wtorek, 7 września 2010

Rozdział XVII "Nie mam po co żyć..."

-Amy...dzisiaj mam koncert i chcę, żebyś ze mną poszła. Będziesz oczywiście na widowni ale mam dla Ciebie niespodziankę.-powiedział JB budząc mnie.
-O to super.-oznajmiłam i dałam mu buziaka w policzek.- A więc o której jest ten koncert?-zapytałam.
-O 16.
-To ja już zacznę się ogarniać bo jest już...OMG 13! Jak my długo spaliśmy.-dodałam wstając szybko z łóżka.
Do domu przyjechała mama Justina z obiadem dla nas. Zjedliśmy, a potem pojechaliśmy na próbę. Justin nie mógł się skupić no ale cóż taki jest już mój urok osobisty haha!
Jeszcze 30 minut i koncert miał się rozpocząć. Będąc za kulisami słyszeliśmy same piski szalonych fanek. Nie dziwię im się bo sama taka byłam ale najgorsze było to iż nie wiedziały, że ich wspaniały idol ma dziewczynę. Jakoś to przeżyją. Zaczęło się odliczanie, a ja poszłam na widownię. JB wszedł na scenę, a ja prawie ogłuchłam. Biebuś zaśpiewał kilka piosenek w tym OLLG i wziął jakąś fankę na scenę. Potem oznajmił:
-Teraz zapraszam jedyną i niepowtarzalną dziewczynę o pięknym imieniu Amy.
Ja weszłam na scenę, a wszystkie Belieberki zrobiły "Awww".
Posadził mnie na krzesełku i zaczął śpiewać "Never let you go", a potem "Favorite girl" po czym czule mnie pocałował. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Ja niestety musiałam już zejść ze sceny. Justinek zaśpiewał jeszcze kilka piosenek. Po zakończeniu odpowiadał na pytania fanek aż nagle...padł strzał, a JB przewrócił się. Ja szybko wybiegłam na scenę i wzięłam go na ręce. Zaczęłam płakać i mówiłam:
-Justin będzie dobrze tylko nie zamykaj oczu proszę Cię...Moje łzy spadały na jego ranę...dostał prosto w serce.
-Amy...kocham Cię...zawsze byłem i jestem z Tobą...-mówił z trudem.
Na scenę wybiegli lekarze i zaczęli opatrywać Justina. Fanki były w szoku ja nadal trzymałam go na rękach.
-Kocham Cię...nie odchodź...-zdążyłam tylko to powiedzieć i pocałowałam Justina w usta.
-Pamiętaj, że jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką w życiu poznałem Amy...bądź wytrwała do końca...-dodał głaskając mnie po policzku. Słyszałam jak fanki szeptały między sobą. Justin odszedł...na zawsze...moje życie po prostu zatrzymało się, a ja zaczęłam bardzo głośno płakać...nie wierzyłam w to co się stało. Usłyszałam też płacz fanek. Nagle wszystkie zaczęły się do siebie przytulać, a wcześniej miały ochotę się pozabijać. Ja siedziałam cały czas przy Justinie, aż nagle zabrali mi go. Umarł...nie ma go już tutaj dlatego też ja nie mam po co żyć...



Tragiczne ;/ to jest przedostatni rozdział albo przed przedostatni...jeszcze się zastanawiam :)

1 komentarz:

  1. Jeeezu nie, błagam, dlaczego!!!! Aż mam łzy w oczach....:(:PSzkoda, że tego dokładniej nie opisałaś, i takie krótkie:(:PAle ok:P Boże....zrób coś żeby nie umarł, !!!nie, nie nie:!!!:P:P
    Pisz szybko!!!:)Proszę!!P:P
    Pozdrawiam
    Nika1994

    OdpowiedzUsuń