*
-Wie pani już kiedy wyjdę?-zapytałam mamy JB. Siedziała przy łóżku wraz z Amm.
-Prawdopodobnie już dziś w nocy wypiszą Cię i pojedziemy do domu. To nie była poważna operacja więc nie wymagasz długiej rekonwalescencji.-wyjaśniła uśmiechając się miło.
-A co z Justinem? Wie, że tą nerkę dostał ode mnie?
-Właśnie leży na sali operacyjnej już 2 godziny, a operacja nadal trwa. Dziękuję Ci Nicole-pogłaskała mnie po głowie. Amelia patrzyła na mnie jakbym obiecała jej kanapkę. Wcale się nie odzywała.
*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
Moi rodzice zdążyli już wziąć rozwód, a mama zupełnie się ode mnie odsunęła. Justin ma się dobrze. Amm pogodziła się z matką. Ja nadal mieszkam u Biebera. Pewnego dnia moja ukochana Amelia postanowiła odwiedzić nas, a dokładniej JB-iego. Jak było widać wcale nie protestował, wręcz cieszył się tym faktem. Ze mną jakoś specjalnie nie rozmawia. Nie chcę mu mówić o tej nerce, bo uważam, że to zbędne. Być może dowie się, ale to w swoim czasie.
-Cześć Amm-przytulił ją Bieber.
-To ja może pójdę zrobić coś do przekąszenia?
-Mhm-mruknął niechętnie.
Zbiegłam na dół i wyciągnęłam z lodówki mrożoną pizzę i wsadziłam do piekarnika. Z szafki wyjęłam dwa soki. Jeden jabłkowy, a drugi pomarańczowy. Pattie wskazała palcem na Pepsi stojące przy lodówce. Z powrotem wspięłam się po schodach i udałam się w stronę pokoju Biebsa. Chciałam tylko zapytać, czego się napiją. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. Wytrzeszczyłam oczy i się przeraziłam. Amelia i Justin uprawiali seks, jeśli tak delikatnie można to określić. Raczej pasowałoby "ruchali się". Odkleili się od siebie, po czym oboje pokazali środkowy palec śmiejąc się przy tym prawdopodobnie ze mnie. Zatrzasnęłam drzwi. Moje oczy zeszkliły się mimo tego, że udawałam twardą jak gdyby nigdy nic. Własna przyjaciółka jest w stanie wyrządzić taką krzywdę. Wiedziałam, że ona coś kombinuje. Wróciłam do Pattie i kazałam wyłączyć piekarnik. Soki odłożyłam na miejsce, a szklanki wsadziłam do szafki. Oparłam się o blat, a mama Biebsa zdezorientowana dopytywała się dlaczego posmutniałam. Okłamałam ją mówiąc, że nic się nie stało.
-Stracili ochotę na jedzenie-tłumaczyłam.
-Na pewno wszystko dobrze?-dociekała.
-Tak-wybełkotałam naciskając na guzik pilota z co raz to większą siłą.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak-nalegała wiercąc mi dziurę w brzuchu.
-Pani ukochany syn, zabawia się z moją najlepszą przyjaciółką. Po prostu nie mogę w to uwierzyć, że wyrządza mi taką krzywdę. Pomimo tego iż mnie i Justina nie łączy nic specjalnego i tak czuję ból.-nie wytrzymałam. Musiałam jej to wyznać.
Schowałam twarz w ręce. Pattie była w szoku. Siedziała i się nie ruszała.
-Zrobili to raz więc zrobią to jeszcze raz-powiedziała w końcu.
-Ja jej tego nie daruję. Wykorzystała mnie. Jest be bezczelną suką-zaczęłam płakać.
Usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. Schowałam głowę w poduszkę i czekałam aż Amm wyjdzie. Pożegnali się tak zwyczajnie jak się witają. Justin poszedł do pokoju, a po chwili i ja skierowałam tam swoje kroki. On jeszcze nie zdążył zamknąć drzwi więc wykorzystałam chwilę i wdarłam się do pokoju.
-Wytłumacz mi! Co to miało znaczyć?!-krzyknęłam uderzając go w policzek.-Powiedz jak bardzo mnie kochasz. Mów cicho i delikatnie-ściszyłam głos.
-Potrzebowałem tego, a że znalazłem chętną i naiwną laskę to pomyślałem "czemu nie?"-tłumaczył.
-Tak? Ciekawe. To moja przyjaciółka. Wiem, że mnie i Ciebie nic nie łączy, ale następnym razem użyj mózgu, a nie tego kabanosa, którego masz w bokserkach.-krzyknęłam.
-To prawda...nic nas nie łączy-dodał śmiejąc się. Czekałam na inną reakcję z jego strony.
-Co Ty kurwa wiesz?-mruknęłam pod nosem i wyszłam. On nagle wyszedł za mną, złapał mnie za rękę i rzucił o ścianę. Poczułam wielki ból z tyłu głowy
-Dobrze Ci tak! Niczego dla mnie nie zrobiłaś! Tylko ja Ci pomogłem, a Ty się nie odwdzięczyłaś.-krzyczał prosto w moją twarz.
