poniedziałek, 20 września 2010

Rozdział XXV "Szczęście w nieszczęściu."

Zamknęłam oczy i...Nagle obudziłam się na brzegu tego jeziora, a nade mną pochylał się Justin.
-Co się stało? Czemu my żyjemy?-zapytałam z wielkim zdziwieniem.
-Nie mogłem Ci pozwolić odejść.
-Ale dlaczego? Przecież o...
-Tak obiecałem, ale za bardzo Cię kocham. Tylko tutaj możemy być szczęśliwi mimo wszystko.-oznajmił.
Z jego włosów leciały kropelki zimnej wody na moją twarz.
-Chodźmy do domu-dodał JB.
-Ale jak damy sobie radę?-zapytałam.
-Na pewno jest jakieś inne wyjście. Może zróbmy jeszcze jeden test i wtedy będziemy mieć 100% pewności co do tego.
-Dobrze-odparłam.
-Tak jak zaproponował tak zrobiliśmy.
-Jest!-krzyknęłam entuzjastycznie z łazienki.
Rzuciłam się Biebsowi na szyję. Gdyby nie JB  nie byłoby mnie tutaj. Prawda jest taka, że on przytrzymuje mnie przy życiu.


DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Stanęłam przed lustrem. I zobaczyłam, że mam dziwnie zaokrąglony brzuch. 
-Justin!-zawołałam. 
-Co jest?
-Czy mi się wydaje czy ja jestem...
-Wcześniej tak nie wyglądałaś! Może zjadłaś za dużo.-oznajmił.
-Nic dzisiaj nie jadłam oprócz batonika...Obawiam się, że to jest to o czym myślę.-powiedziałam. - Justin idź do apteki szybko proszę.
Jak kazałam tak zrobił. Tak...właśnie tego się obawialiśmy...
Teraz, nie będziemy rzucać się z mostu ani nic w tym stylu. Po prostu weźmiemy odpowiedzialność za swoje czyny i powiemy wszystko rodzicom. Poszłam na dół do kuchni aby powiedzieć o tym mamie. Biebs zadzwonił po Pattie. Usiedliśmy przy jednym stole i...ja zaczęłam mówić. Cała drżałam.
-Mamo muszę Ci o czymś powiedzieć. Ja...
-Tak Amy?
-Ja...jestem w ciąży-mój głos drżał jak szalony.
-Że co? Możesz to powtórzyć?-zapytała z wielkimi oczami.
-Jestem w ciąży...
-Że Ty i Justin?!-zapytała i wstała. Pattie ją uspokajała.
-Tak. Postanowiliśmy wziąć na siebie całą odpowiedzialność za nasze czyny. To było bardzo nierozsądne.
-Dobrze, że chociaż tak myślicie. Nie mogę w to uwierzyć, ale rozumiem. Też byłam nierozsądna. Nie możemy się kłócić. Pomożemy Wam.-oznajmiła Pattie.
Nasze mamy jakoś ochłonęły. Na wielkie szczęście jeszcze żyjemy ku naszemu zdziwieniu chcą nam pomóc...



*KONIEC*
Tak to już koniec tego opowiadania. Będzie za niedługo następne opowiadanie, które pisałam przez całe wakacje :)

1 komentarz:

  1. nooo i wszystko co dobre dobrze sie konczy.:Pyyy.tak to miało byc? xd nie pamietam;) najwazniejsze ze wszystko sie ułozylo...gdyby nie jb, to bylo by za pozno:(:P na szczesie jest git:P
    no mam nadzieje ze ja dasz do netu bo ja juz chce ja\czytac:):)
    pozdrawiam
    nika1994

    OdpowiedzUsuń