Pobiegłam czym prędzej do łazienki i przebrałam się w inne ciuchy.
Gdy zeszłam na dół zobaczyłam Justina siedzącego w kuchni przy stole.
-Kochanie. Justin przyszedł po Ciebie. Nie chciał Ci przeszkadzać i poczekał tutaj-oznajmiła mama.
-Okey. Hej Justin-przywitałam go z daleka.
On podszedł do mnie i dał mi piękną różę.
-Hej Chloe-przywitał mnie.
-Awww...Dziękuję. Nie trzeba było-oznajmiłam.
-Wiem co trzeba. Idziemy?-zapytał pokazując delikatnie ręką w stronę drzwi.
-Mhm.-mruknęłam cicho pod nosem. Nie przepadałam za Justinem. Był taki dziwny. Dziwnie się zachowywał...
-Mamo. My wychodzimy. Będę wieczorem.-krzyknęłam.
-Dobrze. Miłego spaceru-podeszła, spojrzała na nas jakby chciała powiedzieć "Ślicznie razem wyglądacie".
Po czym wyszliśmy. Udaliśmy się w stronę parku przy fontannie.
-Justin?-mruknęłam.
-Tak?
-Czemu mi nie powiedziałeś?-zapytałam i uśmiechnęłam się do niego szyderczo.
-O czym?-zapytał robiąc wielkie oczy.
-O tym, że jesteś sławny. Dziś widziałam teledysk na MTV odrabiając pracę domową.
-Nie chciałem, żebyś traktowała mnie jak wszystkie moje fanki. Większość z nich leci na moją kasę i dlatego, że jestem sławny. Jestem normalny jak inni, ale one nie potrafią tego zrozumieć.-powiedział rozglądając się, ze smutkiem w oczach.
-Dziękuję...-mruknęłam.
-Za co?!
-Za to wszystko, że pomogłeś mi wstać i jestem tutaj, teraz z Tobą-odparłam ściszając swój głos. Zrobiłam się czerwona. Co raz bardziej mnie do niego coś przekonywało.
On uśmiechnął się do mnie i szepnął mi do ucha:
-Nic takiego.
Nasz twarze zbliżyły się do siebie, lecz do niczego nie doszło.
-Muszę już iść.-wyszeptałam.
-Odprowadzę Cię-dodał łapiąc mnie za rękę.
Szliśmy do domu. Był piękny zachód słońca, ale zrobiło mi się trochę zimno. Justin to zauważył i pożyczył mi swoją bluzę. Uśmiechaliśmy się do siebie.
-Nie musisz mi jej oddawać teraz.-rzucił JB stojąc przed moim domem.
Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do domu.
-Hej tato! Gdzie jest mama?
-Rozbolała ją głowa i położyła się spać-oznajmił tata.
-Wiesz co? Ja też się położę. Strasznie bolą mnie nogi-skłamałam. Nie chciałam z nim rozmawiać.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, po czym stwierdziłam, że czas iść pod prysznic. Po powrocie z łazienki odprężona i świeża wskoczyłam do łóżka lecz nie mogłam zasnąć.
Cały czas myślałam o Justinie. Jeszcze kilka chwil temu nie przepadałam za nim, a teraz dochodzę do wniosku, że jest niesamowity.
-Zaraz zaraz. Przecież ja mam jego bluzę.-pomyślałam i ubrałam się w nią. Pachniała nim, jego delikatną skórą.
Zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
Obudziłam się o 6.00. Spakowałam się i poszłam do łazienki.
Zjadłam śniadanie po czym umyłam zęby i wyszłam przed dom.
Wsiadłam do autobusu, który podjechał. Niestety Biebs jeździł innym autobusem.
Będąc już w szkole zobaczyłam Justina pod klasą.
-Witaj Chloe!
-Hej Justin!
-Rodzice nie robili Ci wyrzutów za późny powrót?-zapytał.
-Nie-odpowiedziałam z uśmiechem.
Zobaczyłam, że w naszą stronę idzie jakiś chłopak. Przywitał się z Justinem.
-Poznaj mojego przyjaciela Christiana.
Podałam mu rękę. Przedstawiłam mu się. Christian musiał iść już na lekcje.
Przez 3 lekcje siedziałam z Justinem w ławce. Potem była przerwa obiadowa.
Poszłam na stołówkę i ustawiłam się w kolejce.
Nagle ktoś uderzył we mnie z całej siły i wylał na mnie sok.
Gdy uniosłam głowę zobaczyłam...
To tyle na dziś :) Już bolą mnie palce. Dzisiaj po 1:30 w nocy premiera "U smile" już nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że się podobało ;) Pozdrawiam <3 :*
PS: Postaram się jutro umieścić IV rozdział :)
czwartek, 30 września 2010
wtorek, 28 września 2010
Rozdział II "Jestem..."
Obudziłam się o 6 rano. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi na taras. Było pięknie. Podeszłam do mojej szafy i wzięłam z niej kilka fajnych ciuchów. Wzięłam prysznic po czym zeszłam na dół do kuchni. Rodziców już nie było. Na stole zobaczyłam kartkę. Mama zostawiła mi liścik:
Właśnie zastanawiam się, jak będzie w nowej szkole. Zjadłam śniadanie, które przed wyjściem do pracy zrobiła mi mama. Była już 7.15. Wzięłam plecak i wyszłam przed dom. Po około 8 minutach podjechał żółty, duży autobus szkolny. Siedziało w nim na pewno z 30 osób. Rozglądnęłam się trochę, w celu znalezienia wolnego miejsca. Ku mojemu zdziwieniu większość uczniów obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
Autobus przyjedzie pod dom o 7.20.
PS: Powodzenia w szkole!
Całuję! Mama
Właśnie zastanawiam się, jak będzie w nowej szkole. Zjadłam śniadanie, które przed wyjściem do pracy zrobiła mi mama. Była już 7.15. Wzięłam plecak i wyszłam przed dom. Po około 8 minutach podjechał żółty, duży autobus szkolny. Siedziało w nim na pewno z 30 osób. Rozglądnęłam się trochę, w celu znalezienia wolnego miejsca. Ku mojemu zdziwieniu większość uczniów obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
Nagle zobaczyłam blondynkę, która miała miły wyraz twarzy. "Klepała" ręką po siedzeniu, jakby wskazywała mi wolne miejsce koło niej. Usiadłam. Porozmawiałyśmy trochę. Jak na pierwszy rzut oka jest bardzo ciepłą i miłą osobą. Ma na imię Ashley. Podjechaliśmy pod szkołę.
Weszłam do niej i rozglądnęłam się. Szłam z głową spuszczoną w dół ponieważ ogarniał mnie niezwykły smutek i pustka.
Nagle ktoś podłożył mi nogę. Upadłam na podłogę.
-Ha ha ha!!! Niezdara!-darła się na cały głos ubrana na różowo dziewczyna.
Hmmm...nic dziwnego, tak jak myślałam. Roi się tu od plastikowych dziewczyn.
Pomyślałam w duchu "Nie ma co Chloe! Świetny początek dnia".
Ktoś do mnie podbiegł.
-Proszę, podaj mi rękę. Pomogę Ci wstać.-powiedział.
Uniosłam głowę. Stał nade mną śliczny, brązowooki chłopak, który miał piękne lśniące włosy, a na głowie widniała czapka z daszkiem. Podałam mu rękę. Była tak aksamitna...jakbym dotykała jakiegoś anioła.
-Ahhh...dzięki-powiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie, a ja zapytałam:
-Kim była ta dziewczyna?
-To Mary. Na pewno specjalnie podłożyła Ci nogę. Jest podłą wytapetowaną Barbie. Niestety większość dziewczyn tutaj tak wygląda.-powiedział z wykpieniem w głosie.
-A tak w ogóle jestem Justin.-znów podał mi niezwykle aksamitną dłoń i uśmiechnął się słodko patrząc na mnie błyszczącymi oczyma.
-A ja Chloe. Miło mi Cię poznać.-przedstawiłam się nieśmiało.
-Mi również. Gdzie teraz masz lekcję?-zapytał.
-W sali yyy...numer...135-odpowiedziałam czerwieniąc się nieco.
-Oh! Super. Ja też więc chodźmy. Zaprowadzę Cię-dodał.
Szliśmy korytarzem, a każdy kto przechodził obok mówił do Justina teksty typu "Siema stary! Jak leci?".
Chyba każdy go lubił. Było to widać. No cóż miły z niego chłopak, choć nic o nim nie wiem.
Poszliśmy pod klasę, po czym zadzwonił dzwonek. Pierwsza lekcja była z nowym wychowawcą panem Brown'em.
-Witam wszystkich! Do naszej klasy dołączyła nowa koleżanka. Nazywa się Chloe Wiliams.
Każdy po kolei mnie witał. Na czwartej lekcji, Justin siedział ze mną w ławce.
Napisał mi liścik:
Wracasz pieszo? Chętnie Cię odprowadzę =)
J.B
Odpisałam: Tak. Możemy iść razem =) C.W
Justin ciągle obdarzał mnie swoim uśmiechem. To słodkie, ale zaczęło mnie wkurzać. Piąta lekcja była już ostatnia. Potem ja i Justin szliśmy razem do domu.
-Skąd się tutaj przeprowadziłaś?-zapytał.
-Z Toronto. Tata dostał awans więc tutaj ma lepszą pracę.-odparłam.
-Aha-uśmiechnął się. Doszliśmy już do mojego domu. Justin mieszkał ulicę dalej.
-Masz fona?-zapytał. wyciągając swojego iPhone'a z kieszeni.
-Tak. Mam.
-A dasz mi swój numer? Z reguły mam numery do wszystkich z klasy więc Twój też mi się przyda.-dodał.
-Ehh...no dobrze.-podyktowałam mu kilka liczb dzięki którym mógł się ze mną skontaktować.
-No to cześć.-mruknął cichutko.
-Hej!-krzyknęłam.
Stałam jeszcze chwilę patrząc jak odchodzi. Weszłam do domu. Mama już była.
-Jak tak w szkole?-zapytała z niesamowitym zaciekawieniem?
-Całkiem, całkiem. Poznałam ciekawego chłopaka.-oznajmiłam. -Nazywa się Justin. Justin Bieber.-dodałam.
-Aaa! Znam jego mamę. Pracujemy razem.-powiedziała.
-To super!
-A teraz idź umyj ręce i siadaj do stołu.-rozkazała.
Poszłam umyć ręce, zjadłam obiad i poszłam do pokoju odrabiać lekcje.
Włączyłam MTV. Na pasku zobaczyłam tytuł piosenki "Justin Bieber-One time". Na ekranie pojawiła się twarz znanego mi już Justina. Nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero w połowie teledysku zajarzyłam, że to ten Justin Bieber, który chodzi ze mną do klasy. Nie do wiary! On jest piosenkarzem! Usłyszałam dźwięk sms-a, odczytałam go:
Witaj księżniczko :* Dasz wyciągnąć się na spacer po okolicy?
J.B
Tak. Za 10 minut przyjdź po mnie. Chyba pamiętasz gdzie mieszkam ;)
I...
Hyhy ^^ Tak to nowy rozdział :) Miłego czytania :D
poniedziałek, 27 września 2010
R.I.P Daga [*]
"SPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI...TAK SZYBKO ODCHODZĄ"
Cześć wszystkim. 27 września...cieszyłam się z tego dnia bo tyle szczęścia mnie dzisiaj spotkało, ale teraz weszłam na Twittera i wszyscy piszą o śmierci Dagi. Była fanką Justina...jeszcze wczoraj robiłyśmy dla niej niespodziankę i jeszcze wczoraj @aguanka rozmawiała z nią i chciała ją odwiedzić... Dziś już jej z nami nie ma. Odeszła kolejna Belieberka...ona była i jest częścią naszej rodziny. Nie wiem dlaczego tak jest, że najwspanialsi ludzie odchodzą. Łzy cisnął mi się do oczu, ale nie jestem w stanie płakać bo jeszcze nie dotarło to do mnie.
Chociaż jej nie znałam i niestety nie miałam i nie będę już miała okzaji jej poznać to chcę powiedzieć, że bardzo mocno i całym sercem ją kochałam. Była chora na raka...to jest niewyobrażalne jak szybko ludzie są "pochłaniani". Przecież ona miała dopiero 15 LAT! Nie umiem sobie tego wyobrazić...
Jeszcze niedawno wszystkie my, Belieberki byłyśmy osobno...praktycznie nic nas nie łączyło...To właśnie ten jeden człowiek zjednoczył nas...to jest takie cudowne, że taki jeden człowiek potrafi zjednoczyć tylu ludzi!
Tak to prawda, niektóre z nas jej nie znały, ale jesteśmy rodziną. Razem się śmiejemy, razem odnosimy sukcesy i razem cierpimy. Prawdziwi Beliebersi są w stanie zrozumieć teraz nie jedną z nas, dlaczego nie raz płaczemy i dlaczego nie raz się cieszymy. Ja zawsze wszystkich PRAWDZIWYCH Beliebersów będę kochać całym sercem, bo tylko oni tak na prawdę potrafią mnie zrozumieć.
"Choć zamnknięte masz powieki, w naszych sercach będziesz żyć na wieki..."
R.I.P Daga
Cześć wszystkim. 27 września...cieszyłam się z tego dnia bo tyle szczęścia mnie dzisiaj spotkało, ale teraz weszłam na Twittera i wszyscy piszą o śmierci Dagi. Była fanką Justina...jeszcze wczoraj robiłyśmy dla niej niespodziankę i jeszcze wczoraj @aguanka rozmawiała z nią i chciała ją odwiedzić... Dziś już jej z nami nie ma. Odeszła kolejna Belieberka...ona była i jest częścią naszej rodziny. Nie wiem dlaczego tak jest, że najwspanialsi ludzie odchodzą. Łzy cisnął mi się do oczu, ale nie jestem w stanie płakać bo jeszcze nie dotarło to do mnie.
Chociaż jej nie znałam i niestety nie miałam i nie będę już miała okzaji jej poznać to chcę powiedzieć, że bardzo mocno i całym sercem ją kochałam. Była chora na raka...to jest niewyobrażalne jak szybko ludzie są "pochłaniani". Przecież ona miała dopiero 15 LAT! Nie umiem sobie tego wyobrazić...
Jeszcze niedawno wszystkie my, Belieberki byłyśmy osobno...praktycznie nic nas nie łączyło...To właśnie ten jeden człowiek zjednoczył nas...to jest takie cudowne, że taki jeden człowiek potrafi zjednoczyć tylu ludzi!
Tak to prawda, niektóre z nas jej nie znały, ale jesteśmy rodziną. Razem się śmiejemy, razem odnosimy sukcesy i razem cierpimy. Prawdziwi Beliebersi są w stanie zrozumieć teraz nie jedną z nas, dlaczego nie raz płaczemy i dlaczego nie raz się cieszymy. Ja zawsze wszystkich PRAWDZIWYCH Beliebersów będę kochać całym sercem, bo tylko oni tak na prawdę potrafią mnie zrozumieć.
"Choć zamnknięte masz powieki, w naszych sercach będziesz żyć na wieki..."
R.I.P Daga
NEVER SAY NEVER!
Dziś byłam na przesłuchaniu. W sumie nie wierzyłam w to, że nawet ktoś zwróci na mnie uwagę. Mama mówiła mi, że się nie dostanę więc mogę iść. Ja jakoś nie przejmowałam się tym xD Powiem tylko tyle, że strrrrrrasznie się zdziwiłam. Mówię Wam, że jeśli bardzo się w coś wierzy spełnia się. Moje marzenia w końcu ruszyły :) Od dzisiaj wierzę w siebie, co nie znaczy, że wcale nie wierzyłam :) Po prostu wierzę bardziej niż wcześniej.
