poniedziałek, 20 września 2010

Rozdział XXIV "Koniec?!"

Po jakimś czasie, wróciła mama Justina aby wziąć Jazzy.
Ja i JB poszliśmy do mojego pokoju. Biebs postanowił napisać ostatnie posty na Twitterze. Wziął swojego laptopa na kolana i zaczął wystukiwać na klawiaturze treść:
"Dziękuję, wszystkim fanom za wsparcie, za to co dla mnie zrobiliście. Dziękuję też mojej mamie, która opiekowała się mną i w każdej chwili była przy mnie oraz wszystkim moim przyjaciołom. Dzięki Ci Usher, że teraz jestem tym kim jestem. Jeszcze raz dzięki każdemu z osobna. PEACE&LOVE!"
JB odłożył laptop na bok, a ja zadzwoniłam do Becky, potem do Katherine, a następnie do Juliene. Nie mówiłam im jednak co zamierzamy zrobić.
Ja i Justin, myśleliśmy czy na pewno to zrobić. Tak decyzja już podjęta i nie ma odwrotu.
Wyszliśmy z domu i szliśmy w kierunku bardzo dużego mostu. Teraz szliśmy za ręce w zupełnej ciszy. Stanęliśmy mniej więcej w połowie i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą przez łzy:
-Kocham Cię Justin. Jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu poznałam...-oznajmiłam głaskając go po policzku i trzymając go bardzo mocno za rękę.
-Nigdy nie pomyślałbym, że dane będzie mi spotkać Ciebie. Kocham Cię Amy najmocniej jak potrafię.-powiedział Justin. Ja zatraciłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Mocno przytuliłam się do niego. Nie da się opisać tego drgania nóg, rąk i każdej części ciała po kolei. Moje serce biło bardzo mocno i szybko niczym młot pneumatyczny. Pocałowaliśmy się ostatni raz. Wiedziałam, że było inne wyjście z tej sytuacji, ale nie mogłam już się wycofać. Nawet nie wiem czy czułam strach. Weszliśmy na barierkę po czym ostatni raz wymieniliśmy spojrzenia. Kiedy przechylaliśmy się w momencie spadania szepnęliśmy wzajemnie "Kocham Cię". Ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam, a on ode mnie. Tego momentu nie da się opisać słowami. Czułam ból, smutek, a co dziwne, szczęście. Ta krótka chwila trwała wieczność. Jakbyśmy spadali w zwolnionym tempie. Nagle uderzyliśmy z dużą siłą o wodę. Pod wodą zobaczyłam twarz Justina. Dałam się "ponieść" wodzie. Nie ratowałam się w żaden sposób. Zamknęłam oczy i...

Krótki rozdział, ale nawet moja mama była pod wrażeniem jak to przeczytała :) To jest takie miłe. Los co raz bardziej się do mnie uśmiecha. Dużo osób mi mówi, że powinnam wydać własną książkę, albo dawać moje opowiadanie na konkursy. Wczoraj oglądałam zeszyty, a w dwóch były z tyłu krótkie opowiadania. Popatrzyłam stronę dalej, a tam było napisane, że można zgłaszać się na ich konkurs :) Jest co raz lepiej. Na prawdę czuję, że coś zaczyna ruszać w moich marzeniach. Tak jakby pociąg do marzeń ruszył :) Pozdrawiam wszystkich :) Kocham Was :) Ten rozdział nie jest ostatni jakby coś =D Dedykuję go Marcie <333 Podejrzewam, że się wzruszysz  hyhy ^^

1 komentarz:

  1. Jeeeej, to żes dowaliła, ja myslalam ze usuna dziecko czy cos, ale tego bym sie w zyciu nie spodziewała!!!
    Jej, ty chcesz bym zawalu dostała tak??xd
    rozdział piękny, boski i smutny:(nie mogą zginac, nie zginą prawda...
    pisz nekst. pozdrawiam
    nika1994

    OdpowiedzUsuń