wtorek, 19 października 2010

Rozdział I "Dlaczego właśnie ON?!"

Kiedy wróciłam do domu byłam bardzo zmęczona. Nie czułam nóg. Wspięłam się po kilkunastu schodach do swojego pokoju i zdjęłam bluzę. Było mi tak gorąco, że miałam halucynacje. Widziałam jakby Biebsa stojącego przy moim biurku.
-Hej laska-powiedział i zaczął iść w moją stronę.
Ja szybko wstałam z łóżka i złapałam się za głowę i zaczęłam się mu przyglądać.
-To na prawdę Ty? Ten Justin Bieber?-zapytałam.
-Tak to ja. Uspokój się-oznajmił śmiejąc się i podchodził jeszcze bardziej.
-O nie! Czemu tutaj jesteś?! Boże, czemu mi go tu przyniosłeś? Przecież jestem jego antyfanką!-mówiłam z pretensjami.
-Twoja siostra mnie tutaj wpuściła, a to, że mnie nienawidzisz to już mnie najmniej obchodzi. Tak właściwie co ja Ci zrobiłem? Ale ten świat jest dziwny!-zadawał pytania PAN Bieber.
-W sumie nie mam dobrych argumentów aby to wytłumaczyć. Jedyne jakie przychodzą mi na myśl to takie, że jesteś pedałem, śpiewasz jak wykastrowany chłopczyk i ubierasz się jak obojniak. Wystarczy?-wytłumaczyłam.
-Um...ok, to ja może sobie pójdę bo widzę, że nic tu po mnie. Te argumenty faktycznie są yyy przekonujące.
-Nie, zostań. Powiedz mi skąd Ty tak właściwie się tu wziąłeś? Jestem przypadkową dziewczyną?-zapytałam.
-No bo widzisz. Moje fanki zorganizowały akcję, według mnie nie jest aż tak fajna, ale chodzi w niej o to aby przekonywać antyfanów do mnie. Są szalone, ale kocham je.-powiedział z nutką romantyzmu i oparł się o ścianę ręką pochylając nade mną głowę. Nie mogę się oprzeć jego perfumom.
-Jaki to zapach?-zapytałam śmiało.
-Haha! Po prostu się myję.-parsknął i pokręcił głową.
-Dobra, a teraz idź stąd bo zakłócasz moje chi (czytaj: czi).-dodałam wypychając go z pokoju.
-Czekaj! Jak masz na imię?!-zapytał jeszcze.
-Brooke Davis-oznajmiłam zamykając mu drzwi przed nosem.
-Wrócę tu jutro-rzucił uśmiechając się.
Już nie mogę się doczekać-pomyślałam z ironią.
Poszłam do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Wykorzystałam moment i otworzyłam okno, z którego był widok na ścieżkę prowadzącą do bramy. Wychyliłam się i rzuciłam butem w stronę Justina.
-Auuuuua!!!-krzyknął. Dostał nim w...tyłek. Zaczęłam się śmiać. Teraz będę miała się czym chwalić wśród innych antyfanów.
A może zrobimy jakiś postęp?!-pomyślałam chytro. Z resztą nie ważne, mi nigdy nic nie wychodzi mimo tego, że planuję coś od dwóch tygodni.
Wchodząc pod prysznic myślałam "Dlaczego właśnie ON?! Mogliby mi dać np. Roberta Pattisona, albo dziadka chorego na parkinsona...Ja mam zawsze pecha"-myślałam.
Po kąpieli od razu wskoczyłam do łóżka i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...



To taki krótki rozdział. Ważne, że jest :) Musiałam zaspokoić potrzeby i ciekawość czytelników w tym MARTY :D To tyle :) A i opowiadanie dedykuję Kasi :*
PS: Link do mojego filmiku, który zrobiłam z nudów :) ---> 
http://www.youtube.com/watch?v=ZEjh2JWrpgE

2 komentarze:

  1. aaaaa kochanie Ty moje :*** wielki buziak dla Ciebie! aww tak czytam czytam i "Brook Davis" a ja "aaaa" ale Rober Pattison? akurat jego nie cierpię wolę Taylora Lautnera :D ale spoko przeżyję :D ja właśnie też zaczęłam wczoraj pisać opowiadanie z Tobą w roli głównej ;) mam nadzieję że Ci sie spodoba :D jeja czekam na kolejną część tylko nie chcę go za szybko polubić :D

    OdpowiedzUsuń
  2. heja:) no no no...rozdział ciekawy...ah...no antyfanka, to to może być ciekawe:) tylko zgadzam się z Kate, niech sie jeszcze troche podrażnią ze sobą:):):)
    nika1994

    OdpowiedzUsuń