Justin ma rację. Nie wolno się poddawać ludki ^^ Najlepsze jest to, że ja tam poszłam od tak sobie xD Bez dużego przygotowania. Poznałam na prawdę utalentowane osoby, bardziej w śpiewaniu niż w tańcu. Spotkałam kilku znajomków i jest cool. Nie ma to jak własna paczka <3 Ja już kończę, bo muszę zadanie zrobić itp itd... wiecie jak to jest ;( WRACAM DO RZECZYWISTOŚCI NIESTETY! Wrrr... ;< Obiecuję, że nadrobię i napiszę nowe rozdziały bo teraz brak mi czasu na wszystko! Jutro mamy spotkanie potem w piątek, a potem w sobotę i w dodatku po 2-3 godziny. No ale cóż xD
Pozdrawiam wszystkich marzących o czymś <3 Wierzcie, a się spełni!
piątek, 24 września 2010
Rozdział I "Przeprowadzka"
-Kochanie, bierz walizkę i zejdź na dół. Musimy już jechać!-usłyszałam głos mamy dobiegający z przedsionka, który znajdował się na dole.
Tak, to właśnie dzisiaj mamy przeprowadzić się do Stratford, jakieś 300-400 km stąd.
-Już idę!-wykrzyczałam. Wzięłam walizkę do ręki oraz odtwarzacz mp4. Złapałam za klamkę w drzwiach i powoli je zamykałam. Było mi bardzo smutno. Jeśli to można nazwać smutkiem. To była raczej pustka, którą można było zobaczyć w moich oczach. Schodziłam po schodach, ocierając w tym samym czasie dużą, słoną łzę, która powolutku spływała mi po różowym policzku.
Wczoraj, pożegnałam się z Hayley. Ta dziewczyna jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie było takiej rzeczy, której nie robiłyśmy razem. Będę za nią bardzo tęsknić.
-Masz wszystko Chloe?-zapytał mój tata, który właśnie szukał kluczy do samochodu.
-Taaak.-odpowiedziałam z niechęcią, po czym wyszliśmy z domu.
Tata zapakował wszystkie walizki do bagażnika, a następnie wszyscy wsiedliśmy do samochodu.
-No to w drogę!-zaoponowała mama ze smutkiem, ale jednocześnie z podekscytowaniem.
Ostatnio raz spojrzałam na "mój" dom. Rodzice sprzedali go i jutro mają wprowadzić się tutaj nowi ludzie.
Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam kawałek, który teraz mi się podobał. Otóż była to niesamowita piosenka Beyonce-Halo. Oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy.
Jechaliśmy i nie było końca.
-Czas na postój-oznajmił tata.
-W końcu-pomyślałam.
Musiałam iść do toalety. Wysiadłam z auta i z całej siły zatrzasnęłam drzwi. Pobiegłam do ubikacji, która znajdowała się w barze. Załatwiłam się. Po wyjściu z "kabiny" umyłam ręce, które potem oparłam o krawędź umywalki pochylając się nad nią.
Popatrzyłam do lustra. Łzy ciekły mi z oczu. Otarłam je szybko i wróciłam do samochodu.
Tata włączył radio w, którym usłyszałam coś zupełnie nowego. Słowa w środku piosenki brzmiały:
"Girl I love...Girl I love you..." Bardzo utkwiły mi w głowie i ciągle nuciłam je sobie w myślach.
Zasnęłam... Nagle usłyszałam głos mamy:
-Kochanie! dojechaliśmy już.
-Ughh...to już?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak. To nasz nowy dom.
Ujrzałam, przed sobą dosyć duży budynek. Jest biały. Na werandzie ma nawet huśtawkę, a w ogrodzie hamak. Nasza nowa oaza spokoju.
Tata od razu otworzył drzwi. Dom był już urządzony. Rodzice często tutaj przyjeżdżali.
-Chodź, pokażę Ci Twój pokój.-mruknęła mama i po chwili uśmiechnęła się do mnie.
Weszliśmy do pokoju, który miał fioletowo-niebieskie ściany.
Meble były koloru białego. Łóżko stało przy oknie, a koło niego znajdowała się wielka szafa.
Na osobnej ścianie wisiały półki, a pod nimi miejsce zajmowało biurko.
-Jest cudowny!-oznajmiłam miło, tuląc mamę.
-To nie wszystko-dodała. Zeszłyśmy po schodach na dół. Mama zakryła mi oczy swoimi dłońmi.
-Tadam!-krzyknęła i odsłoniła mi twarz.
Kiedy otworzyłam oczy nie mogłam uwierzyć. Po moim drobnym ciele przeszły ciarki.
-To moje?!-zapytałam, upewniając się.
Mama pokiwała głową twierdząco.
-Zostawię Cię tu samą.-dodała i wyszła.
Tu cudowne pomieszczenie było bardzo duże. Na jednej ścianie, znajdowało się pełno luster, natomiast na drugiej ścianie były poręcze. Cudowne oświetlenie, podłoga, duża przestrzeń, a to wszystko dla mnie bym mogła spełniać się w tym co towarzyszy mi od najmłodszych lat. Taniec! to jedyna rzecz, której tak bardzo się oddałam. Podeszłam do jednej ze ścian i powąchałam ją. Dla mnie pachniała marzeniami, a dla innych zwykłą farbą. Wróciłam do swojego przytulnego pokoju i rozpakowałam swoje rzeczy.
Była 16.21. Postanowiłam, że wyjdę do ogrodu i zadzwonię do Hayley.
Bardzo się za nią stęskniłam.
Odebrała po kilku sygnałach.
-Hej! Dojechaliście już?-zapytała.
-Tak. Już zdążyłam się rozpakować.
-I jak Ci się podoba miasto, dom?
-W mieście jeszcze nie byłam, ale na ogół wydaje się fajne. Dom jest boski. O wiele lepszy niż ten w Toronto. Mam nawet własną salę do treningów.-odpowiedziałam z zachwytem.
Rozmawiałyśmy przez jakieś pół godziny. Kiedy nasza rozmowa została zakończona poszłam do domu, zjadłam kolację i położyłam się spać.
Byłam wykonczona, choć zbyt wielu rzeczy dzisiaj nie robiłam. Sama podróż mnie wykończyła.
Jutro ciężki dzień...dzień w nowej szkole...
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział z nowego opowiadania się podoba :) Piszcie w komentarzach co myślicie. Powiem, że to opowiadanie będzie zupełnie inne od poprzedniego. Obiecuję, że jutro dodam 2 rozdziały. Dzisiaj padam z nóg i oczy same mi się zamykają ;/ Chciałam tylko podziękować osobom które mnie wspierają w tym co robię :) W poniedziałek przesłuchanie :D Mama W KOŃCU się zgodziła :D Właśnie przesłuchiwałam kilka piosenek do których mogłabym zatańczyć :)
Pozdrawiam wszystkich prawdziwych Beliebersów <3 Kocham Was!
PS: Rozdziały z tego opowiadania będą o wiele dłuższe :D
Tak, to właśnie dzisiaj mamy przeprowadzić się do Stratford, jakieś 300-400 km stąd.
-Już idę!-wykrzyczałam. Wzięłam walizkę do ręki oraz odtwarzacz mp4. Złapałam za klamkę w drzwiach i powoli je zamykałam. Było mi bardzo smutno. Jeśli to można nazwać smutkiem. To była raczej pustka, którą można było zobaczyć w moich oczach. Schodziłam po schodach, ocierając w tym samym czasie dużą, słoną łzę, która powolutku spływała mi po różowym policzku.
Wczoraj, pożegnałam się z Hayley. Ta dziewczyna jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie było takiej rzeczy, której nie robiłyśmy razem. Będę za nią bardzo tęsknić.
-Masz wszystko Chloe?-zapytał mój tata, który właśnie szukał kluczy do samochodu.
-Taaak.-odpowiedziałam z niechęcią, po czym wyszliśmy z domu.
Tata zapakował wszystkie walizki do bagażnika, a następnie wszyscy wsiedliśmy do samochodu.
-No to w drogę!-zaoponowała mama ze smutkiem, ale jednocześnie z podekscytowaniem.
Ostatnio raz spojrzałam na "mój" dom. Rodzice sprzedali go i jutro mają wprowadzić się tutaj nowi ludzie.
Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam kawałek, który teraz mi się podobał. Otóż była to niesamowita piosenka Beyonce-Halo. Oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy.
Jechaliśmy i nie było końca.
-Czas na postój-oznajmił tata.
-W końcu-pomyślałam.
Musiałam iść do toalety. Wysiadłam z auta i z całej siły zatrzasnęłam drzwi. Pobiegłam do ubikacji, która znajdowała się w barze. Załatwiłam się. Po wyjściu z "kabiny" umyłam ręce, które potem oparłam o krawędź umywalki pochylając się nad nią.
Popatrzyłam do lustra. Łzy ciekły mi z oczu. Otarłam je szybko i wróciłam do samochodu.
Tata włączył radio w, którym usłyszałam coś zupełnie nowego. Słowa w środku piosenki brzmiały:
"Girl I love...Girl I love you..." Bardzo utkwiły mi w głowie i ciągle nuciłam je sobie w myślach.
Zasnęłam... Nagle usłyszałam głos mamy:
-Kochanie! dojechaliśmy już.
-Ughh...to już?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak. To nasz nowy dom.
Ujrzałam, przed sobą dosyć duży budynek. Jest biały. Na werandzie ma nawet huśtawkę, a w ogrodzie hamak. Nasza nowa oaza spokoju.
Tata od razu otworzył drzwi. Dom był już urządzony. Rodzice często tutaj przyjeżdżali.
-Chodź, pokażę Ci Twój pokój.-mruknęła mama i po chwili uśmiechnęła się do mnie.
Weszliśmy do pokoju, który miał fioletowo-niebieskie ściany.
Meble były koloru białego. Łóżko stało przy oknie, a koło niego znajdowała się wielka szafa.
Na osobnej ścianie wisiały półki, a pod nimi miejsce zajmowało biurko.
-Jest cudowny!-oznajmiłam miło, tuląc mamę.
-To nie wszystko-dodała. Zeszłyśmy po schodach na dół. Mama zakryła mi oczy swoimi dłońmi.
-Tadam!-krzyknęła i odsłoniła mi twarz.
Kiedy otworzyłam oczy nie mogłam uwierzyć. Po moim drobnym ciele przeszły ciarki.
-To moje?!-zapytałam, upewniając się.
Mama pokiwała głową twierdząco.
-Zostawię Cię tu samą.-dodała i wyszła.
Tu cudowne pomieszczenie było bardzo duże. Na jednej ścianie, znajdowało się pełno luster, natomiast na drugiej ścianie były poręcze. Cudowne oświetlenie, podłoga, duża przestrzeń, a to wszystko dla mnie bym mogła spełniać się w tym co towarzyszy mi od najmłodszych lat. Taniec! to jedyna rzecz, której tak bardzo się oddałam. Podeszłam do jednej ze ścian i powąchałam ją. Dla mnie pachniała marzeniami, a dla innych zwykłą farbą. Wróciłam do swojego przytulnego pokoju i rozpakowałam swoje rzeczy.
Była 16.21. Postanowiłam, że wyjdę do ogrodu i zadzwonię do Hayley.
Bardzo się za nią stęskniłam.
Odebrała po kilku sygnałach.
-Hej! Dojechaliście już?-zapytała.
-Tak. Już zdążyłam się rozpakować.
-I jak Ci się podoba miasto, dom?
-W mieście jeszcze nie byłam, ale na ogół wydaje się fajne. Dom jest boski. O wiele lepszy niż ten w Toronto. Mam nawet własną salę do treningów.-odpowiedziałam z zachwytem.
Rozmawiałyśmy przez jakieś pół godziny. Kiedy nasza rozmowa została zakończona poszłam do domu, zjadłam kolację i położyłam się spać.
Byłam wykonczona, choć zbyt wielu rzeczy dzisiaj nie robiłam. Sama podróż mnie wykończyła.
Jutro ciężki dzień...dzień w nowej szkole...
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział z nowego opowiadania się podoba :) Piszcie w komentarzach co myślicie. Powiem, że to opowiadanie będzie zupełnie inne od poprzedniego. Obiecuję, że jutro dodam 2 rozdziały. Dzisiaj padam z nóg i oczy same mi się zamykają ;/ Chciałam tylko podziękować osobom które mnie wspierają w tym co robię :) W poniedziałek przesłuchanie :D Mama W KOŃCU się zgodziła :D Właśnie przesłuchiwałam kilka piosenek do których mogłabym zatańczyć :)
Pozdrawiam wszystkich prawdziwych Beliebersów <3 Kocham Was!
PS: Rozdziały z tego opowiadania będą o wiele dłuższe :D
czwartek, 23 września 2010
PREMIERA x2
Cześć wszystkim <3 Chciałam oznajmić, że już jutro napiszę pierwsze 2 rozdziały nowego opowiadania. Tymczasem chciałam Wam powiedzieć o pewnej fajnej jak dla mnie sytuacji. Idę w poniedziałek na przesłuchanie, do grupy tanecznej. Nie mogę się doczekać. Życzcie mi powodzenia, bo się przyda :) Chciałam jeszcze dodać iż dzisiaj jest premiera odcinku "CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas" z Justinem. Niestety nic na to nie poradzę, że Polska jest zadupiem i tutaj tego nie puszczają...No cóż xD Ostatnio poważnie wkurzyłam się jak zobaczyłam te zdjęcia JB z Jasmine, ale na szczęście sprawa powoli się wyjaśnia :) Nie zasługuje na kogoś takiego jak ona, dlatego uważam, że powinien znaleźć sobie kogoś innego. Jego życie ale ja wyrażam tylko swoje zdanie. Mam jeszcze ogromną prośbę :) Rozpowszechniajcie mojego bloga gdzie tylko możecie :) To dla mnie bardzo, bardzo ważne.
PS: To zdjęcie jest takie piękne, że mam poczwórny Biebergasm haha! Inaczej tego się nie da nazwać. Z resztą zobaczcie sami ;D
Mmmm...OMB! Nie mogę na to patrzeć dłużej niż kilka sekund haha! Od razu chce mi się siusiu xD Ja kończę i pozdrawiam wszystkich PRAWDZIWYCH Beliebersów <3
PS: To zdjęcie jest takie piękne, że mam poczwórny Biebergasm haha! Inaczej tego się nie da nazwać. Z resztą zobaczcie sami ;D
Mmmm...OMB! Nie mogę na to patrzeć dłużej niż kilka sekund haha! Od razu chce mi się siusiu xD Ja kończę i pozdrawiam wszystkich PRAWDZIWYCH Beliebersów <3
poniedziałek, 20 września 2010
Rozdział XXV "Szczęście w nieszczęściu."
Zamknęłam oczy i...Nagle obudziłam się na brzegu tego jeziora, a nade mną pochylał się Justin.
-Co się stało? Czemu my żyjemy?-zapytałam z wielkim zdziwieniem.
-Nie mogłem Ci pozwolić odejść.
-Ale dlaczego? Przecież o...
-Tak obiecałem, ale za bardzo Cię kocham. Tylko tutaj możemy być szczęśliwi mimo wszystko.-oznajmił.
Z jego włosów leciały kropelki zimnej wody na moją twarz.
-Chodźmy do domu-dodał JB.
-Ale jak damy sobie radę?-zapytałam.
-Na pewno jest jakieś inne wyjście. Może zróbmy jeszcze jeden test i wtedy będziemy mieć 100% pewności co do tego.
-Dobrze-odparłam.
-Tak jak zaproponował tak zrobiliśmy.
-Jest!-krzyknęłam entuzjastycznie z łazienki.
Rzuciłam się Biebsowi na szyję. Gdyby nie JB nie byłoby mnie tutaj. Prawda jest taka, że on przytrzymuje mnie przy życiu.
-Że Ty i Justin?!-zapytała i wstała. Pattie ją uspokajała.
-Tak. Postanowiliśmy wziąć na siebie całą odpowiedzialność za nasze czyny. To było bardzo nierozsądne.
