-Mogłabyś stąd iść?
-A niby czemu? Przecież nic nie robię-odparła. Wstałem, podrapałem się po głowie i podszedłem do niej.
-Teraz ładnie Cię o to proszę, ale zaraz stracę cierpliwość i skończy się dobry czas dla Ciebie.
-Oh na prawdę? To takie straszne.
-Wyjdź stąd do cholery!-wypchnąłem ją za drzwi po czym z hukiem je zatrzasnąłem.
-Justin otwórz!-waliła pięściami w drzwi.
-Zapomnij!-rzuciłem ściągając koszulkę (i tutaj zaczęłam piszczeć nie wiem czemu). Chciałem wziąć prysznic ale walizki z ubraniami miałem na dole. Musiałem zejść po nie do kuchni.
-Czemu Ty się tak nagle zmieniłeś?-zapytała chamsko.
-Widocznie miałem powód. Dla kogoś takiego jak Ty nie będę znowu marnował sobie życia-zbiegłem po schodach, wziąłem potrzebne mi rzeczy i skierowałem się do łazienki.
*Z PERSPEKTYWY JASMINE*
Usiadłam na skraju łóżka Biebera, podpierając rękoma głowę. Nagle zaciekawiło mnie pewne zdjęcie na pulpicie jego lap-topa. Wstałam i bez zastanowienia zasiadłam przed nim. Otwarte było też okno MSN(czyt: mesendżera). Kliknęłam więc i przeczytałam pewną ciekawą wiadomość od nijakiej Jumi:
"Mam nadzieję, że jeszcze jesteś w stanie opanować się i nie doszło do niczego między Tobą, a tą całą jędzowatą Jasmine".
O! Ktoś tu będzie miał problemy-pomyślałam i zaczęłam wystukiwać te oto słowa do Jumi:
"Właśnie już to zrobiłem. Ona jest przecież boska. Z Tobą nie mógłbym sobie pozwolić na takie igraszki. Jasmine nieziemsko krzyczy kiedy jest jej dobrze. Ty nigdy nie będziesz taka jak ona."
Z dumą odeszłam od urządzenia i zbiegłam na dół do kuchni. Uśmiechałam się pod nosem gryząc banana. Po schodach zszedł Justin.
*Z PERSPEKTYWY JUSTINA*
Niech się udławi tym cholernym bananem. W ogóle kto pozwolił jej tutaj być?-pomyślałem posyłając jej przy tym znaczące spojrzenie. Miałem ochotę podejść i wetknąć jej tego banana w tą sztuczną twarz. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej parówkę. Oparłem się o blat przy którym stała JV i z siłą przeżuwając odgryziony kawałek pomyślałem: A co mi tam!-i wsadziłem jej banana do ust.
-Justin! Chcesz, żebym się zakrztusiła?-krzyknęła wypluwając całą zawartość owoca z ust.
Jako że nic tu po mnie udałem się do swojego pokoju dreptając po schodach jak pingwin. Przeżuwając nadal ostatni kęs parówki usiadłem przed komputerem i przeczytałem dziwną wiadomość od Jumi:
"Myślałam, że jesteś inny! Ale nie! Następny drań, który nie potrafi dotrzymać zwykłej obietnicy. Skoro tak Ci z nią dobrze to może bądź z nią i omijaj mnie szerokim łukiem sukinsynu!"
Moja mina po przeczytaniu tych szokująco dziwnych i niezręcznych słów była mniej więcej taka "O.O" czyli krótką mówiąc bezcenna. Myszką przesuwając wiadomości do góry, natknąłem się na wiadomość, którą pewnie i to na 100% napisała bezczelna Jasmine. No to się teraz suka nie pozbiera-pomyślałem zamykając lap-topa. Zszedłem do kuchni i zobaczyłem zadowoloną minę Villegaski.
-Czy Ty wiesz co zrobiłaś? Jak mogłem się zgodzić na trasę koncertową z Tobą? No ale to nie ja się zgodziłem tylko Scooter. No tak romans z Twoją agentką musiał jakoś zaowocować tylko szkoda, że tak źle-stanąłem przy niej i przystawiłem do jej gardła nóż w którym odbijała się moja twarz.
-Jeszcze raz coś zrobisz to pożałujesz suko! To moje życie i w nim nie ma dla Ciebie miejsca! Pogódź się z tym wreszcie, a jak nie to o spokojnym życiu możesz tylko pomarzyć!-warknąłem i puściłem ją odkładając nóż na miejsce. Napisałem do Scootera, że nie chcę tu być i nie zagram tu koncertu. Wyjaśniłem, że jak najszybciej muszę być przy Jumi i nie interesują mnie fanki. Uległ moim namowom i zabrałem sprzed nosa Jasmine swoje walizki posyłając jej ostatnie złowrogie spojrzenie i wybiegłem z domu wsiadając w pospiechu do limuzyny.
-Jadę do Ciebie Jumi-zadzwoniłem do niej i nagrałem się na pocztę głosową, bo telefon miała wyłączony.
*Z PERSPEKTYWY JUMI*
Kilkanaście razy odtwarzałam wiadomość, którą zostawił Justin. Za każdym razem kiedy naciskałam na przycisk który miał ją uruchomić miałam łzy w oczach. Kocham go i to bardzo. Nie widzę świata poza nim, ale on tego nie rozumie. Chcę tylko przytulic się do niego i zapytać DLACZEGO?! Może to tylko zwykłe nieporozumienie, które da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Chodziłam po parku patrząc jak delikatnie spadają płatki śniegu. Tyle ile ich spadło, to właśnie liczba uderzeń serca, którymi darzę Justina. To łzy bólu. Przystanęłam na chwilę i zobaczyłam w oddali postać. Sposób poruszania się tej osoby był mi bardzo dobrze znany i nawet rysy twarzy mogłam rozpoznać z kilku metrów...
Hej! Co u Was? :) Mnie męczy uporczywy katar i kilka innych rzeczy...żal po prostu żal i tyle! Chętnie zabiłabym kilka osób, ale nie w opowiadaniu, a w życiu codziennym. Widzę tą krew która sika po ścianach, ahhh...okay. Obudź się Daria! Mam nadzieję, że się podobało xD

hahah z tym bananem to bylo dobre niech sie s uka udlawi :d i ten noz O_O i chodzenie jak pingwin kocham Cię laska :D i jestem ciekawa czy mu wybaczy czy on jej wyjasni ze to ta zdz ira wyslala ta wiadomos
OdpowiedzUsuńhehe jak pingwin ;D dobre ;]
OdpowiedzUsuńPatka Pe.
jej, ale się porobiło!! o a ta jasmine to ja bym chyba ją poćwiartowała!!!mam nadzieje, że wszystko się ułoży!:) I mam nadzieję, że to nie mnie chcesz zabić xd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
nika 1994
super ; )
OdpowiedzUsuńejjj, co jest? już długo nie ma nowego rodziału? :(
OdpowiedzUsuń