Pozbierałam się z podłogi i zaczęłam biec do łazienki. Zamknęłam się na klucz i powoli obsunęłam się po ścianie. Jak on może robić coś takiego?-pomyślałam. Przecież ja go kocham.
Wyszłam stamtąd zapłakana i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku i włączyłam iPod'a. Puściłam sobie "Love the way you lie part2" i wsłuchiwałam się w słowa. Były piękne i nie do opisania. W zupełności pasowały do tego, co teraz się działo. Nagle do mojego pokoju weszła Pattie i usiadła na łóżku.
-Wiem co się stało. Wiem co Ci zrobił i dlatego myślę, że powinnaś mu powiedzieć co dla niego zrobiłaś. Nie chcę, żebyś żyła w bólu. On siedzi i ogląda telewizor. Namówię go abyście gdzieś wyszli dobrze?-zapytała głaskając mnie po głowie.
-A co jeśli się nie zgodzi?
-Zgodzi się tylko proszę, przełam się i mu o tym powiesz Niki-prosiła.
-No dobrze.-i poszłam na dół wraz z nią. Walczyła z Biebsem, a ja tylko czekałam. W końcu go przekonała i wyszliśmy. Między nami panowała cisza.
-To co zrobiłeś, na prawdę było złe-zaczęłam.
-Niby dlaczego?
-Uważasz, że nic nas nie łączy? Fakt, nie łączy nas uczucie, ale łączy nas to-wtedy podniosłam bluzkę i pokazałam bliznę po operacji. On zamarł. Zupełnie nie wiedział co powiedzieć.
-Nicole. Jaki ja jestem głupi-kucnął na chodniku i zaczął płakać.
-No i co, nadal twierdzisz, że nic nas nie łączy?-zapytałam cwaniacko.
Słyszałam tylko łkanie i nic więcej, żadnej odpowiedzi.
-Powinienem zginąć za to co Ci zrobiłem. Boże jak ja tak mogłem?-bił się po głowie.
-Przytul się do mnie-rozkazałam mu. Wstał i rzucił mi się w ramiona.
-Nie jestem w stanie wybaczyć Ci tego od razu, ale dla mnie liczy się, że pomogłam Tobie, Ty pomogłeś mi. Jesteś zdrowy i nic Ci już nie grozi. Cieszę się po prostu, że jesteś. Często tak jest, że układamy sobie jakieś plany w głowie, chcemy je ożywić, wprowadzić w życie, ale to nie jest tak łatwe jak się nam wydaje. Myślałam, że coś do mnie czujesz, ale myliłam się. Myliłam się, nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Myliłam się co do Ciebie i do Amelii. Nie przepraszaj za nic, bo i tak nic tego nie zmieni. Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś i tylko tyle. W końcu poczułam się użyteczna kiedy leżałam na stole operacyjnym ale kilka chwil temu poczułam się jak zwykły nie potrzebny nikomu do szczęścia przedmiot. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki to jest ból. Podjęłam najważniejszą dotychczas decyzję w życiu i byłam przekonana w stu procentach, że nie będę jej żałować, a tymczasem przekonałeś mnie do zupełnie czegoś innego. To przykre, ale z jednej strony to też moja wina, że Ci o tym nie powiedziałam-mówiłam. Z rozwagą wypowiadałam każde słowo, aby go tylko nie urazić.
-Dopiero teraz zobaczyłem, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Tak na prawdę tylko i wyłącznie dzięki Tobie żyję. Nie jestem w stanie określić słowami tego jak bardzo się dla mnie poświęciłaś. Dziękuję i przepraszam, choć wiem, że nic tego nie zmieni. I to wszystko z Amm...ja nawet nie wiem jak to się stało. Chyba chciałem zrobić Ci na złość. Nicole, nie proszę o nic więcej tylko o to abyśmy żyli w zgodzie. Tylko tego teraz chcę. Nic więcej tylko zgoda dobrze?
-Myślę, że dasz sobie radę bez relacji ze mną. Skoro do tej pory wytrzymywałeś bez wyczerpujących rozmów ze mną to teraz też nic Ci się nie stanie.-odparłam. Zwyczajnie poszłam sobie od niego. Do siebie, do domu. Nie ważne jak będzie wyglądać reakcja mojej mamy kiedy mnie zobaczy. Już wiem, że się przeliczyłam i za dużo oczekiwałam od Justina...
Wyszłam stamtąd zapłakana i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku i włączyłam iPod'a. Puściłam sobie "Love the way you lie part2" i wsłuchiwałam się w słowa. Były piękne i nie do opisania. W zupełności pasowały do tego, co teraz się działo. Nagle do mojego pokoju weszła Pattie i usiadła na łóżku.