-Dobrze, że chociaż tak myślicie. Nie mogę w to uwierzyć, ale rozumiem. Też byłam nierozsądna. Nie możemy się kłócić. Pomożemy Wam.-oznajmiła Pattie.
Nasze mamy jakoś ochłonęły. Na wielkie szczęście jeszcze żyjemy ku naszemu zdziwieniu chcą nam pomóc...
-Co się stało? Czemu my żyjemy?-zapytałam z wielkim zdziwieniem.
-Nie mogłem Ci pozwolić odejść.
-Ale dlaczego? Przecież o...
-Tak obiecałem, ale za bardzo Cię kocham. Tylko tutaj możemy być szczęśliwi mimo wszystko.-oznajmił.
Z jego włosów leciały kropelki zimnej wody na moją twarz.
-Chodźmy do domu-dodał JB.
-Ale jak damy sobie radę?-zapytałam.
-Na pewno jest jakieś inne wyjście. Może zróbmy jeszcze jeden test i wtedy będziemy mieć 100% pewności co do tego.
-Dobrze-odparłam.
-Tak jak zaproponował tak zrobiliśmy.
-Jest!-krzyknęłam entuzjastycznie z łazienki.
Rzuciłam się Biebsowi na szyję. Gdyby nie JB nie byłoby mnie tutaj. Prawda jest taka, że on przytrzymuje mnie przy życiu.
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Stanęłam przed lustrem. I zobaczyłam, że mam dziwnie zaokrąglony brzuch.
-Justin!-zawołałam.
-Co jest?
-Czy mi się wydaje czy ja jestem...
-Wcześniej tak nie wyglądałaś! Może zjadłaś za dużo.-oznajmił.
-Nic dzisiaj nie jadłam oprócz batonika...Obawiam się, że to jest to o czym myślę.-powiedziałam. - Justin idź do apteki szybko proszę.
Jak kazałam tak zrobił. Tak...właśnie tego się obawialiśmy...
Teraz, nie będziemy rzucać się z mostu ani nic w tym stylu. Po prostu weźmiemy odpowiedzialność za swoje czyny i powiemy wszystko rodzicom. Poszłam na dół do kuchni aby powiedzieć o tym mamie. Biebs zadzwonił po Pattie. Usiedliśmy przy jednym stole i...ja zaczęłam mówić. Cała drżałam.
-Mamo muszę Ci o czymś powiedzieć. Ja...
-Tak Amy?
-Ja...jestem w ciąży-mój głos drżał jak szalony.
-Że co? Możesz to powtórzyć?-zapytała z wielkimi oczami.
-Jestem w ciąży...-Że Ty i Justin?!-zapytała i wstała. Pattie ją uspokajała.
-Tak. Postanowiliśmy wziąć na siebie całą odpowiedzialność za nasze czyny. To było bardzo nierozsądne.
-Dobrze, że chociaż tak myślicie. Nie mogę w to uwierzyć, ale rozumiem. Też byłam nierozsądna. Nie możemy się kłócić. Pomożemy Wam.-oznajmiła Pattie.
Nasze mamy jakoś ochłonęły. Na wielkie szczęście jeszcze żyjemy ku naszemu zdziwieniu chcą nam pomóc...
*KONIEC*
Tak to już koniec tego opowiadania. Będzie za niedługo następne opowiadanie, które pisałam przez całe wakacje :)
I SMILE =)
Nie no po prostu...jestem zaskoczona na prawdę. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak teraz. Jestem taka szczęśliwa! To wszystko dzięki Marcie :) Popłakałam się z radości ^^ To jest tak zajebiste uczucie, że tego nie da się opisać. Zaraz zacznę szukać jakieś konkursy na opowiadania itp. Wiem, że nie jestem aż tak dobra, ale zawsze warto spróbować. Będzie następne opowiadanie, ale jeszcze myślę, że tak z 2 rozdziały dopiszę i THE END =D Na prawdę nie wiem co powiedzieć. Piszę to i ocieram łzy ^^ CUDOWNE UCZUCIE!!! LUDZISKAAA! *.* DZIĘKUJĘ za wszystko :) Za to wsparcie i w ogóle za docenianie moich "wypocin" :] Tak mnie motywujesz do działania, że to jest niewyobrażalne. Jeszcze raz DZIĘ-KU-JĘ!!! Kocham Cię Martuś ^^ YOU ARE MY INSPIRATION :D POZDROWIONKA DLA WSZYSTKICH :)
Rozdział XXIV "Koniec?!"
Po jakimś czasie, wróciła mama Justina aby wziąć Jazzy.
Ja i JB poszliśmy do mojego pokoju. Biebs postanowił napisać ostatnie posty na Twitterze. Wziął swojego laptopa na kolana i zaczął wystukiwać na klawiaturze treść:
"Dziękuję, wszystkim fanom za wsparcie, za to co dla mnie zrobiliście. Dziękuję też mojej mamie, która opiekowała się mną i w każdej chwili była przy mnie oraz wszystkim moim przyjaciołom. Dzięki Ci Usher, że teraz jestem tym kim jestem. Jeszcze raz dzięki każdemu z osobna. PEACE&LOVE!"
JB odłożył laptop na bok, a ja zadzwoniłam do Becky, potem do Katherine, a następnie do Juliene. Nie mówiłam im jednak co zamierzamy zrobić.
Ja i Justin, myśleliśmy czy na pewno to zrobić. Tak decyzja już podjęta i nie ma odwrotu.
Wyszliśmy z domu i szliśmy w kierunku bardzo dużego mostu. Teraz szliśmy za ręce w zupełnej ciszy. Stanęliśmy mniej więcej w połowie i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą przez łzy:
-Kocham Cię Justin. Jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu poznałam...-oznajmiłam głaskając go po policzku i trzymając go bardzo mocno za rękę.
-Nigdy nie pomyślałbym, że dane będzie mi spotkać Ciebie. Kocham Cię Amy najmocniej jak potrafię.-powiedział Justin. Ja zatraciłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Mocno przytuliłam się do niego. Nie da się opisać tego drgania nóg, rąk i każdej części ciała po kolei. Moje serce biło bardzo mocno i szybko niczym młot pneumatyczny. Pocałowaliśmy się ostatni raz. Wiedziałam, że było inne wyjście z tej sytuacji, ale nie mogłam już się wycofać. Nawet nie wiem czy czułam strach. Weszliśmy na barierkę po czym ostatni raz wymieniliśmy spojrzenia. Kiedy przechylaliśmy się w momencie spadania szepnęliśmy wzajemnie "Kocham Cię". Ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam, a on ode mnie. Tego momentu nie da się opisać słowami. Czułam ból, smutek, a co dziwne, szczęście. Ta krótka chwila trwała wieczność. Jakbyśmy spadali w zwolnionym tempie. Nagle uderzyliśmy z dużą siłą o wodę. Pod wodą zobaczyłam twarz Justina. Dałam się "ponieść" wodzie. Nie ratowałam się w żaden sposób. Zamknęłam oczy i...
Krótki rozdział, ale nawet moja mama była pod wrażeniem jak to przeczytała :) To jest takie miłe. Los co raz bardziej się do mnie uśmiecha. Dużo osób mi mówi, że powinnam wydać własną książkę, albo dawać moje opowiadanie na konkursy. Wczoraj oglądałam zeszyty, a w dwóch były z tyłu krótkie opowiadania. Popatrzyłam stronę dalej, a tam było napisane, że można zgłaszać się na ich konkurs :) Jest co raz lepiej. Na prawdę czuję, że coś zaczyna ruszać w moich marzeniach. Tak jakby pociąg do marzeń ruszył :) Pozdrawiam wszystkich :) Kocham Was :) Ten rozdział nie jest ostatni jakby coś =D Dedykuję go Marcie <333 Podejrzewam, że się wzruszysz hyhy ^^
Ja i JB poszliśmy do mojego pokoju. Biebs postanowił napisać ostatnie posty na Twitterze. Wziął swojego laptopa na kolana i zaczął wystukiwać na klawiaturze treść:
"Dziękuję, wszystkim fanom za wsparcie, za to co dla mnie zrobiliście. Dziękuję też mojej mamie, która opiekowała się mną i w każdej chwili była przy mnie oraz wszystkim moim przyjaciołom. Dzięki Ci Usher, że teraz jestem tym kim jestem. Jeszcze raz dzięki każdemu z osobna. PEACE&LOVE!"
JB odłożył laptop na bok, a ja zadzwoniłam do Becky, potem do Katherine, a następnie do Juliene. Nie mówiłam im jednak co zamierzamy zrobić.
Ja i Justin, myśleliśmy czy na pewno to zrobić. Tak decyzja już podjęta i nie ma odwrotu.
Wyszliśmy z domu i szliśmy w kierunku bardzo dużego mostu. Teraz szliśmy za ręce w zupełnej ciszy. Stanęliśmy mniej więcej w połowie i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą przez łzy:
-Kocham Cię Justin. Jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu poznałam...-oznajmiłam głaskając go po policzku i trzymając go bardzo mocno za rękę.
-Nigdy nie pomyślałbym, że dane będzie mi spotkać Ciebie. Kocham Cię Amy najmocniej jak potrafię.-powiedział Justin. Ja zatraciłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Mocno przytuliłam się do niego. Nie da się opisać tego drgania nóg, rąk i każdej części ciała po kolei. Moje serce biło bardzo mocno i szybko niczym młot pneumatyczny. Pocałowaliśmy się ostatni raz. Wiedziałam, że było inne wyjście z tej sytuacji, ale nie mogłam już się wycofać. Nawet nie wiem czy czułam strach. Weszliśmy na barierkę po czym ostatni raz wymieniliśmy spojrzenia. Kiedy przechylaliśmy się w momencie spadania szepnęliśmy wzajemnie "Kocham Cię". Ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam, a on ode mnie. Tego momentu nie da się opisać słowami. Czułam ból, smutek, a co dziwne, szczęście. Ta krótka chwila trwała wieczność. Jakbyśmy spadali w zwolnionym tempie. Nagle uderzyliśmy z dużą siłą o wodę. Pod wodą zobaczyłam twarz Justina. Dałam się "ponieść" wodzie. Nie ratowałam się w żaden sposób. Zamknęłam oczy i...
Krótki rozdział, ale nawet moja mama była pod wrażeniem jak to przeczytała :) To jest takie miłe. Los co raz bardziej się do mnie uśmiecha. Dużo osób mi mówi, że powinnam wydać własną książkę, albo dawać moje opowiadanie na konkursy. Wczoraj oglądałam zeszyty, a w dwóch były z tyłu krótkie opowiadania. Popatrzyłam stronę dalej, a tam było napisane, że można zgłaszać się na ich konkurs :) Jest co raz lepiej. Na prawdę czuję, że coś zaczyna ruszać w moich marzeniach. Tak jakby pociąg do marzeń ruszył :) Pozdrawiam wszystkich :) Kocham Was :) Ten rozdział nie jest ostatni jakby coś =D Dedykuję go Marcie <333 Podejrzewam, że się wzruszysz hyhy ^^
niedziela, 19 września 2010
Rozdział XXIII "Gożej być nie mogło..."
Wracając do domu z Mc Donalda Justin zaproponował abyśmy się gdzieś przeszli. Limuzyna się zatrzymała, a my poszliśmy w nasze ulubione miejsce, czyli na plażę. Usiedliśmy na jakimś pieńku. Nastała grobowa cisza, aż ja się odezwałam mówiąc:
-Jakbyś mnie opisał?
-Hmmm...-Biebsss zastanawiał się przez chwilę.
-Słodsza od cukierków, gorętsza od słońca i piękniejsza od tęczy...to cała Ty!
-Awww...Justin jaki Ty jesteś słodki-powiedziałam i przytuliłam się do niego dając mu buziaka w policzek.
Rozmawialiśmy jeszcze o jakichś rzeczach po czym poszliśmy do domu. Położyłam się na łóżku, a obok mnie JB. Nagle zrobiło mi się mdło i pobiegłam do łazienki.
Justin pobiegł za mną i zapytał:
-Nic nie jest Amy?
-Nie wiem...zwymiotowałam, może zjadłam coś nieświeżego.
-A jak Ty jesteś...?
-W ciąży?
-Tak...-mruknął Justin ze smutkiem w oczach i głosie.
-Nie to nie jest możliwe.
-Lepiej zrób test...to nie jest już śmieszne...
Justin wziął mnie i pojechaliśmy jego autem do apteki. Fakt faktem farmaceutka dziwnie się na mnie popatrzyła no, ale chcieliśmy się upewnić. Po powrocie do domu szybko pobiegłam do łazienki. Załamałam się...
-Justin-zawołałam z płaczem. JB wszedł do łazienki.
-Co się stało?-zapytał. Ja dałam mu test ciążowy do ręki.
-Nie...Co my teraz zrobimy? Nikt nie może się dowiedzieć. Nasze mamy nas zabiją jak się dowiedzą. Ja jestem skończony! Rozumiesz?!-zaczął na mnie krzyczeć jakby to była moja wina.
-Justin proszę nie krzycz. Coś wymyślimy.-oznajmiłam. Usiedliśmy na podłodze i wtuliliśmy się w siebie. Oboje płakaliśmy jak małe dzieci. Nie było czasu na ocieranie łez. Nie wiedzieliśmy co zrobić.
-Dlaczego to my?-zapytałam. Nie usłyszałam głosu Justina. Teraz była tylko cisza i nic więcej. My sami z wielkim problemem...
-Mamy tylko jedne wyjście-powiedziałam Justinowi cicho.
-Jakie? Nawet nie mów o...
-Tak...właśnie o tym myślę. Ja nie będę umiała tak żyć...I Twoja kariera...wiem, że nie wolno się poddawać, ale teraz już nie ma odwrotu.-dodałam.
-Mówiłem Ci, że dla Ciebie wszystko. Dotrzymuję obietnic więc...
Nagle usłyszeliśmy głos mamy Justina z dołu. Otarliśmy łzy pokiwaliśmy sobie głowami i zeszliśmy na dół.
-Jazzy! Awww...-powiedział JB podbiegając i biorąc swoją małą uroczą siostrę na ręce. Zaczął ją gilgotać, a ja się do tego przyłączyłam.
-A więc zostawiam ją tutaj. Muszę załatwić kilka spraw. Dacie sobie radę?-zapytała mama Justina.
-Tak oczywiście.-odpowiedzieliśmy.
Bawiliśmy się z nią w najlepsze. Zapomnieliśmy o naszym problemie. Nagle do domu przyszedł Jacob. Dołączył się do nas. Potem poszedł do swojego pokoju. Ja i Biebsss wzięliśmy Jazzy na spacer. Poszliśmy do parku. Nagle ja wyrwałam:
-Wyobrażasz sobie, że tak miałoby być codziennie...Ty pewnie byś mnie jeszcze zostawił...-JB mi przerwał.
-Nie zostawiłbym Cię! To jest też moja wina. Rozumiesz?-oznajmił i przytulił mnie do siebie...
Mam nadzieję, że się podobało. :) to już jest przed przed ostatni rozdział z tego opowiadania :) Być może jeszcze zdążę napisać dzisiaj rozdział. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do komentowania <333
-Jakbyś mnie opisał?
-Hmmm...-Biebsss zastanawiał się przez chwilę.
-Słodsza od cukierków, gorętsza od słońca i piękniejsza od tęczy...to cała Ty!
-Awww...Justin jaki Ty jesteś słodki-powiedziałam i przytuliłam się do niego dając mu buziaka w policzek.
Rozmawialiśmy jeszcze o jakichś rzeczach po czym poszliśmy do domu. Położyłam się na łóżku, a obok mnie JB. Nagle zrobiło mi się mdło i pobiegłam do łazienki.
Justin pobiegł za mną i zapytał:
-Nic nie jest Amy?
-Nie wiem...zwymiotowałam, może zjadłam coś nieświeżego.
-A jak Ty jesteś...?
-W ciąży?
-Tak...-mruknął Justin ze smutkiem w oczach i głosie.
