok każdej półki nie było rzeczy, której nie wzięliśmy. Przy kasie sprzedawczyni popatrzyła na mnie badawczym wzrokiem, aż nagle wybuchnęła.
-Justin Bieber to Ty, tak?
-Tak, tak to ja.-uśmiechnąłem się.
-Proszę daj mi swój autograf, moja córka Cię uwielbia.-podała mi kartkę i długopis. W hotelowej kuchni ja i Jumi zaczęliśmy robić kanapki, które pakowaliśmy do papierowych toreb. Było tego tak dużo, że zajęło nam to 2 godziny. Do każdej z toreb dołączyliśmy kilka papierowych banknotów i ruszyliśmy w miasto. W każdym miejscu byliśmy w stanie dojrzeć kogoś bezdomnego. Serce mi się krajało kiedy ich widziałem. O tym właśnie jest moja piosenka "Pray". Nigdy nie przechodziłem koło takich ludzi obojętnie, bo cały czas miałem w głowie obraz kiedy to ja potrzebowałem pieniędzy, aby utrzymać mnie i moją mamę w jakimś normalnym stanie, choć ona zarabiała, ale to było za mało. Każdy człowiek mimo braku sił dziękował nam na swój sposób. Każdy z nich wysyłał do nas ciepłe spojrzenie i promienny uśmiech. Tak nie wiele może sprawić, że ci ludzie poczują się lepiej mimo tego, że nie dostali dachu nad głową, ani ciepłego pokoju. Nie mają rodzinnej atmosfery podczas świąt tylko zamartwiają się jak przetrwać do następnego Bożego Narodzenia. Każdy z tych ludzi dostał coś ciepłego do picia. Wszyscy wiedzieli kim jestem, a kiedy mówili te słowa "Jesteś wielki. Nie zmieniaj się." dochodziłem do wniosku, że tak na prawdę to oni powiedzą mi prawdę, bo nie ma najmniejszego sensu by skłamali choć trochę.
-Jestem z nas dumny-objąłem Jumi.
-A ja z Ciebie. Widzisz, tak mało dostali, a tak bardzo się cieszą-odparła i poszliśmy do hotelu. Robiło się powoli ciemno, a ja co raz bardziej zmęczony. Dziś zasnę z myślą o tym, że tych ludzi jakoś uszczęśliwiłem takimi drobiazgami. To tylko dzięki Jumi-pomyślałem patrząc się na nią...
To na tyle :) Jestem tak dumna z Justina, że nie macie najmniejszego pojęcia jak bardzo się cieszę :) Mam nadzieję, że się podoba ^^
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)