-Wiem co się stało. Wiem co Ci zrobił i dlatego myślę, że powinnaś mu powiedzieć co dla niego zrobiłaś. Nie chcę, żebyś żyła w bólu. On siedzi i ogląda telewizor. Namówię go abyście gdzieś wyszli dobrze?-zapytała głaskając mnie po głowie.
-A co jeśli się nie zgodzi?
-Zgodzi się tylko proszę, przełam się i mu o tym powiesz Niki-prosiła.
-No dobrze.-i poszłam na dół wraz z nią. Walczyła z Biebsem, a ja tylko czekałam. W końcu go przekonała i wyszliśmy. Między nami panowała cisza.
-To co zrobiłeś, na prawdę było złe-zaczęłam.
-Niby dlaczego?
-Uważasz, że nic nas nie łączy? Fakt, nie łączy nas uczucie, ale łączy nas to-wtedy podniosłam bluzkę i pokazałam bliznę po operacji. On zamarł. Zupełnie nie wiedział co powiedzieć.
-Nicole. Jaki ja jestem głupi-kucnął na chodniku i zaczął płakać.
-No i co, nadal twierdzisz, że nic nas nie łączy?-zapytałam cwaniacko.
Słyszałam tylko łkanie i nic więcej, żadnej odpowiedzi.
-Powinienem zginąć za to co Ci zrobiłem. Boże jak ja tak mogłem?-bił się po głowie.
-Przytul się do mnie-rozkazałam mu. Wstał i rzucił mi się w ramiona.
-Nie jestem w stanie wybaczyć Ci tego od razu, ale dla mnie liczy się, że pomogłam Tobie, Ty pomogłeś mi. Jesteś zdrowy i nic Ci już nie grozi. Cieszę się po prostu, że jesteś. Często tak jest, że układamy sobie jakieś plany w głowie, chcemy je ożywić, wprowadzić w życie, ale to nie jest tak łatwe jak się nam wydaje. Myślałam, że coś do mnie czujesz, ale myliłam się. Myliłam się, nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Myliłam się co do Ciebie i do Amelii. Nie przepraszaj za nic, bo i tak nic tego nie zmieni. Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś i tylko tyle. W końcu poczułam się użyteczna kiedy leżałam na stole operacyjnym ale kilka chwil temu poczułam się jak zwykły nie potrzebny nikomu do szczęścia przedmiot. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki to jest ból. Podjęłam najważniejszą dotychczas decyzję w życiu i byłam przekonana w stu procentach, że nie będę jej żałować, a tymczasem przekonałeś mnie do zupełnie czegoś innego. To przykre, ale z jednej strony to też moja wina, że Ci o tym nie powiedziałam-mówiłam. Z rozwagą wypowiadałam każde słowo, aby go tylko nie urazić.
-Dopiero teraz zobaczyłem, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Tak na prawdę tylko i wyłącznie dzięki Tobie żyję. Nie jestem w stanie określić słowami tego jak bardzo się dla mnie poświęciłaś. Dziękuję i przepraszam, choć wiem, że nic tego nie zmieni. I to wszystko z Amm...ja nawet nie wiem jak to się stało. Chyba chciałem zrobić Ci na złość. Nicole, nie proszę o nic więcej tylko o to abyśmy żyli w zgodzie. Tylko tego teraz chcę. Nic więcej tylko zgoda dobrze?
-Myślę, że dasz sobie radę bez relacji ze mną. Skoro do tej pory wytrzymywałeś bez wyczerpujących rozmów ze mną to teraz też nic Ci się nie stanie.-odparłam. Zwyczajnie poszłam sobie od niego. Do siebie, do domu. Nie ważne jak będzie wyglądać reakcja mojej mamy kiedy mnie zobaczy. Już wiem, że się przeliczyłam i za dużo oczekiwałam od Justina...
Uhuhu! Długie nawet :) Już mnie palce bolą xD Trochę inspiracji ze snu jak oni się tam ten tego, tylko, że w śnie robił to z Jasmine -.- No mam nadzieję, że się podoba :D W następnym opowiadaniu zamierzam zrobić z niego nimfomana, ale gdzie tam do następnego opowiadania wohoo! Lovciam <3

no wiec justin to %*%#&%#)*#$ zeby wiesz nie za ostro haha kur.e czemu ona nie powie mu o tej nerce?!
OdpowiedzUsuńuch no ja wym mu tak przywalila ze szukalby zebow do bozego narodzenia -.- niech wraca do domu i konczy z jb :D
OdpowiedzUsuńwow...a żeś tu teraz doje****
OdpowiedzUsuńŻe oni razem się...nie nie....Faktycznie jak mówiłaś zrobiłaś z niej sukę haha...
Ale ja bym nawet z justinem nie chciała rozmawiać!! Jezu, ale cham....A teraz płaczę..i chce żyć w zgodzie, no niech sie chłopak opamięta!!
Boże, czekam na kolejny!!!:0super!!
nika1994