-Nie to nie jest możliwe.
-Lepiej zrób test...to nie jest już śmieszne...
Justin wziął mnie i pojechaliśmy jego autem do apteki. Fakt faktem farmaceutka dziwnie się na mnie popatrzyła no, ale chcieliśmy się upewnić. Po powrocie do domu szybko pobiegłam do łazienki. Załamałam się...
-Justin-zawołałam z płaczem. JB wszedł do łazienki.
-Co się stało?-zapytał. Ja dałam mu test ciążowy do ręki.
-Nie...Co my teraz zrobimy? Nikt nie może się dowiedzieć. Nasze mamy nas zabiją jak się dowiedzą. Ja jestem skończony! Rozumiesz?!-zaczął na mnie krzyczeć jakby to była moja wina.
-Justin proszę nie krzycz. Coś wymyślimy.-oznajmiłam. Usiedliśmy na podłodze i wtuliliśmy się w siebie. Oboje płakaliśmy jak małe dzieci. Nie było czasu na ocieranie łez. Nie wiedzieliśmy co zrobić.
-Dlaczego to my?-zapytałam. Nie usłyszałam głosu Justina. Teraz była tylko cisza i nic więcej. My sami z wielkim problemem...
-Mamy tylko jedne wyjście-powiedziałam Justinowi cicho.
-Jakie? Nawet nie mów o...
-Tak...właśnie o tym myślę. Ja nie będę umiała tak żyć...I Twoja kariera...wiem, że nie wolno się poddawać, ale teraz już nie ma odwrotu.-dodałam.
-Mówiłem Ci, że dla Ciebie wszystko. Dotrzymuję obietnic więc...
Nagle usłyszeliśmy głos mamy Justina z dołu. Otarliśmy łzy pokiwaliśmy sobie głowami i zeszliśmy na dół.
-Jazzy! Awww...-powiedział JB podbiegając i biorąc swoją małą uroczą siostrę na ręce. Zaczął ją gilgotać, a ja się do tego przyłączyłam.
-A więc zostawiam ją tutaj. Muszę załatwić kilka spraw. Dacie sobie radę?-zapytała mama Justina.
-Tak oczywiście.-odpowiedzieliśmy.
Bawiliśmy się z nią w najlepsze. Zapomnieliśmy o naszym problemie. Nagle do domu przyszedł Jacob. Dołączył się do nas. Potem poszedł do swojego pokoju. Ja i Biebsss wzięliśmy Jazzy na spacer. Poszliśmy do parku. Nagle ja wyrwałam:
-Wyobrażasz sobie, że tak miałoby być codziennie...Ty pewnie byś mnie jeszcze zostawił...-JB mi przerwał.
-Nie zostawiłbym Cię! To jest też moja wina. Rozumiesz?-oznajmił i przytulił mnie do siebie...
Mam nadzieję, że się podobało. :) to już jest przed przed ostatni rozdział z tego opowiadania :) Być może jeszcze zdążę napisać dzisiaj rozdział. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do komentowania <333
sobota, 18 września 2010
INFO :)
A więc...zamierzam skończyć za kilka rozdziałów to opowiadanie, ale wcześniej pisałam opowiadanie w moim zeszycie więc postanowiłam, że je tutaj opublikuję :) Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać :) To takie krótkie info :) Kocham Was wszystkich (oczywiście Beliebers'ów) :) DOBRANOC :* <3
PS: Link do filmiku na którym jest Justin i jego kochana siostrzyczka Jazzy! <333
http://www.youtube.com/watch?v=cBa8A_PYjhY awww...*.*
PS: Link do filmiku na którym jest Justin i jego kochana siostrzyczka Jazzy! <333
http://www.youtube.com/watch?v=cBa8A_PYjhY awww...*.*
R.I.P [*]
Nie wiem czy wiecie, ale dotarła do mnie smutna wiadomość. Dzisiaj zmarła fanka Justina...nie mogę w to uwierzyć. Po prostu siadłam i zrobiłam wielkie oczy kiedy się o tym dowiedziałam. Chciałam tylko powiedzieć, że mimo tego, że jej nie znam i nie słyszałam o niej nigdy brakuje mi jej...zawsze zostanie w moim sercu i w pamięci...Bo przecież odeszła Belieberka...była w naszej "rodzinie"...Tragedia. Nawet nie przypuszczamy, że takie tragedie dzieją się na świecie, kiedy my w tym samym momencie świetnie się bawimy, spędzamy czas z najukochańszymi osobami lub po prostu siedzimy w spokoju i ciszy, a gdzieś ktoś walczy o życie. Tak nie powinno być, ale niestety nikt z nas nie ma na to wpływu. To jest smutne. Dziękuję jednak za to, że była częścią naszej rodziny...wielkiej rodziny Belieber'sów. Razem możemy więcej. NOT FIGHT...JUST LOVE!
PEACE&LOVE
PEACE&LOVE
piątek, 17 września 2010
Rozdział XXII "Czemu ze mną nie rozmiawiasz?"
Minęła noc. Justin wstał i jakoś nie odzywał się do mnie. To było dziwne. Myślałam po prostu, że jest zamyślony i nie chciałam go z tego wyrywać. Nagle nie wytrzymałam i poszłam na balkon na którym stał i rozglądał się. Cały czas był cicho.
-Czemu ze mną nie rozmawiasz?-zapytałam podchodząc do niego.
-Czy próbowałaś kiedyś rozmawiać z kimś przez kogo nie możesz oddychać?-zapytał.
-Tak...
-Z kim?
-No oczywiście, że z Tobą Justin-odparłam. -Coś Cię gryzie?
-Nie...-mruknął.
-Jak to nie? Przecież widzę...mi możesz mówić o wszystkim.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć...Amy ja już Cię nie kocham...nic do Ciebie nie czuje.-oznajmił. Mnie przeszły dreszcze i miałam dużą chęć do płaczu.
-Justin?! Co Ty mówisz?-zapytałam.
-ŻARTOWAŁEM!-wykrzyczał śmiejąc się głośno po czym uciekł mi do kuchni.
-Chcesz, żebym dostała zawału serca?! To nie było śmieszne Justin haha!-dodałam wybuchając głośnym śmiechem.
-Dzisiaj mam wywiad. Idziesz ze mną.
-Niby dlaczego mam z Tobą iść?-zapytałam.-Jesteś już duży i sam sobie poradzisz.-dorzuciłam z kpiną.
-Bo jesteś moją dziewczyną!
-Ale ja przecież tylko żartowałam. Jasne, że z Tobą pójdę.-powiedziałam podchodząc do niego i dałam mu buziaka w policzek.
Zebraliśmy się, a potem przyjechała limuzyna, która miała nas zawieźć na miejsce wywiadu.
Nie obeszło się bez szalonych fanek. Przyzwyczaiłam się do tego. Justin odpowiadał na każde pytanie zadawane przez dziennikarza bez większego wysiłku i refleksji, ale kiedy dziennikarz zapytał:
-Czy zamierzasz przeżyć swój pierwszy raz z Twoją niesamowitą dziewczyną?
Justina zamurowało. Nie wiedział co powiedzieć, lecz w końcu odezwał się i odpowiedział:
-Nawet jeśli to nikogo nie powinno to interesować. To jest moje życie prywatne więc...
-Dobrze. Przepraszam.-oznajmił dziennikarz.
-Jak już wiesz, w Polsce masz bardzo dużo fanek. Czy zamierzasz się tam wybrać?-zapytał z ciekawością.
-Tak, oczywiście. Poznałem kilka dni temu polską fankę i muszę przyznać, że jest bardzo miłą osobą. Nie zaczęła piszczeć na mój widok. Owszem rozpłakała się, ale teraz już wiem o co w tym chodzi bo moja ukochana Amy mi to wytłumaczyła. Po drugie normalnie ze mną rozmawiała. Jakbyśmy razem chodzili do jednej klasy lub coś w tym stylu. Chciałem powiedzieć, że dziękuję wszystkim moim Polskim fankom i nie tylko za to, że mnie wspierają. Pozdrawiam też uroczą Juliene i rzecz jasna moją księżniczkę.
Dziennikarz zadał jeszcze kilka pytań po czym JB wyszedł z pomieszczenia w którym udzielał odpowiedzi. Postanowiliśmy iść do "Mc Donalda" coś zjeść.
-Burczy mi w brzuchu.-oznajmił Justin.
Wróciłam z nowym rozdziałem. KOMPLETNIE NIE MAM WENY! LUDZIE RATUNKU!!!
-Czemu ze mną nie rozmawiasz?-zapytałam podchodząc do niego.
-Czy próbowałaś kiedyś rozmawiać z kimś przez kogo nie możesz oddychać?-zapytał.
-Tak...
-Z kim?
-No oczywiście, że z Tobą Justin-odparłam. -Coś Cię gryzie?
-Nie...-mruknął.
-Jak to nie? Przecież widzę...mi możesz mówić o wszystkim.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć...Amy ja już Cię nie kocham...nic do Ciebie nie czuje.-oznajmił. Mnie przeszły dreszcze i miałam dużą chęć do płaczu.
-Justin?! Co Ty mówisz?-zapytałam.
-ŻARTOWAŁEM!-wykrzyczał śmiejąc się głośno po czym uciekł mi do kuchni.
-Chcesz, żebym dostała zawału serca?! To nie było śmieszne Justin haha!-dodałam wybuchając głośnym śmiechem.
-Dzisiaj mam wywiad. Idziesz ze mną.
-Niby dlaczego mam z Tobą iść?-zapytałam.-Jesteś już duży i sam sobie poradzisz.-dorzuciłam z kpiną.
-Bo jesteś moją dziewczyną!
-Ale ja przecież tylko żartowałam. Jasne, że z Tobą pójdę.-powiedziałam podchodząc do niego i dałam mu buziaka w policzek.
Zebraliśmy się, a potem przyjechała limuzyna, która miała nas zawieźć na miejsce wywiadu.
Nie obeszło się bez szalonych fanek. Przyzwyczaiłam się do tego. Justin odpowiadał na każde pytanie zadawane przez dziennikarza bez większego wysiłku i refleksji, ale kiedy dziennikarz zapytał:
-Czy zamierzasz przeżyć swój pierwszy raz z Twoją niesamowitą dziewczyną?
Justina zamurowało. Nie wiedział co powiedzieć, lecz w końcu odezwał się i odpowiedział:
-Nawet jeśli to nikogo nie powinno to interesować. To jest moje życie prywatne więc...
-Dobrze. Przepraszam.-oznajmił dziennikarz.
-Jak już wiesz, w Polsce masz bardzo dużo fanek. Czy zamierzasz się tam wybrać?-zapytał z ciekawością.
-Tak, oczywiście. Poznałem kilka dni temu polską fankę i muszę przyznać, że jest bardzo miłą osobą. Nie zaczęła piszczeć na mój widok. Owszem rozpłakała się, ale teraz już wiem o co w tym chodzi bo moja ukochana Amy mi to wytłumaczyła. Po drugie normalnie ze mną rozmawiała. Jakbyśmy razem chodzili do jednej klasy lub coś w tym stylu. Chciałem powiedzieć, że dziękuję wszystkim moim Polskim fankom i nie tylko za to, że mnie wspierają. Pozdrawiam też uroczą Juliene i rzecz jasna moją księżniczkę.
Dziennikarz zadał jeszcze kilka pytań po czym JB wyszedł z pomieszczenia w którym udzielał odpowiedzi. Postanowiliśmy iść do "Mc Donalda" coś zjeść.
-Burczy mi w brzuchu.-oznajmił Justin.
Wróciłam z nowym rozdziałem. KOMPLETNIE NIE MAM WENY! LUDZIE RATUNKU!!!
poniedziałek, 13 września 2010
Udało się!
Jak już wiecie, wczoraj odbyła się gala "Video Music Awards". Na Amerykańskiej stronie można było głosować na teledysk Justina "Baby". Udało nam się. Justin zgarnął statuetkę! Mimo tego, iż zapowiadali transmisję na "MTV Polska" od 2.00 nad ranem niestety nie transmitowali. Siedziałam do 4 rano u czekałam ale wszystko na marne. Natomiast modliłam się o to aby Bieberek wygrał. Wiedziałam, że wygra...czułam to :) Jak widać, marzenia się spełniają. Justin na Twitterze pisał i zachęcał do głosowania"...we can do it!"...tak. Fanki z całego świata pokazały na co tak na prawdę je stać. Prawda jest taka, że gdyby nie my Belieberki JB nie osiągnąłby zamierzanego celu, jednak dzięki nam na jego twarzy pojawił się uśmiech. Na pewno był bardzo szczęśliwy i zszokowany. Teraz tak szczerze doszłam do wniosku, że nie wolno się poddawać i należy walczyć, choćbyśmy mieli pokonywać największe przeszkody. Właśnie dzięki Justinowi bardziej wierze w siebie i w to, że moje marzenia się spełnią. Na angielskiej stronie "MTV Hits" napisane jest, że odbędzie się transmisja dzisiaj o 23:30 czyli u nas o godzinie 0.00. Nie wiem, czy puszczą czy też nie ale i tak będę czekać. "Everything for Biebsss :$"-to moje motto :] Haha! Jeśli ktoś ma "MTV Hits" to zapraszam na oglądanie "VMA" :) Podobno w niedzielę ma być o 14 powtórka z "Video Music Awards" na MTV Polska. OBY! A teraz kilka zdjęć z gali <3
sobota, 11 września 2010
Rozdział XXI "Mogło Ci się coś stać!"
Justin wziął mnie za rękę i pociągnął w kierunku morza po czym wrzucił mnie do wody.
-Jestem cała mokra Justin!-krzyknęłam i zaczęłam go topić.
-No i co? Wyschniesz.-oznajmił śmiejąc się.
-Tak, a przy okazji zachoruję...-dodałam patrząc na niego szyderczym wzrokiem.
Biegaliśmy po plaży jak małe dzieci. Wtedy doszłam do wniosku, że Justin jest jedyną osobą którą tak na prawdę kocham i nie przestanę bo w nim jest coś takiego, że po prostu człowiek przywiązuje się do niego na bardzo długo, a potem nie wyobraża sobie bez niego życia. Wracając do domu szedł za nami jakiś chłopak. Był wyższy od Justina. My nie przejmowaliśmy się nim za bardzo. Nagle złapał Justina za ramie i zaczęli się bić. Kłócili się o to, że jestem z Justinem. Nie mam pojęcia skąd ten chłopak mnie znał. Ten chłopak podszedł do mnie i zaczął mnie przytulać.
-Zostaw ją! Ona jest ze mną!-dodał Justin i zaczął znowu bić tego tajemniczego chłopaka. Pogrozili sobie jeszcze po czym rozeszli się.
-Justin! Mogło Ci się coś stać!-powiedziałam do niego.
Miał rozciętą wargę i guza na głowie.
-Co on do Ciebie chciał?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Nie wiem...mówił coś, że nie powinienem się do Ciebie zbliżać...Ludziom miesza się już w głowach
-Chodźmy szybko do domu Justin.
Będąc już w domu zrobiłam mu małe okłady. Moja mama dziwiła się kto to mógł być.
-Zaprosiłam do nas Panią Pattie.-oznajmiła.
-O to fajnie.-rzuciłam.
Kiedy Pattie przyszła do nas Justin przywitał się z nią i rozmawiali chwilę o tym co mu się stało. Przypomniała mu też o koncercie i wywiadach w tym tygodniu.
Poszliśmy na górę. Justin pisał coś na Twitterze. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To był mój brat Jacob.
-O! Witaj bracie. Dawno się nie widzieliśmy.
-Tak, tak...gdzie jest mama?-zapytał.
-W kuchni siedzi i rozmawia z Panią Pattie.
-Kto to?
-Mama Justina...Justina Biebera-dodałam.
-To Ty go znasz?! O nie!!!
-Tak znam go...i to bardzo dobrze haha!-oznajmiłam śmiejąc się.
