czwartek, 28 października 2010

Rozdział V "Nie spodziewałam się tego"

Już jutro gram koncert z którego pieniądze zostaną przeznaczone na operację Alice, która nie odzywa się do mnie, a ja do niej, bo chcę zrobić jej niespodziankę.
*
Od razu po koncercie zadzwoniłem do niej i poprosiłem o spotkanie. Alice z niechęcią rozmawiała ze mną, ale w końcu ją do tego przekonałem. 

*Chwilę później*
-Dlaczego chciałeś ze mną porozmawiać?-zapytała.
-Kiedyś ludzie mi pomagali, a teraz czas na to abym ja zaczął pomagać. Właśnie chwilę temu miałem koncert na którym chodziło o to, aby zebrać pieniądze na Twoją operację.-powiedziałem.
-Na prawdę?-zapytała nie wierząc mi w to co powiedziałem.
-Tak na prawdę. Zrobiłem to dlatego bo Cię na prawdę kocham Alice.-mówiłem do niej trzymając jej delikatną dłoń. Alice spuściła głowę i zaczęła mówić:
-Nie pomyślałabym, że jesteś w stanie tyle dla mnie zrobić...myślałam, że Twoje słowa "Kocham Cię" są tak po prostu rzucane na wiatr bezmyślnie i bez sensu...jednak myliłam się...nie wiem czemu, ale zawsze mylę się co do Twoich czynów...to co teraz pokazałeś to prawdziwa miłość z Twojej strony...mimo tego, że ja zbytnio Ci jej nie okazuję nie znaczy, że Cię nie kocham...tak na prawdę duszę to w sobie, ale teraz powiem już bez oporu, że Cię kocham...Justin dziękuję! Tak dużo dla mnie robisz!-rzuciła mi się w ramiona, a z jej pięknych oczu lały się łzy, które wyglądały jak diamenty i jedna za drugą spoczywały na mojej bluzie.
-Alice, na prawdę nie ma za co. To co ja dla Ciebie zrobiłem to tak na prawdę nic w porównaniu z tym co Ty robisz dla mnie. Jesteś tu ze mną, kochasz mnie, a to o wiele więcej. Alice, będziesz ze mną?-zapytałem bez głębszych refleksji.
-Tak, tak będę z Tobą, bo teraz już wiem, że na prawdę jestem dla Ciebie wszystkim.-wyznała z uśmiechem, który przedzierał się przez morze łez.

*ROK PÓŹNIEJ*
Jestem już po operacji, która została przeprowadzona nie cały miesiąc po koncercie Justina. Nawet nie potraficie wyobrazić sobie jak bardzo jestem szczęśliwa. Tak szczerze nie myślałam nawet o wsparciu przez kogokolwiek, a co dopiero operacji, która miała uratować i jednocześnie zmienić moją codzienną egzystencję, która robiła się powoli co raz bardziej szara, ale z Justinem zwinnie zaczęła nabierać pięknych barw. Jeszcze raz za wszystko mu dziękuję, bo gdyby nie jego miłość byłabym nikim i pewnie siedziałabym teraz gdzieś w kącie bez jakichkolwiek planów na życie, lub w ogóle nie byłoby mnie tutaj...

*KONIEC*

2 komentarze:

  1. Na szczęście przeżyłam ;**
    Chciała bym żeby ktoś w rzeczywistości się tak dla mnie poświęcił i tyle dla mnie zrobił... <3
    Ale to piękne.. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. aw to bylo piekne xd ja bym pewnie zrobila ze umrze ale takie zakonczenie jest piekne xd

    OdpowiedzUsuń