Jacob wszedł do kuchni i przywitał się z naszą rodzicielką.
Ja pobiegłam na górę.
-Kto to był?-zapytał JB leżąc na łóżku.
-Mój brat. Nie za bardzo się ucieszył kiedy powiedziałam mu, że Cię znam osobiście haha!
-Eee...przyzwyczaiłem się do tego haha!-odparł.
Znów dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. To była Becky, której tak dawno nie widziałam.
-Becky!
-Amy!
-Cześć!-powiedziałyśmy chórem po czym rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
Wszyscy się przywitali, a następnie pokazałam mojej koleżance jej pokój.
Weszła do mojego pokoju i przywitała się z Justinem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście nie obeszło się bez śmiechu. Nagle do nas wpadł mój brat. O dziwo przywitał się z nim. Gadali o...fankach haha! Jak zwykle mój brat musiał o to zapytać.
Becky "chowała się" za swoimi włosami bo jak już mówiłam "podkochiwała się" w Jacobie.
-Na ile zostajesz?-zapytałam brata.
-Na jakieś 2 tygodnie.-odparł niechętnie.
-Mhm ok.-dodałam.
Postanowiłam wziąć Becky na spacer po okolicy. Jak zwykle nie mogłyśmy opanować śmiechu.
Nagle podbiegły do mnie jakieś dwie dziewczyny.
-Hej! To Ty jesteś dziewczyną Justina?-zapytały.
-Tak to ja.-odparłam z uśmiechem.
Poprosiły mnie o autograf i zdjęcie. To było szokujące i miłe. Myślałam raczej, że mnie pobiją czy coś w tym stylu, ale okazało się, że chyba również chcą tylko aby JB był szczęśliwy...
Taki z dupy ten rozdział xD Nic ciekawego xD
-Jestem cała mokra Justin!-krzyknęłam i zaczęłam go topić.
-No i co? Wyschniesz.-oznajmił śmiejąc się.
-Tak, a przy okazji zachoruję...-dodałam patrząc na niego szyderczym wzrokiem.
Biegaliśmy po plaży jak małe dzieci. Wtedy doszłam do wniosku, że Justin jest jedyną osobą którą tak na prawdę kocham i nie przestanę bo w nim jest coś takiego, że po prostu człowiek przywiązuje się do niego na bardzo długo, a potem nie wyobraża sobie bez niego życia. Wracając do domu szedł za nami jakiś chłopak. Był wyższy od Justina. My nie przejmowaliśmy się nim za bardzo. Nagle złapał Justina za ramie i zaczęli się bić. Kłócili się o to, że jestem z Justinem. Nie mam pojęcia skąd ten chłopak mnie znał. Ten chłopak podszedł do mnie i zaczął mnie przytulać.
-Zostaw ją! Ona jest ze mną!-dodał Justin i zaczął znowu bić tego tajemniczego chłopaka. Pogrozili sobie jeszcze po czym rozeszli się.
-Justin! Mogło Ci się coś stać!-powiedziałam do niego.
Miał rozciętą wargę i guza na głowie.
-Co on do Ciebie chciał?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Nie wiem...mówił coś, że nie powinienem się do Ciebie zbliżać...Ludziom miesza się już w głowach
-Chodźmy szybko do domu Justin.
Będąc już w domu zrobiłam mu małe okłady. Moja mama dziwiła się kto to mógł być.
-Zaprosiłam do nas Panią Pattie.-oznajmiła.
-O to fajnie.-rzuciłam.
Kiedy Pattie przyszła do nas Justin przywitał się z nią i rozmawiali chwilę o tym co mu się stało. Przypomniała mu też o koncercie i wywiadach w tym tygodniu.
Poszliśmy na górę. Justin pisał coś na Twitterze. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To był mój brat Jacob.
-O! Witaj bracie. Dawno się nie widzieliśmy.
-Tak, tak...gdzie jest mama?-zapytał.
-W kuchni siedzi i rozmawia z Panią Pattie.
-Kto to?
-Mama Justina...Justina Biebera-dodałam.
-To Ty go znasz?! O nie!!!
-Tak znam go...i to bardzo dobrze haha!-oznajmiłam śmiejąc się.
Jacob wszedł do kuchni i przywitał się z naszą rodzicielką.
Ja pobiegłam na górę.
-Kto to był?-zapytał JB leżąc na łóżku.
-Mój brat. Nie za bardzo się ucieszył kiedy powiedziałam mu, że Cię znam osobiście haha!
-Eee...przyzwyczaiłem się do tego haha!-odparł.
Znów dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. To była Becky, której tak dawno nie widziałam.
-Becky!
-Amy!
-Cześć!-powiedziałyśmy chórem po czym rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
Wszyscy się przywitali, a następnie pokazałam mojej koleżance jej pokój.
Weszła do mojego pokoju i przywitała się z Justinem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście nie obeszło się bez śmiechu. Nagle do nas wpadł mój brat. O dziwo przywitał się z nim. Gadali o...fankach haha! Jak zwykle mój brat musiał o to zapytać.
Becky "chowała się" za swoimi włosami bo jak już mówiłam "podkochiwała się" w Jacobie.
-Na ile zostajesz?-zapytałam brata.
-Na jakieś 2 tygodnie.-odparł niechętnie.
-Mhm ok.-dodałam.
Postanowiłam wziąć Becky na spacer po okolicy. Jak zwykle nie mogłyśmy opanować śmiechu.
Nagle podbiegły do mnie jakieś dwie dziewczyny.
-Hej! To Ty jesteś dziewczyną Justina?-zapytały.
-Tak to ja.-odparłam z uśmiechem.
Poprosiły mnie o autograf i zdjęcie. To było szokujące i miłe. Myślałam raczej, że mnie pobiją czy coś w tym stylu, ale okazało się, że chyba również chcą tylko aby JB był szczęśliwy...
Taki z dupy ten rozdział xD Nic ciekawego xD
piątek, 10 września 2010
Rozdział XX "Dlaczego wspomnienia wracają...?!"
Tak...minęła noc. Rano obudził mnie słodki głos Justina.
-Twoja mama już wróciła!-oznajmił Justin tańcząc przy szafie wyciągając ubrania.
Ja zbiegłam na dół aby przywitać się z mamą.
-Mamo! Jak dobrze Cię znów widzieć!-podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno.
-O! Amy co u Ciebie? Wszystko dobrze?-zapytała głaszcząc mnie po głowie.
-Tak...ze śmiercią taty już się pogodziłam bo nie miałam innego wyjścia w końcu taka jest kolej rzeczy...niestety.-odparłam.
-A właśnie jak Justin?
-Dobrze. Jest na górze. Iść po niego?
-Tak w sumie robię śniadanie więc...-oznajmiła mama. W tym czasie ja pobiegłam do pokoju po JB.
-Moja mama woła Cię na śniadanie Justin!-zawołałam opierając się o drzwi do pokoju.
-Ok! Już idę.-usłyszałam z łazienki.
Mama i Justinek dogadywali się bardzo dobrze. Opowiadał o nachalnych fankach co dla mamy było śmieszne, a dla niego nie.
-Właśnie Amy! Zapomniałam Ci powiedzieć, że przyjeżdża do nas Twój brat.-oznajmiła mama uśmiechając się.
-O Boże! Jak ja go dawno nie widziałam.
Jacob. Tak miał na imię mój brat. Ma 24 lata i mieszka w Nowym Yorku ale przyjeżdża nas odwiedzić co oznacza bałagan w jego pokoju i codziennie prośby mamy o posprzątanie go.
-Mam jeszcze jedną wiadomość.
-Tak? Co to takiego?-zapytałam ze zdziwieniem gryząc jabłko.
-Otóż...dawno nie widziałaś się z Becky. Pamiętasz ją? Ta przemiła dziewczyna z Twojej dawnej klasy.-mówiła mama.
-Ah tak! Bez niej ta klasa byłaby taaaaka nudna. I co w związku z nią?
-Przyjeżdża do nas na wakacje. Poprosiłam jej rodziców o to. Nie mieli planów na wakacje więc...-dodała.
-Wspaniale! A kiedy ma tu przybyć?
-Już jutro.-dorzuciła.
-No to super!
Najlepsze było to, że ona się "podkochiwała" w Jacobie jeśli tak można to nazwać. Pamiętam jak zawsze śmiałyśmy się z jego nóg. To był znak rozpoznawczy. On i ona razem u mnie w domu haha! No będzie nieźle.
Justin udał się na górę, a ja wyszłam na chwilę z domu. Po drodze spotkałam Juliene. Rozmawiałyśmy chwilę, ale nie za długo bo spieszyło jej się gdzieś. Ja szłam w stronę plaży. Chciałam pomyśleć nad kilkoma rzeczami. Jednak nagle przed moimi oczami pojawił się pewien chłopak z mojej dawnej szkoły. Bardzo go kochałam jednak ten to ignorował. Najbardziej boli nieodwzajemniona miłość jeśli ktoś to przeżył wie o czym mówię. Płakałam dniami i nocami...on był jak ideał...Ma na imię Lucas. Nagle w moim oku pojawił się "basen". Dlaczego wspomnienia wracają...?! To jest takie...dziwne. Miałam go na wyciągnięcie ręki ale...Nawet kiedy widziałam samą jego sylwetkę przeszywał mnie ból. Pamiętam jego czekoladowe tęczówki i ciemne włosy oraz malinowe usta. Teraz jakby miłość do niego znowu wróciła ale ja mam Justina! Muszę sobie wszystko przemyśleć. Na plaży siedziałam w samotności. Jedynie zachód słońca i wiatr oraz szum morza towarzyszyły mi. Piękny widok:
Usłyszałam kroki były bardzo ciche...To był Justin. Ja jakoś się rozkleiłam on to zobaczył.
-Amy? Czy coś się stało?-zapytał łapiąc mnie za rękę.
-Nie nic.
-Przecież widzę...Powiedz.-dodał.
-Szłam tutaj i zobaczyłam takiego chłopaka z mojej dawnej szkoły...byłam w nim bardzo zakochana ale on to ignorował...jeśli ktoś nie odwzajemniał Twojej miłości to wiesz o jakim bólu mówię...iii...moja miłość do niego wróciła...ale to jest takie głupie bo mam Ciebie, właśnie dlatego płaczę.-oznajmiłam.
-Ale nie kochasz go prawda?!
-Właśnie sama nie wiem...zastanawiam się i...
-Jeśli chcesz być z nim to idź do niego...ale najpierw powiedz mi czy go kochasz!
-Kocham Ciebie Justin przecież to jest oczywiste...-powiedziałam...
-Mi wydaje się inaczej...idę.-powiedział zdenerwowany.
-Zrywasz ze mną?
-Raczej powinnaś wiedzieć kogo kochasz...nie da kochać się dwóch osób na raz więc najwyraźniej tak...zrywam z Tobą Amy...-mruknął.
-Nie Justin! Nie możesz mnie tak zostawić! Proszę nie odchodź...-powiedziałam wycierając łzy i wciągając do niego rękę.
-Za późno...przykro mi ale...-dodał i odszedł.
Nie przecież ja tego tak nie zostawię! Miałabym go tak nagle stracić przez taką głupotę?! Nie, nie pozwolę mu odejść. Pobiegłam więc za nim.
-Justin stój. Posłuchaj mnie. Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. To Ty ubarwiasz mi życie. Codziennie dziękuję Bogu, że dał mi Ciebie. Kiedy go zobaczyłam po prostu wróciły wspomnienia i coś zakuło mnie w serce. To jest zwykłe wspomnienie więc proszę...-mówiłam i on odwrócił się przodem do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku morza...
Mam nadzieję, że się podobało <3 Pozdrawiam wszystkich :)
-Twoja mama już wróciła!-oznajmił Justin tańcząc przy szafie wyciągając ubrania.
Ja zbiegłam na dół aby przywitać się z mamą.
-Mamo! Jak dobrze Cię znów widzieć!-podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno.
-O! Amy co u Ciebie? Wszystko dobrze?-zapytała głaszcząc mnie po głowie.
-Tak...ze śmiercią taty już się pogodziłam bo nie miałam innego wyjścia w końcu taka jest kolej rzeczy...niestety.-odparłam.
-A właśnie jak Justin?
-Dobrze. Jest na górze. Iść po niego?
-Tak w sumie robię śniadanie więc...-oznajmiła mama. W tym czasie ja pobiegłam do pokoju po JB.
-Moja mama woła Cię na śniadanie Justin!-zawołałam opierając się o drzwi do pokoju.
-Ok! Już idę.-usłyszałam z łazienki.
Mama i Justinek dogadywali się bardzo dobrze. Opowiadał o nachalnych fankach co dla mamy było śmieszne, a dla niego nie.
-Właśnie Amy! Zapomniałam Ci powiedzieć, że przyjeżdża do nas Twój brat.-oznajmiła mama uśmiechając się.
-O Boże! Jak ja go dawno nie widziałam.
Jacob. Tak miał na imię mój brat. Ma 24 lata i mieszka w Nowym Yorku ale przyjeżdża nas odwiedzić co oznacza bałagan w jego pokoju i codziennie prośby mamy o posprzątanie go.
-Mam jeszcze jedną wiadomość.
-Tak? Co to takiego?-zapytałam ze zdziwieniem gryząc jabłko.
-Otóż...dawno nie widziałaś się z Becky. Pamiętasz ją? Ta przemiła dziewczyna z Twojej dawnej klasy.-mówiła mama.
-Ah tak! Bez niej ta klasa byłaby taaaaka nudna. I co w związku z nią?
-Przyjeżdża do nas na wakacje. Poprosiłam jej rodziców o to. Nie mieli planów na wakacje więc...-dodała.
-Wspaniale! A kiedy ma tu przybyć?
-Już jutro.-dorzuciła.
-No to super!
Najlepsze było to, że ona się "podkochiwała" w Jacobie jeśli tak można to nazwać. Pamiętam jak zawsze śmiałyśmy się z jego nóg. To był znak rozpoznawczy. On i ona razem u mnie w domu haha! No będzie nieźle.
Justin udał się na górę, a ja wyszłam na chwilę z domu. Po drodze spotkałam Juliene. Rozmawiałyśmy chwilę, ale nie za długo bo spieszyło jej się gdzieś. Ja szłam w stronę plaży. Chciałam pomyśleć nad kilkoma rzeczami. Jednak nagle przed moimi oczami pojawił się pewien chłopak z mojej dawnej szkoły. Bardzo go kochałam jednak ten to ignorował. Najbardziej boli nieodwzajemniona miłość jeśli ktoś to przeżył wie o czym mówię. Płakałam dniami i nocami...on był jak ideał...Ma na imię Lucas. Nagle w moim oku pojawił się "basen". Dlaczego wspomnienia wracają...?! To jest takie...dziwne. Miałam go na wyciągnięcie ręki ale...Nawet kiedy widziałam samą jego sylwetkę przeszywał mnie ból. Pamiętam jego czekoladowe tęczówki i ciemne włosy oraz malinowe usta. Teraz jakby miłość do niego znowu wróciła ale ja mam Justina! Muszę sobie wszystko przemyśleć. Na plaży siedziałam w samotności. Jedynie zachód słońca i wiatr oraz szum morza towarzyszyły mi. Piękny widok:
Usłyszałam kroki były bardzo ciche...To był Justin. Ja jakoś się rozkleiłam on to zobaczył.
-Amy? Czy coś się stało?-zapytał łapiąc mnie za rękę.
-Nie nic.
-Przecież widzę...Powiedz.-dodał.
-Szłam tutaj i zobaczyłam takiego chłopaka z mojej dawnej szkoły...byłam w nim bardzo zakochana ale on to ignorował...jeśli ktoś nie odwzajemniał Twojej miłości to wiesz o jakim bólu mówię...iii...moja miłość do niego wróciła...ale to jest takie głupie bo mam Ciebie, właśnie dlatego płaczę.-oznajmiłam.
-Ale nie kochasz go prawda?!
-Właśnie sama nie wiem...zastanawiam się i...
-Jeśli chcesz być z nim to idź do niego...ale najpierw powiedz mi czy go kochasz!
-Kocham Ciebie Justin przecież to jest oczywiste...-powiedziałam...
-Mi wydaje się inaczej...idę.-powiedział zdenerwowany.
-Zrywasz ze mną?
-Raczej powinnaś wiedzieć kogo kochasz...nie da kochać się dwóch osób na raz więc najwyraźniej tak...zrywam z Tobą Amy...-mruknął.
-Nie Justin! Nie możesz mnie tak zostawić! Proszę nie odchodź...-powiedziałam wycierając łzy i wciągając do niego rękę.
-Za późno...przykro mi ale...-dodał i odszedł.
Nie przecież ja tego tak nie zostawię! Miałabym go tak nagle stracić przez taką głupotę?! Nie, nie pozwolę mu odejść. Pobiegłam więc za nim.
-Justin stój. Posłuchaj mnie. Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. To Ty ubarwiasz mi życie. Codziennie dziękuję Bogu, że dał mi Ciebie. Kiedy go zobaczyłam po prostu wróciły wspomnienia i coś zakuło mnie w serce. To jest zwykłe wspomnienie więc proszę...-mówiłam i on odwrócił się przodem do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku morza...
Mam nadzieję, że się podobało <3 Pozdrawiam wszystkich :)
Brak pomysłów!
Cześć wszystkim! Mam ważną wiadomość. Teraz przez tą pogodę nie mam pomysłów na nowe wydarzenia w moim opowiadaniu więc gdybyście były tak miłe i napisałybyście mi w komentarzach jakieś pomysły to byłabym bardzo wdzięczna :) Teraz tak sobie pomyślałam, że znów zrobię filmik związany z JB ale nie wiem jaki xD I tutaj również prośba do Was abyście podrzucały mi pomysły :) To wszystko piszcie w komentarzach :) Pozdrawiam <3 A i jeszcze jedno! Jeśli chce ktoś być na śledzony na TT przeze mnie to też w komciach xD Jak coś mój TT to @cuteboyjb
czwartek, 9 września 2010
Rozdział XIX "Mam na imię Juliene"
Tak więc ja i JB poszliśmy na plażę. Usiedliśmy na jakimś pniu, ale JB stwierdził, że powinnam usiąść na jego kolanach tak więc uczyniłam. Przytulaliśmy się itd...To co zwykle.
Justin chciał jeszcze chwilę posiedzieć sam i pomyśleć więc ja udałam się do domu. Wracając zauważyłam, że idzie za mną jakaś dziewczyna. To była Jasmine.
-Czego ode mnie chcesz?!-zapytałam.
-Pytasz czego od Ciebie chce? Jesteś aż tak głupia, że nie potrafisz się domyślić...Justin jest mój!-krzyknęła zbliżając się do mnie.
-Haha! To było bardzo śmieszne. Tak się składa, że on kocha mnie, a nie Ciebie więc...-odparłam. Ona podniosła rękę w której trzymała nóż.
-Tak? Mi mówił co innego. Proszę Cię...jesteś żałosna...nie wierz mu w to co Ci mówi.-powiedziała, a ja złapałam ją za rękę w której trzymała nóż.
-Więc udowodnij mi to, że Cię kocha i że tak mówił? Szkoda by było gdybyś nie miała dowodów i tak już mi Cię szkoda...-dodałam. Jasmine się zmieszała i odeszła.
Wracając do domu poszłam na fontannę. Siedziała tam jakaś smutna dziewczyna. Dołączyłam więc do niej.
-Cześć. Jestem Amy.-przedstawiłam się i podałam jej rękę.
-Cześć. Mam na imię Juliene ale mów mi Julia.-odparła i uśmiechnęła się.
-Dlaczego jesteś smutna i siedzisz tu sama?
-No bo widzisz, przeprowadziłam się tutaj z Polski. Jestem wielką fanką Justina...-odrzekła, a ja jej przerwałam.
-Justina Biebera?-zapytałam uśmiechając się. Ona pokiwała głową.
-Tak się składa, że ja z nim jestem...
-Na prawdę? Jak ja Ci zazdroszczę!-powiedziała i rzuciła się na mnie tuląc mnie mocno.
-Coś mi się wydaje, że jestem w stanie spełnić Twoje marzenie.
-Serio?-zapytała.
-Tak. Mówię całkiem poważnie, a powiedz mi jeszcze co robisz tutaj w Ameryce?
-Moi rodzice postanowili się tutaj przeprowadzić, a że język angielski nie sprawia mi trudności to stwierdzili, że możemy tu zamieszkać na stałe. Wiesz w Polsce jest bardzo dużo fanek Justina. Robimy wszystko aby go sprowadzić do naszego kraju.-dodała.
-To świetnie. Wiesz? Porozmawiamy z nim dzisiaj o koncercie w Polsce i być może spełni się marzenie wielu fanek. Już wiem jak go do tego przekonać.-dorzuciłam.
-Boże! Dziękuję Ci Amy!-powiedziała.
-Nie ma za co. A więc masz jakieś koleżanki?-zapytałam z zaciekawieniem.
-Niestety nie bo mieszkam tu dopiero 2 dni więc...
-To już masz.-odparłam.
-Kogo?
-MNIE!-krzyknęłam i przytuliłam ją.
-Jeszcze raz dziękuję.
-A teraz chodźmy do mnie do domu bo JB powinien już tam być.-dodałam i poszłyśmy.
Przez drogę rozmawiałyśmy o koncercie w Polsce i wielu wielu innych ciekawych rzeczach.
-O! Justin już jest. Światło się pali. Jesteś gotowa Julie?
-Tak jak najbardziej i postaram się nie piszczeć na jego widok bo wiem, że tego nie lubi.-oznajmiła moja nowa towarzyszka z Polski.
Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałyśmy Justina siedzącego na kanapie. Grał na xboxie(wiem że źle napisałam).
-Jak leci?-zapytałam
-Świetnie. Właśnie Twoja mama dzwoniła, że już jutro po południu będzie w domu.
-Super. Muszę Ci kogoś przedstawić.-oznajmiłam Justinowi.
Juliene weszła do pokoju.
-To jest Juliene. Twoja fanka z Polski.-dodałam.
-Cześć Justin.
-Hej Juliene!-powiedział i przytulił ją mocno.
-Marzenia się spełniają.-zadowoliła się Juliene i zaczęła płakać.
-Awww...Juliene nie płacz. Tak bardzo się cieszę, że poznałem fankę z Polski.-dodał i objął ją ramieniem.
-Tak. Chciałyśmy porozmawiać z Tobą o koncercie w Polsce Justin.-oznajmiłam...
Rozmawialiśmy, a Justin się zgodził. Potem Juliene postanowiła podzielić się wiadomością, że poznała JB na Twitterze. Poszliśmy więc do mojego pokoju. Bardzo dużo rozmawialiśmy, a zwłaszcza Biebuś z Julie.
-Uwielbiam fanki z którymi mogę porozmawiać. Wszystkie rzucają się na mnie, proszą o zdjęcie i autograf...to jest już nudne i czasami straszne.-oznajmił Just...
Mam nadzieję, że się podobało! Rozdział też dla Marty :*
Justin chciał jeszcze chwilę posiedzieć sam i pomyśleć więc ja udałam się do domu. Wracając zauważyłam, że idzie za mną jakaś dziewczyna. To była Jasmine.
-Czego ode mnie chcesz?!-zapytałam.
-Pytasz czego od Ciebie chce? Jesteś aż tak głupia, że nie potrafisz się domyślić...Justin jest mój!-krzyknęła zbliżając się do mnie.
-Haha! To było bardzo śmieszne. Tak się składa, że on kocha mnie, a nie Ciebie więc...-odparłam. Ona podniosła rękę w której trzymała nóż.
-Tak? Mi mówił co innego. Proszę Cię...jesteś żałosna...nie wierz mu w to co Ci mówi.-powiedziała, a ja złapałam ją za rękę w której trzymała nóż.
-Więc udowodnij mi to, że Cię kocha i że tak mówił? Szkoda by było gdybyś nie miała dowodów i tak już mi Cię szkoda...-dodałam. Jasmine się zmieszała i odeszła.
Wracając do domu poszłam na fontannę. Siedziała tam jakaś smutna dziewczyna. Dołączyłam więc do niej.
-Cześć. Jestem Amy.-przedstawiłam się i podałam jej rękę.
-Cześć. Mam na imię Juliene ale mów mi Julia.-odparła i uśmiechnęła się.
-Dlaczego jesteś smutna i siedzisz tu sama?
-No bo widzisz, przeprowadziłam się tutaj z Polski. Jestem wielką fanką Justina...-odrzekła, a ja jej przerwałam.
-Justina Biebera?-zapytałam uśmiechając się. Ona pokiwała głową.
-Tak się składa, że ja z nim jestem...
-Na prawdę? Jak ja Ci zazdroszczę!-powiedziała i rzuciła się na mnie tuląc mnie mocno.
-Coś mi się wydaje, że jestem w stanie spełnić Twoje marzenie.
-Serio?-zapytała.
-Tak. Mówię całkiem poważnie, a powiedz mi jeszcze co robisz tutaj w Ameryce?
-Moi rodzice postanowili się tutaj przeprowadzić, a że język angielski nie sprawia mi trudności to stwierdzili, że możemy tu zamieszkać na stałe. Wiesz w Polsce jest bardzo dużo fanek Justina. Robimy wszystko aby go sprowadzić do naszego kraju.-dodała.
-To świetnie. Wiesz? Porozmawiamy z nim dzisiaj o koncercie w Polsce i być może spełni się marzenie wielu fanek. Już wiem jak go do tego przekonać.-dorzuciłam.
-Boże! Dziękuję Ci Amy!-powiedziała.
-Nie ma za co. A więc masz jakieś koleżanki?-zapytałam z zaciekawieniem.
-Niestety nie bo mieszkam tu dopiero 2 dni więc...
-To już masz.-odparłam.
-Kogo?
-MNIE!-krzyknęłam i przytuliłam ją.
-Jeszcze raz dziękuję.
-A teraz chodźmy do mnie do domu bo JB powinien już tam być.-dodałam i poszłyśmy.
Przez drogę rozmawiałyśmy o koncercie w Polsce i wielu wielu innych ciekawych rzeczach.
-O! Justin już jest. Światło się pali. Jesteś gotowa Julie?
-Tak jak najbardziej i postaram się nie piszczeć na jego widok bo wiem, że tego nie lubi.-oznajmiła moja nowa towarzyszka z Polski.
Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałyśmy Justina siedzącego na kanapie. Grał na xboxie(wiem że źle napisałam).
-Jak leci?-zapytałam
-Świetnie. Właśnie Twoja mama dzwoniła, że już jutro po południu będzie w domu.
-Super. Muszę Ci kogoś przedstawić.-oznajmiłam Justinowi.
Juliene weszła do pokoju.
-To jest Juliene. Twoja fanka z Polski.-dodałam.
-Cześć Justin.
-Hej Juliene!-powiedział i przytulił ją mocno.
-Marzenia się spełniają.-zadowoliła się Juliene i zaczęła płakać.
-Awww...Juliene nie płacz. Tak bardzo się cieszę, że poznałem fankę z Polski.-dodał i objął ją ramieniem.
-Tak. Chciałyśmy porozmawiać z Tobą o koncercie w Polsce Justin.-oznajmiłam...
Rozmawialiśmy, a Justin się zgodził. Potem Juliene postanowiła podzielić się wiadomością, że poznała JB na Twitterze. Poszliśmy więc do mojego pokoju. Bardzo dużo rozmawialiśmy, a zwłaszcza Biebuś z Julie.
-Uwielbiam fanki z którymi mogę porozmawiać. Wszystkie rzucają się na mnie, proszą o zdjęcie i autograf...to jest już nudne i czasami straszne.-oznajmił Just...
Mam nadzieję, że się podobało! Rozdział też dla Marty :*
środa, 8 września 2010
Rozdział XVIII "Jak dobrze, że to tylko..."
Obudziłam się z płaczem.
-Amy co się stało?-zapytał Justin.
-Śniło mi się, że zastrzelili Cię na koncercie...jak dobrze, że to tylko sen-powiedziałam.
-Eh...nie płacz już księżniczko. Co dziś robimy?
-Co tylko zechcesz.-odparłam.
-Hmmm...pójdziemy do wesołego miasteczka...tak tak wiem, że to dziecinne, ale dawno już tam nie byłem-zaproponował śmiejąc się.
-Ja też tam dawno nie byłam więc możemy iść.
-No to dobrze. A więc ja zrobię śniadanie, a Ty spokojnie możesz się przygotować.-dodał kładąc mi palca na usta. On wiedział, że chcę coś powiedzieć.
JB zszedł do kuchni, a ja się ubierałam i czesałam włosy. Nagle zadzwoniła moja mama, że już jutro wraca.
Ja zeszłam na dół i zobaczyłam Biebusia smażącego naleśniki, a do tego jeszcze tańczył. Jak to on.
-Kocham te Twoje ruchy.-oznajmiłam.
-Są takie wyjątkowe nieprawdaż?-zapytał śmiejąc się głośno.
-Taa...a Ty jesteś skromny.-syknęłam i zaczęliśmy się razem śmiać. Justinek podał nam śniadanie. Jak zawsze było dużo śmiechu. Potem poszliśmy do wesołego miasteczka. JB musiał ubrać kaptur i ciemne okulary, ale mimo tego i tak nie obeszło się bez fanek.
-Kiedy one tak na Ciebie nachodzą to nie przeszkadza Ci to?-zapytałam.
-Wiesz prawda jest taka, że bez nich byłbym nikim. Nie umiałbym teraz żyć bez fanek, które proszą o autograf i zdjęcie. Zawsze mnie ciekawiło czemu niektóre moje fanki płaczą widząc mnie albo kiedy daję im autograf. Przecież powinny się cieszyć, a nie płakać.
-No bo widzisz. One tak bardzo Cię kochają. Sama byłam i jestem Twoją fanką. Ich marzenie po prostu się spełnia. Płaczą dlatego bo są szczęśliwe.-oznajmiłam.
-Ohh...teraz już rozumiem.
Chodziliśmy na wszystkie karuzele. Jak zawsze z Justinem świetnie się bawiłam natomiast dzisiejszy sen dużo mi uświadomił. Nie miałabym już dla kogo żyć. Przecież Biebuś jest najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła i tak nagle miałabym go stracić. Nie...nie przeżyłabym tego. Wiecie jak to jest kiedy bardzo się kogoś kocha, ale ta osoba jest dla nas nieosiągalna...nagle dzieje się coś niesamowitego o czym marzyliśmy już tak dawno i myśleliśmy, że to jest niemożliwe, a jednak. Teraz kiedy jestem przy nim staram się każdą chwilę w jakiś sposób wykorzystać...dać mu to szczęście na które tak dawno czekał. Wszyscy mówią, że wielkie gwiazdy mając kupę kasy nie potrzebują już niczego...pieniądze szczęścia nie dają...owszem pomagają w życiu i to bardzo lecz całe nasze życie polega na tym aby znaleźć drugą połówkę tą część samego siebie. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że nasze szczęście to miłość...Rozmawialiśmy dużo z Justinem...robiliśmy dużo rzeczy ale cały czas widzę jak on promienieje. Ten jego uśmiech jest zupełnie inny niż zawsze. Spędziliśmy dzień w miasteczku, a teraz Justin zaproponował plażę...
Jutro(postaram się) kolejny rozdział :) Nie kończę tego bo za bardzo mnie to wciągnęło więc...po co kończyć, a z resztą Marta mnie prosiła abym tego nie kończyła więc ten rozdział dla niej :* Mam nadzieję, że się podoba :)
-Amy co się stało?-zapytał Justin.
-Śniło mi się, że zastrzelili Cię na koncercie...jak dobrze, że to tylko sen-powiedziałam.
-Eh...nie płacz już księżniczko. Co dziś robimy?
-Co tylko zechcesz.-odparłam.
-Hmmm...pójdziemy do wesołego miasteczka...tak tak wiem, że to dziecinne, ale dawno już tam nie byłem-zaproponował śmiejąc się.
-Ja też tam dawno nie byłam więc możemy iść.
-No to dobrze. A więc ja zrobię śniadanie, a Ty spokojnie możesz się przygotować.-dodał kładąc mi palca na usta. On wiedział, że chcę coś powiedzieć.
JB zszedł do kuchni, a ja się ubierałam i czesałam włosy. Nagle zadzwoniła moja mama, że już jutro wraca.
Ja zeszłam na dół i zobaczyłam Biebusia smażącego naleśniki, a do tego jeszcze tańczył. Jak to on.
-Kocham te Twoje ruchy.-oznajmiłam.
-Są takie wyjątkowe nieprawdaż?-zapytał śmiejąc się głośno.
-Taa...a Ty jesteś skromny.-syknęłam i zaczęliśmy się razem śmiać. Justinek podał nam śniadanie. Jak zawsze było dużo śmiechu. Potem poszliśmy do wesołego miasteczka. JB musiał ubrać kaptur i ciemne okulary, ale mimo tego i tak nie obeszło się bez fanek.
-Kiedy one tak na Ciebie nachodzą to nie przeszkadza Ci to?-zapytałam.
-Wiesz prawda jest taka, że bez nich byłbym nikim. Nie umiałbym teraz żyć bez fanek, które proszą o autograf i zdjęcie. Zawsze mnie ciekawiło czemu niektóre moje fanki płaczą widząc mnie albo kiedy daję im autograf. Przecież powinny się cieszyć, a nie płakać.
-No bo widzisz. One tak bardzo Cię kochają. Sama byłam i jestem Twoją fanką. Ich marzenie po prostu się spełnia. Płaczą dlatego bo są szczęśliwe.-oznajmiłam.
-Ohh...teraz już rozumiem.
Chodziliśmy na wszystkie karuzele. Jak zawsze z Justinem świetnie się bawiłam natomiast dzisiejszy sen dużo mi uświadomił. Nie miałabym już dla kogo żyć. Przecież Biebuś jest najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła i tak nagle miałabym go stracić. Nie...nie przeżyłabym tego. Wiecie jak to jest kiedy bardzo się kogoś kocha, ale ta osoba jest dla nas nieosiągalna...nagle dzieje się coś niesamowitego o czym marzyliśmy już tak dawno i myśleliśmy, że to jest niemożliwe, a jednak. Teraz kiedy jestem przy nim staram się każdą chwilę w jakiś sposób wykorzystać...dać mu to szczęście na które tak dawno czekał. Wszyscy mówią, że wielkie gwiazdy mając kupę kasy nie potrzebują już niczego...pieniądze szczęścia nie dają...owszem pomagają w życiu i to bardzo lecz całe nasze życie polega na tym aby znaleźć drugą połówkę tą część samego siebie. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że nasze szczęście to miłość...Rozmawialiśmy dużo z Justinem...robiliśmy dużo rzeczy ale cały czas widzę jak on promienieje. Ten jego uśmiech jest zupełnie inny niż zawsze. Spędziliśmy dzień w miasteczku, a teraz Justin zaproponował plażę...
Jutro(postaram się) kolejny rozdział :) Nie kończę tego bo za bardzo mnie to wciągnęło więc...po co kończyć, a z resztą Marta mnie prosiła abym tego nie kończyła więc ten rozdział dla niej :* Mam nadzieję, że się podoba :)
wtorek, 7 września 2010
Rozdział XVII "Nie mam po co żyć..."
-Amy...dzisiaj mam koncert i chcę, żebyś ze mną poszła. Będziesz oczywiście na widowni ale mam dla Ciebie niespodziankę.-powiedział JB budząc mnie.
-O to super.-oznajmiłam i dałam mu buziaka w policzek.- A więc o której jest ten koncert?-zapytałam.
-O 16.
-To ja już zacznę się ogarniać bo jest już...OMG 13! Jak my długo spaliśmy.-dodałam wstając szybko z łóżka.
Do domu przyjechała mama Justina z obiadem dla nas. Zjedliśmy, a potem pojechaliśmy na próbę. Justin nie mógł się skupić no ale cóż taki jest już mój urok osobisty haha!
Jeszcze 30 minut i koncert miał się rozpocząć. Będąc za kulisami słyszeliśmy same piski szalonych fanek. Nie dziwię im się bo sama taka byłam ale najgorsze było to iż nie wiedziały, że ich wspaniały idol ma dziewczynę. Jakoś to przeżyją. Zaczęło się odliczanie, a ja poszłam na widownię. JB wszedł na scenę, a ja prawie ogłuchłam. Biebuś zaśpiewał kilka piosenek w tym OLLG i wziął jakąś fankę na scenę. Potem oznajmił:
-Teraz zapraszam jedyną i niepowtarzalną dziewczynę o pięknym imieniu Amy.
Ja weszłam na scenę, a wszystkie Belieberki zrobiły "Awww".
Posadził mnie na krzesełku i zaczął śpiewać "Never let you go", a potem "Favorite girl" po czym czule mnie pocałował. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Ja niestety musiałam już zejść ze sceny. Justinek zaśpiewał jeszcze kilka piosenek. Po zakończeniu odpowiadał na pytania fanek aż nagle...padł strzał, a JB przewrócił się. Ja szybko wybiegłam na scenę i wzięłam go na ręce. Zaczęłam płakać i mówiłam:
-Justin będzie dobrze tylko nie zamykaj oczu proszę Cię...Moje łzy spadały na jego ranę...dostał prosto w serce.
-Amy...kocham Cię...zawsze byłem i jestem z Tobą...-mówił z trudem.
Na scenę wybiegli lekarze i zaczęli opatrywać Justina. Fanki były w szoku ja nadal trzymałam go na rękach.
-Kocham Cię...nie odchodź...-zdążyłam tylko to powiedzieć i pocałowałam Justina w usta.
-Pamiętaj, że jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką w życiu poznałem Amy...bądź wytrwała do końca...-dodał głaskając mnie po policzku. Słyszałam jak fanki szeptały między sobą. Justin odszedł...na zawsze...moje życie po prostu zatrzymało się, a ja zaczęłam bardzo głośno płakać...nie wierzyłam w to co się stało. Usłyszałam też płacz fanek. Nagle wszystkie zaczęły się do siebie przytulać, a wcześniej miały ochotę się pozabijać. Ja siedziałam cały czas przy Justinie, aż nagle zabrali mi go. Umarł...nie ma go już tutaj dlatego też ja nie mam po co żyć...
Tragiczne ;/ to jest przedostatni rozdział albo przed przedostatni...jeszcze się zastanawiam :)
-O to super.-oznajmiłam i dałam mu buziaka w policzek.- A więc o której jest ten koncert?-zapytałam.
-O 16.
-To ja już zacznę się ogarniać bo jest już...OMG 13! Jak my długo spaliśmy.-dodałam wstając szybko z łóżka.
Do domu przyjechała mama Justina z obiadem dla nas. Zjedliśmy, a potem pojechaliśmy na próbę. Justin nie mógł się skupić no ale cóż taki jest już mój urok osobisty haha!
Jeszcze 30 minut i koncert miał się rozpocząć. Będąc za kulisami słyszeliśmy same piski szalonych fanek. Nie dziwię im się bo sama taka byłam ale najgorsze było to iż nie wiedziały, że ich wspaniały idol ma dziewczynę. Jakoś to przeżyją. Zaczęło się odliczanie, a ja poszłam na widownię. JB wszedł na scenę, a ja prawie ogłuchłam. Biebuś zaśpiewał kilka piosenek w tym OLLG i wziął jakąś fankę na scenę. Potem oznajmił:
-Teraz zapraszam jedyną i niepowtarzalną dziewczynę o pięknym imieniu Amy.
Ja weszłam na scenę, a wszystkie Belieberki zrobiły "Awww".
Posadził mnie na krzesełku i zaczął śpiewać "Never let you go", a potem "Favorite girl" po czym czule mnie pocałował. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Ja niestety musiałam już zejść ze sceny. Justinek zaśpiewał jeszcze kilka piosenek. Po zakończeniu odpowiadał na pytania fanek aż nagle...padł strzał, a JB przewrócił się. Ja szybko wybiegłam na scenę i wzięłam go na ręce. Zaczęłam płakać i mówiłam:
-Justin będzie dobrze tylko nie zamykaj oczu proszę Cię...Moje łzy spadały na jego ranę...dostał prosto w serce.
-Amy...kocham Cię...zawsze byłem i jestem z Tobą...-mówił z trudem.
Na scenę wybiegli lekarze i zaczęli opatrywać Justina. Fanki były w szoku ja nadal trzymałam go na rękach.
-Kocham Cię...nie odchodź...-zdążyłam tylko to powiedzieć i pocałowałam Justina w usta.
-Pamiętaj, że jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką w życiu poznałem Amy...bądź wytrwała do końca...-dodał głaskając mnie po policzku. Słyszałam jak fanki szeptały między sobą. Justin odszedł...na zawsze...moje życie po prostu zatrzymało się, a ja zaczęłam bardzo głośno płakać...nie wierzyłam w to co się stało. Usłyszałam też płacz fanek. Nagle wszystkie zaczęły się do siebie przytulać, a wcześniej miały ochotę się pozabijać. Ja siedziałam cały czas przy Justinie, aż nagle zabrali mi go. Umarł...nie ma go już tutaj dlatego też ja nie mam po co żyć...
Tragiczne ;/ to jest przedostatni rozdział albo przed przedostatni...jeszcze się zastanawiam :)
sobota, 4 września 2010
Rozdział XVI "Nigdy więcej tego nie rób!/Chcesz tego?"
Nagle ja postanowiłam zejść z tej barierki. Płakałam tak bardzo jak nigdy. Podeszłam do Justina, który prawie leżał na ziemi po czym podniosłam jego głowę i i dwoma rękami kładąc je na policzki ocierałam jego łzy kciukami.
-Justin. Popatrz na mnie.-powiedziałam.
-Ja myślałam, że Ty wolisz ją i dlatego to zrobiłeś. Przepraszam...na prawdę nie wiedziałam co o tym myśleć. Wiesz, że Cię kocham i jeszcze raz bardzo Cię przepraszam Justin.-mówiłam.
-Nigdy więcej tego nie rób Amy...wiesz jak ja się teraz czułem?! Jakbym to ja umierał bo już prawie to zrobiłaś...odeszłaby część mnie rozumiesz???
Zaczęliśmy płakać jeszcze bardziej i rzuciliśmy się sobie w ramiona.
-Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Obiecaj mi, że tak będzie.-oznajmił Biebuś.
-Tak...będzie tak...-dodałam. Justin zaczął mnie całować...nie wiem ile to trwało ale baaaardzo długo. Nagle zaczęło grzmieć i rozpadał się deszcz. Wstaliśmy i JB wziął mnie za rękę po czym zaczęliśmy szybko iść do domu aby nie zmoknąć. Kiedy wróciliśmy do domu nikogo nie było. Poszliśmy do mojego pokoju i Justin zaczął mnie znowu całować. Nagle jego ręka znalazła się po moją bluzką. Biebs położył mnie na łóżku i dalej mnie całował.
-Chcesz tego?-zapytał.
-Tego...czyli?
-Kochać się ze mną.-odparł.
-Ale dlaczego chcesz to zrobić ze mną? Przecież czekasz na wielką miłość.
-Ty nią jesteś głuptasku.-powiedział śmiejąc się.
-Skoro tak...-powiedziałam.
JB zaczął delikatnie ściągać ze mnie ubrania, a ja z niego, całował mnie po szyi...nigdy nie czułam się tak dobrze. To taki zaszczyt...ja i Justin Bieber kochamy się...to jest nie możliwe...
Po tym zasnęliśmy...spaliśmy tak wtuleni w siebie...aż rano...
Krótki bo krótki ale dużo się dzieje xD Jestem wykończona...występ, a teraz spamuję JB cały czas :)
-Justin. Popatrz na mnie.-powiedziałam.
-Ja myślałam, że Ty wolisz ją i dlatego to zrobiłeś. Przepraszam...na prawdę nie wiedziałam co o tym myśleć. Wiesz, że Cię kocham i jeszcze raz bardzo Cię przepraszam Justin.-mówiłam.
-Nigdy więcej tego nie rób Amy...wiesz jak ja się teraz czułem?! Jakbym to ja umierał bo już prawie to zrobiłaś...odeszłaby część mnie rozumiesz???
Zaczęliśmy płakać jeszcze bardziej i rzuciliśmy się sobie w ramiona.
-Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Obiecaj mi, że tak będzie.-oznajmił Biebuś.
-Tak...będzie tak...-dodałam. Justin zaczął mnie całować...nie wiem ile to trwało ale baaaardzo długo. Nagle zaczęło grzmieć i rozpadał się deszcz. Wstaliśmy i JB wziął mnie za rękę po czym zaczęliśmy szybko iść do domu aby nie zmoknąć. Kiedy wróciliśmy do domu nikogo nie było. Poszliśmy do mojego pokoju i Justin zaczął mnie znowu całować. Nagle jego ręka znalazła się po moją bluzką. Biebs położył mnie na łóżku i dalej mnie całował.
-Chcesz tego?-zapytał.
-Tego...czyli?
-Kochać się ze mną.-odparł.
-Ale dlaczego chcesz to zrobić ze mną? Przecież czekasz na wielką miłość.
-Ty nią jesteś głuptasku.-powiedział śmiejąc się.
-Skoro tak...-powiedziałam.
JB zaczął delikatnie ściągać ze mnie ubrania, a ja z niego, całował mnie po szyi...nigdy nie czułam się tak dobrze. To taki zaszczyt...ja i Justin Bieber kochamy się...to jest nie możliwe...
Po tym zasnęliśmy...spaliśmy tak wtuleni w siebie...aż rano...
Krótki bo krótki ale dużo się dzieje xD Jestem wykończona...występ, a teraz spamuję JB cały czas :)
piątek, 3 września 2010
Rozdział XV "Mam tego dosyć!"
Aż nagle...do pokoju wpadła mama JB. Popatrzyła się na nas wielkimi oczami i wyszła z pokoju.
-Haha! No to mamy przechlapane-powiedziałam.
-Nie. Moja mama taka nie jest. Rozumie nastolatków więc zrozumie i nas.-oznajmił Justin.
Wstaliśmy z łóżka i zeszliśmy na dół.
-Mamo...prawda, że nie przeraziło Cię to co przed chwilą zobaczyłaś?-zapytał Biebuś.
-Macie już 16 lat. Sama robiłam takie rzeczy więc rozumiem Was.-dodała śmiejąc się.
Justin podszedł do mnie i powiedział mi na ucho "Znam ją na wylot" i dodał do tego swój szeroki uśmiech przy którym za każdym razem uginały mi się nogi.
Pattie podała nam obiad. Zjedliśmy go z wielkim smakiem. Mama Justina musiała gdzieś iść więc zostaliśmy sami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Just wstał i otworzył drzwi. W progu stała Jasmine...
-Czego tu szukasz?!
-Przecież to wiadome, że Twoje serce należy do mnie, a nie do tej szarej myszki, która nawet nie umie się całować-powiedziała i zaczęła go całować.
Justin odepchnął ją, a ja do niej podbiegłam i uderzyłam w twarz.
-Jeszcze się zobaczymy...-dodała i pobiegła.
-Justin...powiedz mi czy coś Was łączy czy to ona klei się do Ciebie?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Byliśmy tylko znajomymi. To co działo się na planie teledysku zostało tam i nie mam zamiaru do tego wraca. Za wszelką cenę chce być sławna i dlatego to robi. Mam nadzieję, że wierzysz mi, a nie jej.-powiedział przytulając mnie do siebie.
-Oczywiście, że wierzę Tobie, a nie jej. Przecież to Ciebie kocham Justin!-wykrzyczałam, a z oczu pociekły mi wielkie łzy.
-Proszę nie płacz. To pusta dziewczyna, a co do całowania to raz ją pocałowałem na planie teledysku i do tej pory mam koszmary w nocy. Tona tapety na twarzy i błyszczyk na ustach...jakbym całował jakąś sztuczną lalkę.-powiedział śmiejąc się. Wytarł mi łzy swoim kciukiem.
Poszliśmy na górę do pokoju. Usiedliśmy na łóżku...nagle zadzwonił telefon. Jakiś nieznany numer. Odebrałam. Nie wiem po co...to była Jasmine. Kłóciłyśmy się chwilę. Nagle po chwili wpadła do naszego pokoju. Nie wiem jakim cudem to zrobiła...Rzuciła się na Justina. On znów ją odepchnął, po czym ta znowu się przyssała do niego. On ją mocno pocałował.
-Masz czego chciałaś, a teraz idź już sobie.-powiedział i wyprowadził ją z pokoju i wyrzucił z domu.
Kiedy Justin wrócił do pokoju zapytałam:
-Dlaczego to zrobiłeś?!-zapytałam z niedowierzaniem.
-Bo teraz się odczepi. Da mi spokój raz na zawsze...-mruknął zezłoszczony.
-Tak...ja Tobie też dam spokój raz na zawsze. Po prostu mam tego dosyć!-powiedziałam po czym pocałowałam go mocno oraz przytuliłam do siebie i wyszłam z domu. Wiedziałam co chcę zrobić i gdzie idę.
Poszłam na molo gdzie nikogo nie było. Włączyłam sobie piosenkę "Never let you go" i usiadłam na barierce gdzie nogi zwisały mi w powietrzu. Wystarczył tylko jeden ruch i...moje życie mogłoby się skończyć...
Nie miałem pojęcia gdzie pobiegła. Byłem w szoku ale wiedziałem tylko jedno...chciała zrobić to na co nie mógłbym jej nigdy pozwolić. Szybko wybiegłem z domu i pobiegłem w stronę morza. Tylko tam mogła być bo często tam przebywaliśmy. Biegłem ile sił w nogach. Był piękny zachód słońca ale zbierało się na burzę i deszcz. Nagle zobaczyłem w oddali dziewczynę siedzącą na barierce molo.
To była Amy. Pobiegłem jeszcze szybciej. Ona zsuwała się coraz bardziej...już prawie straciłbym ją ale zdążyłem.
Ja zaczęłam płakać aż nagle...
-Haha! No to mamy przechlapane-powiedziałam.
-Nie. Moja mama taka nie jest. Rozumie nastolatków więc zrozumie i nas.-oznajmił Justin.
Wstaliśmy z łóżka i zeszliśmy na dół.
-Mamo...prawda, że nie przeraziło Cię to co przed chwilą zobaczyłaś?-zapytał Biebuś.
-Macie już 16 lat. Sama robiłam takie rzeczy więc rozumiem Was.-dodała śmiejąc się.
Justin podszedł do mnie i powiedział mi na ucho "Znam ją na wylot" i dodał do tego swój szeroki uśmiech przy którym za każdym razem uginały mi się nogi.
Pattie podała nam obiad. Zjedliśmy go z wielkim smakiem. Mama Justina musiała gdzieś iść więc zostaliśmy sami. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Just wstał i otworzył drzwi. W progu stała Jasmine...
-Czego tu szukasz?!
-Przecież to wiadome, że Twoje serce należy do mnie, a nie do tej szarej myszki, która nawet nie umie się całować-powiedziała i zaczęła go całować.
Justin odepchnął ją, a ja do niej podbiegłam i uderzyłam w twarz.
-Jeszcze się zobaczymy...-dodała i pobiegła.
-Justin...powiedz mi czy coś Was łączy czy to ona klei się do Ciebie?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Byliśmy tylko znajomymi. To co działo się na planie teledysku zostało tam i nie mam zamiaru do tego wraca. Za wszelką cenę chce być sławna i dlatego to robi. Mam nadzieję, że wierzysz mi, a nie jej.-powiedział przytulając mnie do siebie.
-Oczywiście, że wierzę Tobie, a nie jej. Przecież to Ciebie kocham Justin!-wykrzyczałam, a z oczu pociekły mi wielkie łzy.
-Proszę nie płacz. To pusta dziewczyna, a co do całowania to raz ją pocałowałem na planie teledysku i do tej pory mam koszmary w nocy. Tona tapety na twarzy i błyszczyk na ustach...jakbym całował jakąś sztuczną lalkę.-powiedział śmiejąc się. Wytarł mi łzy swoim kciukiem.
Poszliśmy na górę do pokoju. Usiedliśmy na łóżku...nagle zadzwonił telefon. Jakiś nieznany numer. Odebrałam. Nie wiem po co...to była Jasmine. Kłóciłyśmy się chwilę. Nagle po chwili wpadła do naszego pokoju. Nie wiem jakim cudem to zrobiła...Rzuciła się na Justina. On znów ją odepchnął, po czym ta znowu się przyssała do niego. On ją mocno pocałował.
-Masz czego chciałaś, a teraz idź już sobie.-powiedział i wyprowadził ją z pokoju i wyrzucił z domu.
Kiedy Justin wrócił do pokoju zapytałam:
-Dlaczego to zrobiłeś?!-zapytałam z niedowierzaniem.
-Bo teraz się odczepi. Da mi spokój raz na zawsze...-mruknął zezłoszczony.
-Tak...ja Tobie też dam spokój raz na zawsze. Po prostu mam tego dosyć!-powiedziałam po czym pocałowałam go mocno oraz przytuliłam do siebie i wyszłam z domu. Wiedziałam co chcę zrobić i gdzie idę.
Poszłam na molo gdzie nikogo nie było. Włączyłam sobie piosenkę "Never let you go" i usiadłam na barierce gdzie nogi zwisały mi w powietrzu. Wystarczył tylko jeden ruch i...moje życie mogłoby się skończyć...
Z PERSPEKTYWY JUSTINA
Nie miałem pojęcia gdzie pobiegła. Byłem w szoku ale wiedziałem tylko jedno...chciała zrobić to na co nie mógłbym jej nigdy pozwolić. Szybko wybiegłem z domu i pobiegłem w stronę morza. Tylko tam mogła być bo często tam przebywaliśmy. Biegłem ile sił w nogach. Był piękny zachód słońca ale zbierało się na burzę i deszcz. Nagle zobaczyłem w oddali dziewczynę siedzącą na barierce molo.
To była Amy. Pobiegłem jeszcze szybciej. Ona zsuwała się coraz bardziej...już prawie straciłbym ją ale zdążyłem.
Z PERSPEKTYWY AMY
-Po co tu przyszedłeś i jak mnie znalazłeś?!-zapytałam.
-Domyślałem się co chcesz zrobić i...wiedziałem, że tutaj będziesz bo bardzo często tu razem przebywaliśmy. A teraz proszę zejdź Amy. Powoli...nie rób gwałtownych ruchów bo może się źle skończyć.-dodał.
-Niby po co mam zejść? Może się opamiętasz...-powiedziałam ale nie dokończyłam bo JB mi przerwał.
-Nie rób tego proszę Amy!-mówił i zaczął płakać. -Jesteś jedynym powodem dla którego żyję. Sława nie jest taka fajna...Ty jesteś moim prawdziwym życiem. Rzeczywistością, moim tlenem. Przecież bez Ciebie byłbym nikim. Bo zobacz nikt nie dałby mi tyle co Ty. Takiego uśmiechu który wita mnie codziennie rano...nikt by się mną nie opiekował...Kocham Cię rozumiesz Amy?! Proszę nie rób tego!-powiedział płacząc co raz bardziej i upadł na kolana. Złapał się rękoma za głowę i kontynuował:
-Jeśli to zrobisz to wiedz, że uczynię to samo, bo jesteś częścią mnie...nie chcę Cię tracić...proszę Amy...Ja zaczęłam płakać aż nagle...
Sama się popłakałam haha!
SZOK!
Ludzie! Jestem po prostu w szoku! Pewna moja koleżanka Marta napisała mi przed chwilą, że czytając moje opowiadanie popłakała się i nie mogła przestać. Ja zrobiłam takie oczy o.O i też zaczęłam płakać. Nawet nie wiecie ile energii dają mi takie opinie na temat mojej małej twórczości. Myślałam, że wszyscy którzy będą to czytać zaczną się śmiać ale nawet nie wiecie ile niespodzianek czeka na Was w życiu. Dla mnie to było po prostu zabicie czasu :) Bardzo miło mi jest, że tak to odebrała :) To mnie jeszcze bardziej zmotywowało :) Tak więc nie przedłużajmy już tego...już za chwilę kolejny rozdział.
PS: DZIĘKUJĘ CI MARTA :* <3
PS: DZIĘKUJĘ CI MARTA :* <3
środa, 1 września 2010
Rozdział XIV "Nienawidzę jej!"
-Wiedz też, że nie pozwolę Ci odejść. Nie miałem komu zadedykować tej piosenki "Never let you go" ale teraz już wiem, że to właśnie dla Ciebie jest odpowiednia.-oznajmił Justin.
Nie wiem czemu ale przy tej piosence zawsze płakałam jest taka piękna, a teraz JB powiedział, że dedykuje ją mnie. Zbyt piękne żeby prawdziwe ale muszę się cieszyć z tego co mam. Nagle przypomniało mi się o Katherine. Gdzie ona jest?! Zobaczyłam, że na mojej komodzie leży jakaś kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać: Cześć Amy właśnie rodzice po mnie przyjechali i nie chciałam zawracać głowy dzwoniąc do Ciebie. PS: Zadzwoń kiedy będziesz miała czas.
Ja wykonałam telefon, a Justin poszedł do łazienki. Porozmawiałyśmy i musiałam jej opowiedzieć o tym wszystkim co mnie spotkało. Zakończyłyśmy rozmowę, a JB akurat wrócił. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał i kłócił się z kimś. Był tak wkurzony jak nigdy. Rozłączył się.
-Kto to był?-zapytałam
-Jasmine. Ta dziewczyna z teledysku do "Baby"-mruknął.
-To czemu się tak zdenerwowałeś?!
-Rozpowiada wszystkim, że z nią byłem.
-A byliście razem?
-Oczywiście, że nie ale podobała mi się. Przymilała się do mnie bo chciała być sławna za wszelką cenę...Nienawidzę jej!-powiedział i wstał z łóżka. Stanął przy oknie, a ja podeszłam do niego.
-Skoro to nie jest prawdą nie musisz się denerwować. Ty wiesz swoje, a ona chce Cię tylko wkurzyć bo jest zazdrosna.-powiedziałam i stojąc za nim zaczęłam go całować. On odwrócił się i mnie objął i odwzajemnił mój pocałunek.
Jak zwykle ktoś musiał nam przerwać. Dzwoniła moja mama.
-Cześć córeczko. Jak się masz?-zapytała.
-A no dobrze. Właśnie Justin jest u mnie mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko. Muszę się nim opiekować trochę bo miał wypadek.-oznajmiłam.
-Wypadek? Jaki?
-Potrącił go samochód ale ma na szczęście tylko złamaną rękę. Jego mama właśnie pojechała do domu ugotować nam obiad.-dodałam.
-Jak dobrze, że nic mu nie jest. A jego mama nazywa się Pattie tak?
-Tak. Znacie się?
-To moja najlepsza koleżanka ze szkoły.-odparła.
-Oh...i Ty nic mi nie powiedziałaś? Wybaczam Ci.-powiedziałam śmiejąc się. -A jak miewa się babcia?
-A babcia właśnie poszła do kościoła i ma się dobrze. Mój pobyt niestety się przedłuży. Wrócę za 3 dni. Mam nadzieję, że sobie poradzisz prawda?
-Oczywiście. Mają Justina przejdę przez największy ogień więc nie musisz się martwić.-mówiąc to patrzyłam na niego, a on się uśmiechał tak słodko, że aż musiałam powiedzieć mamie iż musimy kończyć. Pożegnałyśmy się, a ja odłożyłam telefon. Skończyliśmy to co zostało przerwane aż nagle...
Znowu krótkie ale nie mam weny. Załamałam się planem lekcji i to dlatego xD Teraz trzeba wziąć się za naukę więc muszę pożegnać się z komputerem na jakiś czas ;/ Aaaaa! Będę płakać ;(
Nie wiem czemu ale przy tej piosence zawsze płakałam jest taka piękna, a teraz JB powiedział, że dedykuje ją mnie. Zbyt piękne żeby prawdziwe ale muszę się cieszyć z tego co mam. Nagle przypomniało mi się o Katherine. Gdzie ona jest?! Zobaczyłam, że na mojej komodzie leży jakaś kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać: Cześć Amy właśnie rodzice po mnie przyjechali i nie chciałam zawracać głowy dzwoniąc do Ciebie. PS: Zadzwoń kiedy będziesz miała czas.
Ja wykonałam telefon, a Justin poszedł do łazienki. Porozmawiałyśmy i musiałam jej opowiedzieć o tym wszystkim co mnie spotkało. Zakończyłyśmy rozmowę, a JB akurat wrócił. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał i kłócił się z kimś. Był tak wkurzony jak nigdy. Rozłączył się.
-Kto to był?-zapytałam
-Jasmine. Ta dziewczyna z teledysku do "Baby"-mruknął.
-To czemu się tak zdenerwowałeś?!
-Rozpowiada wszystkim, że z nią byłem.
-A byliście razem?
-Oczywiście, że nie ale podobała mi się. Przymilała się do mnie bo chciała być sławna za wszelką cenę...Nienawidzę jej!-powiedział i wstał z łóżka. Stanął przy oknie, a ja podeszłam do niego.
-Skoro to nie jest prawdą nie musisz się denerwować. Ty wiesz swoje, a ona chce Cię tylko wkurzyć bo jest zazdrosna.-powiedziałam i stojąc za nim zaczęłam go całować. On odwrócił się i mnie objął i odwzajemnił mój pocałunek.
Jak zwykle ktoś musiał nam przerwać. Dzwoniła moja mama.
-Cześć córeczko. Jak się masz?-zapytała.
-A no dobrze. Właśnie Justin jest u mnie mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko. Muszę się nim opiekować trochę bo miał wypadek.-oznajmiłam.
-Wypadek? Jaki?
-Potrącił go samochód ale ma na szczęście tylko złamaną rękę. Jego mama właśnie pojechała do domu ugotować nam obiad.-dodałam.
-Jak dobrze, że nic mu nie jest. A jego mama nazywa się Pattie tak?
-Tak. Znacie się?
-To moja najlepsza koleżanka ze szkoły.-odparła.
-Oh...i Ty nic mi nie powiedziałaś? Wybaczam Ci.-powiedziałam śmiejąc się. -A jak miewa się babcia?
-A babcia właśnie poszła do kościoła i ma się dobrze. Mój pobyt niestety się przedłuży. Wrócę za 3 dni. Mam nadzieję, że sobie poradzisz prawda?
-Oczywiście. Mają Justina przejdę przez największy ogień więc nie musisz się martwić.-mówiąc to patrzyłam na niego, a on się uśmiechał tak słodko, że aż musiałam powiedzieć mamie iż musimy kończyć. Pożegnałyśmy się, a ja odłożyłam telefon. Skończyliśmy to co zostało przerwane aż nagle...
Znowu krótkie ale nie mam weny. Załamałam się planem lekcji i to dlatego xD Teraz trzeba wziąć się za naukę więc muszę pożegnać się z komputerem na jakiś czas ;/ Aaaaa! Będę płakać ;(
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)





































